Polska na kredycie bankowym, czy moralnym?

W chwili gdy nad Polską zbierają się czarne chmury w postaci zbliżającego się realnego, chociaż jeszcze nie formalnego, wykluczenia ze struktur Unii Europejskiej, nasza „Dobra zmiana” dalej robi zmiany według swojego „widzimisię”, przykrywając to kolejnymi tematami na zamówienie. Tym razem na tapecie temat „frankowiczów”. Temat ważny i nośny, a więc mający szansę przykryć kolejne wpadki z ustawą o Trybunale Konstytucyjnym. Na razie wymyślono zwrot spreadów bankowych i ogólnonarodowe modły o miłosierdzie i litość banków.

 

Zanim jednak debilne prawo wejdzie w życie przyjrzyjmy się o co chodzi, i skąd się wziął problem. Niektórzy Czytelnicy zapewne pamiętają złote czasy tuż przed i po słynnej „transformacji” z 1989/1990 r. Nie było wtedy jeszcze komórek, ale kto miał choć jedną szarą komórkę brał się za handel walutą. Najbardziej atrakcyjne waluty to dolar USA, który na czarnym rynku często schodził poniżej 2 zł., i frank CHF do nabycia za 80-90 groszy.http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=-50%20year&de=today%2023:59:59&sdx=1&i=&ty=1&ug=0&s[0]=CHF&colors[0]=%230082ff&fg=1&tiv=0&tid=0&tin=0&w=640&h=400&cm=0&lp=0&rl=1Kto obie te waluty „zadołował” mógł się dobrze czuć, chociaż o wiele lepiej czuli się ci co nimi obracali.

 

Gdy ruszyły kredyty frankowe kurs wynosił ok. 2 zł. Jeszcze w lipcu 2008 r. „trend frankowany” prognozowano następująco:
„… Przyszłość posiadaczy kredytów we frankach szwajcarskich rysuje się jednak w różowych barwach. Część ekonomistów uważa, że umacnianie się złotego szybko się nie skończy, a w perspektywie roku, czy dwóch lat zobaczymy kurs franka szwajcarskiego na poziomie 1,8 zł, co oznacza jeszcze większy spadek poziomu zadłużenia …”
Szczególy na stronie:http://www.finanse.egospodarka.pl/32430,Kurs-CHF-ponizej-2-PLN-i-bedzie-spadal,1,48,1.htmlPrawda jednak okazała się inna.

 

Minimalne wynagrodzenie w gospodarce narodowej wynosiło:
936 zł – od 1 stycznia 2007 r., i
1750 zł – od 1 stycznia 2015 r.http://www.zus.pl/default.asp?p=1&id=1019wzrost o 814 zł. czyli o 86,96 %

 

Przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej to odpowiednio:
w 2007 r. 2691,03, i
w 2015 r. 3899,78http://www.zus.pl/default.asp?p=4&id=3381wzrost o 1208 zł. czyli o 44,89 %

 

Nietrudno zauważyć, że w badanym okresie, tj. 2008-2015 przyrost minimalnego wynagrodzenia dwukrotnie przekraczał przyrost przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. Jeżeli do tego dodamy fakt, iż płace rosły wolniej niż wydajność pracy to wyraźnie widać jak polityka finansowa państwa rozjeżdżała się z polityką socjalną państwa i interesem biznesu. To będzie tematem kolejnego postu. Na razie zastanówmy się co robi państwo, aby rozwiązać problem, którego właściwie nie ma?

 

I tutaj zapewne ponownie narażę się Czytelnikom, więc od razu wyjaśniam, że także brałem kredyt frankowy, wprawdzie na inny cel, i tylko na 8 lat, ale „straty” poniosłem znacznie większe, ponieważ moje wynagrodzenie informatyka z 8 tys. zł. ok. 2000 r. zmalało do 1600 zł. w 2009 r. Trudno jednak indywidualne przypadki oceniać w kontekście dramatu jaki przytrafił się „frankowiczom”. Gdyby jednak spojrzeć na problem z innej strony, to z uwagi na wzrost realnych płac trudno mówić o stratach, bo przecież podrożał kredyt, ale i wzrosły płace.

