Granie Falentą. Kto poniesie odpowiedzialność za dalszy ciąg „afery taśmowej”?

Upały. Pisać się nie chce, myśleć się nie chce, ale może ktoś się zdecyduje na poczytanie bajek o podsłuchach z knajpy „Sowa & Co.” Oto co pisałem w ubiegłych latach nt. afery podsłuchowej (cytaty – druk pochylone, kolor Navy Blue, ewentualne moje komentarze do cytatów – kolor zielony, gwiazdkami oddzieliłem poszczególne posty). A więc proszę sobie przygotować zimny napój, popcorn, lub orzeszki, usiąść wygodnie w fotelu i … jedziemy.

W s t ę p

Falenta prochu nie wymyślił, bo podsłuchy stosowano już w czasach faraonów egipskich m.in. za pomocą specjalnie budowanych kanałów akustycznych w pomieszczeniach. Czynność naganna, ale jakże poszerzająca widzenie świata. III RP też nie była gorsza, już za czasów panowania Wielkiego Elektryka do mendiów przedarło się nagranie L. Wałęsy wypowiadającego się o Jacku Kurskim. Stosunek L. Wałęsy i Jacka Kurskiego jest doskonałym przeglądem jak szybko od miłości przechodzi się do nienawiści. Nagranie było upublicznione w 1993 r., szeroko komentowane i nawet mój felieton znalazł się w jakiejś bulwarowej prasie. Niestety, chociaż Internet już funkcjonował w Polsce od 3 lat, to nie był on przeznaczony do takich informacji. A więc było i nie minęło. Uwaga! Podczas lektury proszę nie zwracać uwagi na to, że WordPress informuje o zerowej ilości komentarzy, a pod postem komentarze jednak się pojawiają, to efekt cenzury, czasem ciszy wyborczej, a czasem wymóg zamknięcia możliwości komentowania. Kto nie jest ciekawy jak akcje nagrywania rozwijały się chronologicznie, może od razu przejść do zakończenia.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Co łączy Jakubowską z Lipińskim?

„… Aby było jeszcze ciekawiej, to warto skonstatować, że afera Rywina może nie była aż tak dęta, ale za to była typowym procesem poszlakowym; oskarżeni jak i podejrzani wyparli się wszystkiego, nie udało się ustalić kogo Rywin reprezentował, kto miał dawać, a kto brać kasę, itd… Co najważniejsze koronne dowody, czyli nagrania dyktafonem – okazały się wątpliwej wartości materiałem, zarówno ze względów technicznych (różnice w czasie nagrania, przerwy), jak i logicznych (rozmowa nie kleiła się tak jak w filmie „taśmy prawdy”). Również misterna analiza wydruków połączeń telefonicznych pomiędzy podejrzanymi nie dawała podstaw do uznania winy.

W aferze taśm prawdy takich wątpliwości już nie było. Nagrań dokonanych dyktafonem i kamerą wideo nie zakwestionował nikt, a główni aktorzy doskonale wiedzieli o czym rozmawiają. Ponadto osoby mające ewentualnie rozdawać karty w nowym układzie koalicji (a byli to: Premier J. Kaczyński, i Prezydent L. Kaczyński) potwierdzały, a nawet wielokrotnie uzasadniały legalność działań jakie przed kamerą zaprezentował pan Lipiński …”
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Teczki, podsłuchy, afery?

„… Proszę więc sobie wyobrazić, że latem 2009 r. na cmentarzu spotykają się „Grzechu” (np. Grzegorz Schetyna z PO) i „Misiu” (np. Michał Kamiński z PiS). Panom, z polecenia Prezydenta (np. Lecha Kaczyńskiego), i premiera (np. Donalda Tuska) zlecono znacznie ważniejsze zadania niż jakaś tam afera hazardowa. Panowie omawiają warunki przeprowadzenia z PiS do PO pewnej grupy posłów pod wodzą „Misia”.

