Parapaństwo? Paranoja!

Duplikat

Parapaństwo? Paranoja!

  

Utrata zdolności do wykonywania prostych czynności społeczno zawodowych, trudności z wykonywaniem codziennych zajęć i obowiązków, olbrzymie kłopoty z komunikacją i nawiązywaniem kontaktu z innymi, niemożliwość zaspokajania podstawowych potrzeb własnych, to główne objawy charakteryzujące człowieka, który wkracza w ostatni etap swojej aktywności zawodowej. Gdyby założyć, że obecny układ rządowy już dawno przekroczył standardowy i średni czas trwania we wszystkich kategoriach, i wykazuje podobne objawy, to diagnoza nasuwa się automatycznie:

Demencja!

 

Nie trzeba zbyt wielkiego wysiłku, aby dojrzeć, że sytuacja w Polsce zakrawa na marny komediodramat. Przyjrzyjmy się bliżej tylko jednemu obszarowi

budowania autostrad w Polsce. Potrzeby są zauważalne gołym okiem i uchem. Jak można było się spodziewać rząd już dawno zapomniał co obiecywał przed i w trakcie EURO 2012, ale brak autostrad daje się odczuć na każdym kroku, a raczej kilometrze drogi. Kilka tysięcy kilometrów, to pierwsze nie kwestionowane potrzeby. Autostrady można kłaść w dowolnych kierunkach i nawet jak będzie się po nich jeździć darmo (!) to też się zwrócą w postaci zwiększonego handlu na trasach.

 

Możliwości kadrowe

, to już ponad 2 mln. bezrobotnych, a jak wrócą emigranci, to może być nawet 5 mln. Ale spoko, emigranci nie wrócą, bo niby po co, i gdzie? Na ten wyjałowiony ugór? Kolejne pytanie retoryczne, ale warto je zadać: Czy wśród ponad 2 mln. bezrobotnych znajdzie się kilka tysięcy zdolnych do natychmiastowego podjęcia pracy w obszarze budownictwa dróg? A czy znajdziemy średnią i wyższą kadrę kierowniczą? Na to ostatnie pytanie można odpowiedzieć po rozwikłaniu kolejnych wątpliwości.

 

Baza materiałowa

. W zasadzie oprócz jednego specyficznego składnika masy bitumicznej – bez którego asfalt latem zamienia się w zupę, a zimą w popękaną krę lodową – wszystkie pozostałe materiały mamy na miejscu. Istotnym problemem może być kwestia finansowa, a raczej brak kasy. No bo wtedy jak Unia dawała kasę na siłę, to nam – na zasadzie: „ni mom chenci do roboty” – nawet nie chciało się ruszyć palcem, a premier wolał „charatać w gałę”. Teraz Unia nie daje, chociaż my chcemy, a premiera charata gała. Czy jednak Unia musi dawać kasę?

 

W zasadzie każdy dobry gospodarz kraju, po spojrzeniu na to co wyżej, podjął by jedyną rozsądną decyzję: Dodrukować kasy na wypłaty! No i dopiero w tym momencie widać bezsens podejmowania jakichkolwiek inwestycji w kraju tak skorumpowanym i znepotyzowanym. Bo przecież dalszy ciąg już znamy z autopsji. Firmy wejdą na place budowy, a następnie – po rozwinięciu frontu robót – zatrzymają wszelkie prace żądając wypłaty większych należności.

 

Jak firmy się zaspokoją to żądania płacowe zaczną wysuwać pracownicy firm. Po nich ceny podniosą producenci kruszyw, i sprzętu budowlanego. Dalej o „swoje” upomną się ci co do tej pory brali sute łapówki, czyli wszelakiej maści nadzór, „trzy grosze” wtrącą urzędy, związki zawodowe wystąpią o zupy regeneracyjne, zapewne wkroczą też instytucje zajmujące się ochroną środowiska, po nich pojawią się mieszkańcy protestujący przeciw budowie, po tych z kolei zorganizują się przyszli użytkownicy dróg żądający szybszego zakończenia prac.

 

A w nocy, zgodnie z zasadą, że „ktoś nie śpi, abyś Ty też nie mógł spać” przyjdą pracownicy przebrani za złodziei i rozkradną to czego do tej pory nie dało się ukraść, i co da się z powrotem następnego dnia „sprzedać” inwestorom. Po nich przyjdą dziennikarze, którzy odkryją niesamowite nadużycia, i wtedy zawyje opozycja, i to już będzie koniec, bo wreszcie przyjdzie ksiądz, pokropi umarłą autostradę i weźmie resztę kasy. Ale czy nie prościej byłoby od razu pokropić rządzących nami sklerotyków, i zacząć wszystko od nowa?