 

Kogo zatem należy winić za zaistniałą sytuację? Jest to moim zdaniem głównie brak stabilizacji na rynku pracy. Dlatego rozwiązania nie należy szukać w drodze uchwalania kolejnych bzdurnych ustaw. Problem jest socjalny, i trzeba go rozwikłać z pomocą socjalnych placówek i narzędzi jakimi one dysponują. Nie powinno być żadnych przeszkód, aby wspomóc – np. zasiłkami, albo nie oprocentowanymi kredytami – tych „frankowiczów”, którzy w wyniku utraty pracy utracili także „płynność finansową”.

 

Niecelowym wydają się natomiast kompleksowe rozwiązania ustawowe obejmujące także osoby o najwyższych dochodach, bo nie niosą one równej pomocy dla wszystkich kredytobiorców. Bezrobotny nie mając możliwości spłaty kredytu będzie miał np. dylemat, czy już teraz popełnić z rodziną samobójstwo rozszerzone, czy może jeszcze zaryzykować, iść pod most i czekać na lepsze czasy? Dla biznesmena może to być tylko problem wyboru, czy np. postawić sobie luksusową willę nad oceanem Atlantyckim, czy może z tego zrezygnować.

 

Nasuwa się także prosty sposób zmniejszenia strat. Bo skoro widać, że w łańcuchu: kredytodawca, kredytobiorca pojawia się poza pracownikiem także pracodawca oraz bank, to może ogniwa te powiązać ściślejszymi relacjami tak, aby pracodawcom opłacało się zatrudnianie pracowników na umowach stałych, a bankom udzielanie bardziej trafionych kredytów. Proste? Proste, i dlatego nie będzie wprowadzone. Przecież kapitał najszybciej robi się na krzywdzie innych.
.

32 uwagi do wpisu “Polska na kredycie bankowym, czy moralnym?

  1. ~mała mi

    No to ja narażę się Tobie…Zresztą nie pierwszy i zapewne nie po raz ostatni.Jakoś mi nie żal frankowiczów,bo jak widać pazerność nie popłaca…Kto bierze kredyt w obcej walucie i oczekuje cudów???Jeszcze w czasch kiedy w gospodarce na całym świecie panuje taki chaos?!I dlaczego ja mam płacić za błędy innych???Jak ja stracę pracę to państwo mi pomoże? No śmiem wątpić…

    Polubienie

    1. anzai

      Nie narazisz się, bo ja „ich” też nie żałuję. Piszę ich, bo frankowiczem przestałem być jak franek przekroczył 3 zł. Przewalutowałem, chwilowo straciłem jeszcze więcej, ale kredyt mam już spłacony, a inwestycję zamortyzowaną.
      Pomoc państwa powinna bezwzględnie wkraczać tam, gdzie likwidowane są zakłady pracy, albo miejsca pracy. Zresztą w takich przypadkach częściej niż z pomocą państwo powinno wkraczać z prokuratorem i w skarpetkach puszczać nieuczciwego pracodawcę.

      Polubienie

      1. ~mała mi

        WOW!!! No chyba po raz pierwszy jesteśmy tacy zgodni 😀
        Cała „polityka” zatrudniania do naprawy,a nie bawić się w dawanie ludziom rybki zamiast wędki.Więcej z tego szkody niż pożytku no ale wyborców trzeba sobie jakoś kupić…

        Polubienie

        1. anzai

          No, niestety, jest to już trzeci raz. Czyżby miało się sprawdzić powiedzenie, że „do trzech razy sztuka”. A może to już będzie na stałe? 🙂

          Polubienie

  2. Chce mi się śmiać z „frankowiczów” z dwóch powodów. Po pierwsze, że byli tak naiwni i zaufali pustym obietnicom Dudy. Przecież w kampanii obiecują wszystko wszystkim. Po drugie – kredyty biorą nie dzieci, tylko dorośli ludzie na własną odpowiedzialność. Każdy średnio inteligentny człowiek chyba wie, że w ciągu 10 czy 20 lat kurs obcej waluty może zmienić się w każdą stronę. Ryzykowali na własne życzenie. Ja spłacam kredyt w złotówkach i rząd nie martwi się tym, jak go spłacę.

