Tak jakby nie było innych ważniejszych spraw mamy nową gównoburzę związaną z in vitro. Oto bowiem prof. Roszkowski ongiś „proeuropejski konserwatywny liberał” (https://ksiazki.wp.pl/napisal-podrecznik-do-hit-kim-jest-profesor-wojciech-roszkowski-6800670318595040a) zmienił barwy polityczne i napisał podręcznik do „HiT”. Przeczytałem fragmenty tej książki i wydaje mi się, że jest to dobry podręcznik, ale … dla studentów ostatniego roku medycyny, dziennikarstwa, czy politologii. Wprowadzenie tego, czyli rozważań o „hodowli i produkcji ludzi”, do szkół średnich, a może i podstawowych jest jednak przestępstwem na rozwijającym się młodym umyśle niepełnoletnich jeszcze uczniów. I to powinno być karane, karą bezwzględnego więzienia. Oczywiście winnym nie jest Roszkowski – bo napisał prawdę! – ale osoby, które zatwierdziły książkę jako podręcznik.
Z podręcznikami zawsze był kłopot, bo nauka znacznie wyprzedzała wyobrażenia autorów podręczników. Jeszcze do niedawna, bo w latach 60/70 ub.w. nauczanie fizyki i chemii w szkołach podstawowych i średnich opierało się na twierdzeniu, że najmniejszą cząstką na świecie jest atom składający się z jądra i krążących wokół elektronów. Na „średnim” pułapie nauczania „rozkminiano” wprawdzie skład jądra atomu, ale na tym edukacja w zasadzie kończyła się. Od tego czasu nauka wykonała kilka milowych skoków i obecnie „wiemy, że nic nie wiemy”. To „nic” jednak zmienia całkowicie poglądy na funkcjonowanie mikroświata w którym żyjemy chociaż nic o nim nie wiemy. Żyjemy, ale nie wiemy nawet dlaczego i z czego się składamy, bo „nasze” nanocząstki hulają sobie po Wszechświecie chociażby w postaci wieloświatów.
In vitro jest doskonałym przykładem naszej ignorancji, bo chociaż już mamy kilkanaście naukowo uprawnionych i stosowanych metod sztucznego poczynania życia ludzkiego, to nadal dla „ciemnego luda” jest to tylko doskonały temat i powód do napierdzielania się nim po pustych łbach. A więc „o co chodzi”? Te najprostsze metody sztucznego zapładniania – np. podwieszanie kobiety po stosunku do góry nogami tak, aby sperma łatwiej dotarła do macicy – są na tyle śmieszne, że można je bez obawy zubożenia tematu pominąć. Na upartego można też – w przypadku małżeństw borykających się z bezdzietnością – pominąć wszystkie metody sztucznego zapładniania naturalnej macicy naturalnymi plemnikami, bo przecież to już od setek lat stosowali inseminatorzy, a dopiero teraz zbijają na tym fortuny lekarze, dziennikarze, prawnicy i politycy. Jest jednak małe zastrzeżenie dotyczące segregacji plemników, ale o tym w kolejnym poście, bo temat wymaga pogłębionej wiedzy.
Wkraczamy teraz w świat nanotechnologii zajmujący się „produkcją ludzi na skalę przemysłową”. Tutaj zastosuję ogromny przeskok, wymagający wiedzy z zakresu biotechnologii, oraz fizyki i chemii kwantowej, dla zrozumienia jaki znaczący postęp dokonał się w tym zakresie. Otóż kilkanaście lat temu, m.in. dzięki genewskiemu akceleratorowi badającym cząstki elementarne, padł ostatni bastion oporu przed całkowicie sztucznym tworzeniem życia ludzkiego, bez udziału ludzi! W laboratoriach udało się z komórek macierzystych stworzyć sztuczne plemniki, sztuczne jajeczko ludzkie i sztuczną macicę, oraz doprowadzić do zapłodnienia. Dalsze badania nad całkowitą sztuczną produkcją ludzi, podobnie jak z chińskimi przeszczepami głowy ludzkiej zostały utajnione. Czy można z tego wyciągnąć jakieś konkretne wnioski i czy obawy prof. Roszkowskiego są uzasadnione? Według mnie tak.
Wydawać się może, że nawet podwieszanie kobiety do góry nogami w celu umożliwienia szybszego dotarcia plemników do macicy niesie za sobą wiele komplikacji. W naturze panuje bowiem zasada, że: „jak nie to nie” ujawniona w procesie analizy biochemicznej i genetycznej jaką wykonuje jajeczko przygotowujące się do zapłodnienia. Okazuje się, że jajeczko – w czasie od wprowadzenia plemników do pochwy do chwili osiągnięcia celu – dokonuje niezwykłej, i jeszcze niedostępnej dla najlepszych laboratoriów analitycznych, genetycznej segregacji plemników głównie pod kątem przydatnym dla ewolucji gatunkowej. To dlatego na tym etapie dochodzi do wykluczenia ponad 60% prób zapłodnienia. Obalono też zasadę, że w wyścigu plemników do jajeczka „kto pierwszy, ten lepszy”, bo bywa tak, że lider wyścigu zostaje uwięziony i ginie w specjalnie wysyłanym przez jajeczko śluzie. Jeżeli więc nie dochodzi do naturalnego zapłodnienia to zamiast „spuszczać się” na farmako/chemioterapię należy szukać naturalnych przyczyn.