Jak to jednak w Polsce bywa „Misiu”, wspomagany ukrytą kamerą i dyktafonem wciąga „Grzecha” do pertraktacji na temat szczegółów, i całe spotkanie rejestruje w formie audiowizualnego zapisu …”

Uwaga! „Misiu” to wówczas think tank PiS.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Jarosław Kaczyński prowadzi!

Rozpromieniona twarz prezesa PiS podsumowującego ten etap kampanii (jego zdaniem najważniejszy) dowodzi, że ten utalentowany polityk krajowy, specjalizujący się w hakowaniu, i walce na teczki i podsłuchy, nadal jest kiepskim aktorem.
Nic też nie wskazuje na to, aby Jarosław Kaczyński poprawił ten mankament nawet po wygraniu wyborów, i objęciu funkcji prezydenta.

Ten post pojawił się dla zasygnalizowania tego, że w walce o kasę i władzę POPiS nie cofał się przed niczym. W kampanii wyborczej 2010 r. wykorzystano m.in. nielegalne podsłuchy telefoniczne.

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Młodzi, zdolni, ale już nie gniewni … oportuniści?

„… Pojawiają się więc obawy, że Polska może stać się łupem czarnych, czerwonych, postsolidaruchów, neonazistów, neokomunistów, czy t.p. indywiduuów. Po cichu bowiem do władzy dobiera się cynizm i hipokryzja, uzbrojona w przestarzałe teczki, bieżące podsłuchy, albo książki pisane w celach szantażowania.

Kilka dni temu środowisko prawnicze, dziennikarskie i pokrewne przecierało oczy i uszy w trakcie „konferencji” jaką urządzili minister i wiceminister sprawiedliwości w celu ujawnienia rzekomego blamażu ABW podczas akcji w redakcji „Wprost”. O tym, że akcja przejęcia nośników informatycznych red. Latkowskiego nie powiodła się mieliśmy okazję przekonać się naocznie. Ale to, że ogólnie rozumiany „polski wymiar sprawiedliwości” (czyli organa dochodzeniowo-śledcze i sądownicze z premierem na czele) ma o wiele większe problemy wyszło na jaw dopiero po kilku wywiadach i konferencjach prasowych.

propozycja, aby przejąć nośniki redaktorów „Wprost”, i zaplombować je do czasu, gdy w poniedziałek biegły sądowy będzie mógł je przesłuchać zakrawa na niezły dowcip. Przesłuchanie 900 godzin nagrania to praca kilku osób w ciągu kilku miesięcy, zakładając, że zajmowały by się tylko tą sprawą. To musiałoby zablokować publikację informacji, a więc w konsekwencji naruszyć prawo do wolności słowa. O złamaniu tajemnicy lekarskiej, gdzie pan minister raczył ujawnić dane chorobowe pacjentki prof, Chazana, już nie wspomnę, bo może uda się to zamieść pod dywan.

Z satysfakcją jednak przytoczę wypowiedź jaką dla gazety zaprezentował np. pan prof. Sadurski w wywiadzie j.n.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,16274078,Prof__Sadurski__Dzieje_sie_cos_bardzo_niedobrego_.html …”

To jeden z pierwszych postów odnoszący się do nagrań z lokalu „Sowa i przyjaciele”. Wtedy jeszcze powiązania Falenty nie były powiązane z nagraniami kelnerów.

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

… nie polezie orzeł w gówna? Zaczynają kopać pod Kopacz.

„… Nie jest przecież ważne, kto nagrywał, a nawet co nagrał, co opublikował, i co jadł i pił przy okazji na koszt państwa. Nie jest to ważne, bo czyn taki, klasyfikowany w obszarach małej szkodliwości społecznej jest zagrożony maksymalną karą pozbawienia wolności do lat 2. Jak praktyka wskazuje za nielegalne podsłuchy skazywano dotąd tylko na karę grzywny w wys. ok. 500 zł. Ważne jest natomiast to, że nomenklaturowi ministrowie i najwyżsi funkcjonariusze państwa urządzali sobie służbowe pogaduszki w knajpie przy „ośmiorniczkach i polędwiczkach” zakrapianych służbowym alkoholem zachowując się przy tym jak przysłowiowe praczki z magla.