    Polubienie

    1. ~anzai

      Kredyty i nieodłączne inwestycje mają to do siebie, że możemy ich wpływ ocenić dopiero po fakcie. Ja potrzebowałem w 2004 r. nie tyle kasę, co potwierdzenie, że „na coś” zaciągnąłem dług. Miałem szczęście, że moja inwestycja zaczęła się b. szybko amortyzować. 12 lat temu nie byłem jednak taki mądry, że kredyt bierze si w walucie w jakiej się zarabia, i o mało co bym się władował w kredyt długoterminowy. Udało się, i teraz mogę mówić „jaki ja byłem mądry”. Takie operacje zawsze niosą ryzyko. 🙂

      Polubienie

  3. ~Dociekliwy

    Nie widzę specjalnego powodu, aby państwo miało się bardziej angażować w organizowaniu pomocy dla „frankowiczów”, niż zrobił to prezydent – widziały gały co kupowały. Poza tym kredyt brali ci co im się nieco „przelewało” w domowym budżecie, a więc strata niewielka.

    Polubienie

    1. anzai

      Specjalnych powodów jest aż nadto. Państwo ustalające monopol, ma bowiem obowiązek kontrolować rynek finansowy i wyławiać przypadki nadużyć ze strony nieuczciwych banków. Jak widać zresztą, kredyty frankowe „podchodzą” pod nową ustawę antylichwiarską, a więc powinny – ze względu na zakres – znaleźć się także w centrum zainteresowania specsłużb policyjnych.
      W pełni zgadzam się z Twoją opinią „widziały gały co kupowały”, bo ja bym nawet za darmo nie brał takiego prezydenta. 😉 😀

      Polubienie

      1. ~Dociekliwy

        Mówimy chyba różnymi językami, ja odnoszę się wyłącznie do sytuacji z lat 2004-2006, gdzie zawierano najwięcej kredytów bankowych na warunkach korzystniejszych od polskich banków NBP. Wtedy było wszystko O.K., bo frank stał ok. 2 zł., a kredyty można było dostać na dłuższe okresy niż oferowane przez NBP, i przy znacznie mniejszych uwarunkowaniach. To co to potem może obchodzić państwo, że zmieniły się kursy walutowe? Banki są po to, aby zarabiać na obrocie pieniądzem i zrobiły to dobrze.
        I nie udawaj, że chodzi o prezydenta.
        Kredyt nie „podchodzi” pod ustawę lichwiarską, bo odnosi się do z góry ustalonych nawet 50-letnich okresów spłat, a warunki były i są znane obu stronom.

        Polubienie

        1. anzai

          Faktycznie mówimy różnymi językami, bo Ty odnosisz się do sytuacji, która nie jest przedmiotem sporu. Obecna sytuacja to wynik wielu czynników na które kredytobiorca nie miał najmniejszego wpływu, t.j.: wzrost bezrobocia, zmiana kursu walutowego, i pojawienie się kredytów złotówkowych. Tak, czy owak państwo nie może wsadzić rączek pod tyłek i twierdzić, że „to nie moja sprawa” i nie może też zmuszać banków do „niekorzystnego rozporządzenia swoim mieniem”.
          Coś Ci to mówi? 😉 😀

          Polubienie

  4. Na ekonomii słabo sie znam lub wcale, moze dlatego groszem nie śmierdzę, ale nie głoduję. Jak obserwuję różne afery finansowe, to zawsze najwięcej chcą zarobić ci, którzy juz i tak sie nieźle dorobili, ale to podobno wciąga…
    Koleżanka z pracy wzięła kredyt we frankach na kupno luksusowego domu i śmiała sie z frajerów, co brali w złotówkach. Kiedyś dostała cynk, ze coś sie zmienia i szybko przewalutowała. Nie wszyscy taki cynk dostali.
    Ja spłacałam moje M-4 latami, odmawiając sobie wielu rzeczy i co? I pstro!
    Dlatego nie żal mi ofiar afer finansowych…

    Polubienie

    1. anzai

      Ja też dostałem taki „cynk” ale, że jestem z tych niedowiarków to przez kilka miesięcy się zastanawiałem, przeliczałem i wreszcie … przewalutowałem. Kredyt mam już spłacony, nawet ostatnie kilkanaście rat spłaciłem hurtem przewidując totalną klapę kredytową, dlatego też mi frankowiczów nie żal. Jednak obowiązków państwa nie można lekceważyć. Tam, gdzie jest monopol, tam powinna być i kontrola państwowa.