Oczywiście w przypadkach bezpłodności nie należy pozostawać biernym, jednymi z metod wspomagających naturalne zapłodnienie, mogą być metody zbliżone do naprotechnologii. Pisałem o tym wcześniej, więc tutaj już pominę uzasadnienie i szczegóły. A więc jakie jest moje zdanie w powyższych kwestiach. Jestem za tym, aby w najważniejszych przypadkach decyzje podejmowali rodzice uświadomieni przez lekarzy, psychologów i prawników. Politykom od tego wara! Jest jednak pewien poważny problem. Każda metoda ingerująca w życie ludzkie powinna być dokładnie przebadana, a w przypadku metod „in vitro” jest to możliwe dopiero od t.zw. „drugiego pokolenia”, czyli po upływie 40-60 lat od chwili zastosowania, bo dopiero wtedy ujawniają się cechy pokoleniowe …
Korzystając z okazji chciałbym ponownie nadmienić, że powyższego tekstu nie należy traktować zbyt poważnie, bo jest to mocno uogólniony skrót wiedzy jaką – na własny użytek – wyłowiłem z olbrzymiej ilości materiałów naukowych analizowanych od ponad 50 lat. Liczę w tym zakresie na zrozumienie Czytelników co do tak pobieżnie potraktowanego tematu. Przytoczenie bowiem źródeł, setek linków, czy wielu podcastów wymagałoby napisania kilkunastu książek o wadze i objętości tego co napisał prof. Roszkowski. A więc popieram wysunięty przez prof. Roszkowskiego wniosek: „Naprawiajmy ludzi, ale ich nie produkujmy”, bo z naturą nie ma żartów. Jeżeli tematy te zainteresują czytających ten mocno prowokacyjny tekst, to proszę o zgłoszenie uwag w komentarzach.
No cóż produkcja ludzi to zagadnienie na kilkaset tomów podręcznika. Z punktu politycznego nie wiem po kiego ciula się odnosić. Wszak produkcją ludzi inaczej pisząc skutecznym zapłodnieniem zajmowali się wszyscy. Tak powstała choćby produkcja ludzi przez kościół katolicki znana jako pozycja misjonarska. Oczywiście produkcję ludzi znano też w starożytności to też z kamsutry dostaliśmy pozycję „na pieska”. Produkcją ludzi od początków ludzkości zajmują się ludzie. Najczęściej zwani małżeństwem…
Dziś technika w produkcji dzieci poszła na przód. In Vitro, w którym proces zapłodnienia przenosimy na szkło.
Przy czym większość to i tak mąż i żona poprawiający naturę i spełniający swoją zachciankę zwaną potomek. Nie wyszło „misjonarsko”, nie wyszło „na pieska” to idzie in Vitro.
Od obcego dawcy mamy już tylko eliminację poczucia winy za zdradę.
Wielka epidemia bezpłodności w USA i na zachodzie pokazują, że niestety pewnych gatunków się nie miesza. Tak jak w przyrodzie mogę zmieszać osła z koniem, ale wyjdzie z tego bezpłodny muł. Tak samo dziś namawia się np. Polki by wychodziły za obcokrajowców owszem w większości spłodzą multum dzieci, ale te będą niestety bezpłodne.
Politycy całkiem się nie znają na hodowli ludzi. Dla przykładu PO namawia miejmy bezpłodne dzieci. PiS mieszajmy geny zbyt blisko (w obrębie światopoglądu) co będzie skutkowało wieloma upośledzeniami.
Tu nie ma co się dziwić, że wyginęły pszczoły, gdy politycy wzięli się za ich „obronę”. Tu trzeba rozumieć czemu gatunków się nie miesza, jak również to czemu namnażanie z jednego rodu może doprowadzić do zguby.
PolubieniePolubienie
Gdyby tylko chodziło o przeniesienie procesu zapłodnienia z łóżka na szkło – jak słusznie zauważyłeś – to by nie było problemu. Niestety do tego zaprzęgnięto polityków, katabasów, komputery, i niezbyt zbadane nanotechnologie. Tego nie da się kontrolować. Jeżeli do tego dodać wątpliwości w zakresie płodności następnych pokoleń, to nie dziwię się Roszkowskiemu, że wywalił swoje obiekcje na papier.
PolubieniePolubienie
Nie tylko bezpłodność w kolejnych pokoleniach. Ale też tak doborowe towarzystwo „speców” i techniki jakie wymieniłeś będzie miało skutki jak stworzenie pszczoły afrykańskiej. Bo tu se każdy będzie dokładał coś swojego (np. polityk będzie chciał wyhodować odpowiednie mięso armatnie, rodzice np. „odpowiednie proporcje”, a ponieważ wszystko się łączy to otrzymają szereg cech niepożądanych). Ogólnie tak uzyskuje się niestety nowy gatunek.