Oczywiście w każdym normalnym i cywilizowanym państwie świata, takie zachowanie przedstawicieli rządu natychmiast by doprowadziło do ich odwołania. Bo przecież: a/ Minister Spraw Zagranicznych prezentujący przy prywatnej wódeczce odmienną od oficjalnej politykę zagraniczną rządu, /b Szef NBP debatujący z Ministrem Spraw Wewnętrznych o nielegalnej kasie na wybory, c/ wicepremier wypowiadający się pogardliwie o swoim przełożonym „to palant”, itd, itp. to osoby jawnie potwierdzające istnienie teoretycznego państwa, gdzie h… d… i kamieni kupa. W parapaństwie Tusku wypierdzielenie takich debilów było jednak niemożliwe …”
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Podsłuchy, i „nocna zmiana”. Czyli jak prezydent przyszedł do prezesa

Sensacyjne podsłuchy, które miały zmieść z powierzchni ziemi ekipę Tuska i zatrząść międzynarodową sceną polityczną, okazały się prywatną inicjatywą dwóch kelnerów i jednego zawiedzionego biznesmena. I chociaż atmosfera zepsuta opublikowanymi nagraniami radykalnie zdemolowała i zdewaluowała pozycję i wiarygodność Polski w stosunkach z UE i USA, to w końcowym efekcie, oskarżonym o dokonanie podsłuchów grozi kara teoretyczna w wysokości do 2 lat, a praktyczna w postaci kary grzywny.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Taśmy prawdy. Idealny sędzia to robot wyposażony w sztuczną inteligencję?

„… Trwają poszukiwania t.zw. „centrum nagrywania” taśm prawdy. Wprawdzie taśmy prawdy według pisowatej interpretacji stały się już tylko odgrzewanymi kotletami, to jednak chęć odnalezienia źródeł z których co jakiś czas wypływają nowe nagrania nie ustaje. Warto więc uzmysłowić sobie czego dotyczą poszukiwania. Z przechwałek jakie pojawiały się kilka lat temu wynika, że maksymalnie może chodzić o ok. 700-900 godzin nagrań, czyli o ok. 5-6 tygodni nieprzerwanego (p)odsłuchiwania. W tym „czasie realnym” można jedynie słuchać, albo kopiować w trybie analogowym nagrany materiał dźwiękowy, o analizie nagrań nie ma nawet co marzyć. Co to oznacza?

W praktyce pełna analiza materiału dowodowego z nagrań u „Sowy” jest nie do wykonania z uwagi na wiele „rozgałęzień” pojawiających się w trakcie odsłuchiwania. Można więc mieć pewność, że nagranie jakiegoś „ojszczypłota”, nawet pełniącego np. w 2013 r. funkcję prezesa banku, w porównaniu do nagrań statutowych członków rządu PO nie było aż tak ważnym wydarzeniem, aby sobie tym zaprzątać głowę i niższe partie ciała. Uwaga wszystkich została więc skupiona na tym o czym przy „wódeczce i zakąskach” pie…li najważniejsi funkcjonariusze państwa od ministrów poprzez prezesów (np. NIK, NBP) aż do wicepremierów rządu włącznie. Nasunęło się też logicznie wynikające pytanie: Czy „owo” pie….nie odbyło się za wiedzą i akceptacją ówczesnego Premiera Wszechczasów, czy może było tylko klasycznym nieporozumieniem wynikającym z braku kindersztuby i odpowiednich kwalifikacji?