      Polubienie

  5. ~Bet

    Dobry zwyczaj – nie pożyczaj.
    A jak już ignorujesz tę ludową mądrość to licz się z kłopotami. Ot i cała filozofia bez wgłębiania się mechanizmy ekonomiczne.

    Polubienie

    1. anzai

      I to jest bardzo słuszna rada. Ja kredyt brałem, ale była to transakcja wiązana, po prostu w nowym miejscu pracy było coś takiego jak fundusz „na zagospodarowanie”. Pewnie też z tego korzystałaś, bo nauczyciele brali garściami.

      Polubienie

      1. ~Bet

        Kto brał to brał:))) Ja nie, bo praca w szkole nie była moją pierwszą pracą i uznano, że jestem już zagospodarowana. A zresztą, bogacze kredytów nie biorą! Phiii…

        Polubienie

        1. anzai

          Kredyt na zagospodarowanie przysługiwał nie tylko za pierwszą pracę, ale za powołanie, mianowanie, lub wybór z siedzibą, która nie była stalym miejscem zamieszkania. 😉 😀 Tak właśnie skorzystałem na awansie do Warszawy.
          Teraz widać, kto był krezusem. 😉 😀

          Polubienie

  6. Wszyscy to teraz są tacy mądrzy i ekonomicznie obyci, ale wtedy, kiedy te kredyty się pojawiały, ludzie byli zwyczajnie UFNI. I to wcale nie były matoły. Wielu ludzi z establishmentu ma kredyty we Frankach, a trudno ich podejrzewać o głupotę lub naiwność. Bank to bank. Przecież istnieje nawet powiedzenie o ich solidności: „masz to jak w banku”. To nie były jakieś tam chwilówki z podejrzanego źródła, a Frank był od lat stabilny.
    Nie chodzi o to, że pieniądze mają pójść z budżetu – tego nikt nie oczekuje, ale to banki powinny wziąć odpowiedzialność za swoje ryzykowne porady. Przynajmniej częściowo. A mają z czego. Ja mam kredyt, zresztą jak wszystkie kredyty – zbójecki (drzewiej ponad 10centowy kredyt to była karalna lichwa!), w złotówkach, ale tylko dlatego, że miałam uczciwego doradcę bankowego -sama nie byłam wcale pewna, jak postąpić.
    I na koniec: po aferze z kredytami w USA padały całe miasta. Do dziś stoją tam i straszą pustostany, z których eksmitowano ludzi na bruk (paskudna rola Deutsche Banku, nawiasem mówiąc). Obama ratował banki, żeby nie zachwiała się stabilizacja państwa, z państwowych pieniędzy, dla ofiar bankierów już pomocy nie było.
    Bankructwo „frankowiczów” tak, czy inaczej uderzy we wszystkich. I nie leży ono w niczyim interesie.

    Polubienie

    1. ~anzai

      Całkowicie się zgadzam w kwestii pozycji banków, i tego, że to co banki zrobiły można nazwać lichwą – to pisałem niecałą godzinę temu w kom. z godz. 8:32 do „Dociekliwego”.
      Natomiast co do roli państwa to mam nieco inne spojrzenie. Jeżeli państwo ustala monopol na działaność banków, to odpowiada także za kontrolę i nadzór. Ale odpowiada przed sejmem, a nie przed obecną zgrają kolesi. 😉 😀
      Jestem pewien, że gdyby frank zaczął nagle spadać to banki, w porozumieniu z rządem zamknęły by błyskawicznie wszystkie operacje. Widać więc, że prawo i gwarancje stąd wynikające nie dotyczą wszystkich w równym stopniu.
      Co do Obamy to warto zapamiętać, że wpompował prawie 3 bln. (3.000 mld.) dolarów w system bankowy, ale kasa poszła dla bankierów na osobiste nagrody za … zwiększenie zysków. 😀 😀 😀

      Polubienie

  7. ~Meka

    Podziwiam Twoją troskę o „nieszczęśliwego” obywatela, który chciał zarobić na kursie franka, ale poszło nie tak, i teraz traci. Zapominasz jednak, że obowiązuje u nas gospodarka wolnorynkowa. Jeżeli kolejna ustawa znowu będzie okrasą dla kredytu frankowego to stanie się to co w USA – zyskają bogaci, a ci co stracili pracę, albo kredyty im się nie należały, stracą też swoje kredyty i domy.