Na kluczowe pytania nie uzyskamy odpowiedzi, bo platformerską aferę taśmową zamieciono pod dywan, a tam nikt nie będzie sięgał, gdy bohaterowie taśm znaleźli się już na śmietniku historii. Przyjrzyjmy się więc pracy dochodzeniowo śledczej. Analiza średnio 800 godzin nagrań to wieloletnia wytężona praca kilkuosobowego zespołu prokuratorskiego. Wiadomo przecież, że ważniejsze kwestie wypowiada się ściszonym głosem (n.b. po 8 latach nie wiemy, czyje głosy słychać było w kabinie pilotów pechowego TU 154M lecącego do Smoleńska), często szeptem, albo znaczącym chrząknięciem, mrugnięciem oka, ogólną mimiką, czy t.p. wymową ciała. Liczmy dalej. 1 godzina nagrania zdigitalizowanego, czyli zamienionego w plik cyfrowy, np. [*.wma] lub [*.wave] to od 60 MB do ponad 1,2 GB. Mnożymy to przez 800 godzin i otrzymujemy zapis od ok. 48 GB do prawie 1TB (różnice „od do” zależą od gęstości zapisu kB/sek) …”

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Z a k o ń c z e n i e

Czy Falenta to bohater ujawniający mafijne powiązania rządu PO, czy zwykły przestępca uciekający przed karą? Odpowiedzi – tak jak w przypadku pułkownika Kuklińskiego – nie uzyskamy w tym wieku. Do prawdy nie dotrze też sąd, który już wydał sprzeczne orzeczenia. Czy Falenta powie prawdę, czy skłamie to już nie będzie miało większego znaczenia (nawet jakby przedstawił doskonałej jakości autentyczne nagranie video) przed nadchodzącymi wyborami. Prawdopodobnie okres kary odbędzie w specjalnych warunkach, bo wiadomo, że jest śmiertelnie zagrożony przez obie opcje partyjne, i dodatkowo przez mafię węglową z Rosji. Jest to niezwykle niebezpieczna sytuacja, bowiem jak z doświadczenia wiadomo, w więzieniach tajemnicze samobójstwa zdarzały się nawet nawiększym mafiosom. I to jest ta gra. Gra o życie.

13 uwag do wpisu “Granie Falentą. Kto poniesie odpowiedzialność za dalszy ciąg „afery taśmowej”?

  1. A ja sobie myślę, że ta sprawa z Falentą, to taki straszak na Prezydenta, ale jak zwykle zamiotą ja pod dywan. Ileż już było afer, a lud wciąż wybacza, bo ma knebel nazwany 500+

    Polubienie

      1. Myślę, że wszystko leży w ludziach, więc najpierw trzeba ich zmienić, a przekupstwo rządu i ciemnota ludzi nie zna granic :3 U mnie w Katowicach też teraz cieplutko, ale sprawdzałam, gdzie byłam w styczniu (Marbella) i rzeczywiście 20 parę stopni. Wujek wreszcie odpoczywa po dużych wcześniejszych temperaturach 🙂

        Polubienie

  2. Ja stawiam na orzeczenie niepoczytalności – to takie łatwe, bezpieczne i załatwia sprawę szantażu oraz wszystkich Falentowych rewelacji.

    Polubienie

  3. Ja natomiast myśle, źe to jedna wielka farsa pod publikę. Sądzę, że on ma nagrania kompromitujące aktualnych oprychów. Muszą jednak coś zrobić bo ludowi wiara w praworządności jest potrzebna, stąd to udawanie ale to tylko pozory.

    Polubione przez 1 osoba

    1. W pełni zgadzam się, że jest to temat na sezon ogórkowy, chociaż tych „ogórków” możemy nie strawić.
      No i nie wiadomo, kto to wywołał – oczywiście nie chodzi o to co opowiada Falenta, tylko dlaczego sędzia zdecydował się na taką rozróbę.

      Polubione przez 1 osoba

Możliwość komentowania jest wyłączona.