    Polubienie

    1. anzai

      No nie wiem, czy gospodarka wolnorynkowa uprawnia do takiego szarogęsienia się banków oferujących kredyty w obcej walucie. Rozwinięty kapitalizm europejski (zwany także reńskim) różni się od tego krwiożerczego amerykańskiego tym, że dopuszcza interwencjonizm państwowy. W tym przodują kraje skandynawskie i nie narzekają. Ale nie będę podpowiadał „Dobrej zmianie” dobrej zmiany. Niech szczezną marnie … razem z nami (to nie ja, to Kantor). 😉

      Polubienie

  8. „Frankowicze” przechytrzyli, chcieli zyskać a stracili. Przypomnieć warto przysłowie: „Chytry dwa razy traci”. Nie! Nie zyskali mojego współczucia.

    Polubienie

    1. ~anzai

      Nie miałem dla siebie współczucia, więc i nie mam go dla innych frankowiczów. Jednak nie można się zgodzić na to, aby państwo monopolizujące banki unikało odpowiedzialności.

      Polubienie

  9. A ja jestem rozczarowana takim Schadenfreude u dyskutantów. Jak poszło o Amber Gold to nawet Komisję Śledczą powołano, a przecież tam właśnie chytrość ludzka w całej krasie była. Frankowicze mieszkania kupili i je zastawili!!! Inaczej, w wielu przypadkach nie dostaliby kredytu, bo w złotówkach (podobno, w/g banków) za małą zdolność kredytową mieli. Nie o kombinacje finansowe chodziło, a o możliwość założenia rodziny. Jasne, mogli się zapożyczyć w złotych, ale MOGLI też we frankach i właśnie o to MOGŁO idzie.

    Polubienie

    1. ~mała mi

      Ale to też działa w drugą stronę…
      A banków na rynku jest dużo i jak nie dadzą tu,to się idzie tam i tak do skutku.Przecież to nie ciemny lud,że nie wiedział że ryzyko istnieje.A jak nie dostanę tyle ile chcę żeby kupić mieszkanie na strzeżonym osiedlu to niestety ale kupuję to na co mnie stać.
      Ale tu chodzi o moralność…banków,prezydenta,polityków,frankowiczów – bo to my za to zapłacimy.

      Polubienie

    2. ~anzai

      Nie wiem jak teraz to wygląda, ale wcześniej każdy kredyt długoterminowy wymagał zastawu bankowego, a tym najczęściej była inwestycja frankowicza. Myślę, że obie strony, czyli kredytodawca i kredytobiorca w jakiś sposób naciągali rzeczywistość i mamy to co mamy. Jeden udawał, że ma zdolność kredytową, drugi udawał, że w to wierzy, a państwo udawało, że nie widzi tego dziadowania. To nie mogło skończyć się inaczej w kraju, gdzie jeszcze trzydzieści lat temu kredytów nie spłacano, albo je umarzano.

      Polubienie

  10. Klik dobry:)
    A czy spread to nie jest ukryta marża kredytu? Ukryte marże mają też inne kredyty /choćby masowo naciągani przez banki emeryci/, więc dlaczego ogólnonarodowo modlić się tylko o miłosierdzie marżowe frankowe, ha? 😉 🙂

    Pozdrawiam serdecznie.

    Polubienie

    1. ~anzai

      Dobrze drążysz temat. Myślę, że banki bez problemu potrafią te spready przerzucić np. w koszta obsługi klienta (np. wydatki na nowe paprotki, czy firanki). 😉 😀
      Pozdrawiam

      Polubienie

Możliwość komentowania jest wyłączona.