Przy czym myślę, że In Vitro to już przemijająca technologia. Bo niestety za sprawą Elona Muska idziemy dalej i zamierza się wyeliminować cały proces rozwojowy… Bo po co komuś siedzieć w pieluchach jak może zamówić świeżo wyprodukowanego 18 latka. Czyli tworzenie poszczególnych gotowych elementów. Ale przy hybrydach będzie dopiero problem z nazewnictwem, bo jeżeli np. głowa jest całkiem maszyna, ale ciało jest ludzkie, lub na odwrót to co to jest? I jakie ma mieć prawa i obowiązki?
Osobiście uważam, że jako ludzkość zapędziliśmy się z In Vitro. (Czyli całkiem zbędnie wogole to ruszaliśmy). A politycy i media tak nakręciły temat, że już nawet zdrowe płodne pary oddzielają seks od rozmnażania. I zaczynają korzystać z In Vitro.
PolubieniePolubienie
Pełna zgoda. Ludzkość zmierza do samozagłady a rozszerzone techniki „in vitro” mogą to zapewnić. Jednak mimo wszystko warto – nie tylko płaskoziemcom – wyjaśniać takie kwestie jak np.: a/ kiedy zaczyna się człowiek, b/ czym skutkują metody antykoncepcyjne, c/ gdzie przebiega granica zła i dobra w stosowaniu „in vitro”, itd., itp., które skutecznie dzielą społeczeństwo.
Oczywiście jest niebezpieczeństwo, że nie wszyscy zrozumieją np. dlaczego człowiek zaczyna się ok. 3 miesięcy przed zapłodnieniem, ale i nie muszą rozumieć. Ważne, aby innym nie przeszkadzali, nawet w hodowli ludzi, gdzie dopuszcza się pełną aborcję (za zgodą obojga rodziców!) i antykoncepcję.
PolubieniePolubienie
Pełna zgoda, że jak już coś dopuściliśmy do użytku, to należy ludzi uświadamiać po co sięgają. Jednak nie mam bladego pojęcia kto i jak ma społeczeństwo edukować.
Bo już przykład, że jeden ginekolog odmówi czegoś, ze względów medycznych, drugi w podobnej sytuacji z ideologicznych.
Więc tu pytanie skąd ludzie czerpią jakąkolwiek wiedzę o In Vitro? Mnie wychodzi, że od polityków i celebrytów. czasem z jakichś opublikowanych odkryć naukowych. Przy czym chyba mało kto odróżnia czym zajmuje się naukowiec od medycyny czym lekarz.
To też naukowcy odkrywają i publikują wynik badań, choćby leków, których bez danych o reakcjach z innymi lekami żaden szanujący się lekarz nie wprowadzi do leczenia.ale gdy lekarz ma obiekcje to minister podbija pieczątki, że dopuszcza do obrotu…
I tu mamy kolejny problem, ponieważ In Vitro (nie tylko to rozszerzone) powoduje komplikacje choćby do diet, treningów, czy lekarstw, to ludzie nie rozumieją, że adnotacja z In Vitro będzie potrzebna lekarzom dietetykom itd.
I dziecko z In Vitro zostaje dzieckiem z In Vitro na całe życie. Tak jak wcześniak jest całe życie wcześniakiem.
I nie jest to stygmatyzacja dzieci z In Vitro, bo i dzieci „powstałe naturalnie” będą musiały to podkreślać.
Ja wiem, że nie potrafimy sobie jeszcze wyobrazić, że będzie to wyglądało m.in. tak:
Idą dzieci na stołówkę i część będzie będzie mówiła, „ja jestem z In Vitro mnie tego nie wolno”.
Idą dzieci na WF „jastem w sposób naturalny” proszę o inny zestaw ćwiczeń”…
I warto to już dziś przemyśleć jak to rozwiązać.
PolubieniePolubienie
Gdyby udało mi się tę wiedzę przyswoić, mógłbym wystartować w jakimś teleturnieju tematycznym… Świat nigdy nie był łatwy do zrozumienia.
PolubieniePolubienie
Nie martw się, jak dotąd nie ma człowieka, który by mógł opanować tak szerokie spektrum nauki. 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ów profesor wypowiada się na tematy, o których ma mierne pojęcie, bo i na muzyce podobno zna się kiepsko, a poza tym podręcznik powinien być obiektywny, nie służy do ideologicznych przepychanek.
PolubieniePolubienie
Przyznam się, że o kontekście Roszkowski-muzyka nic nie wiem. Natomiast nie mam kompetencji do wypowiadania się o kwalifikacjach Roszkowskiego. Napisał prawdę, a to, że odbiorca był niewłaściwy to już chyba nie jego wina. Przecież książkę, książkę a nie podręcznik, „pisał nie dla idiotów”!
PolubieniePolubienie
Nawet swoją prawdę trzeba umieć przedstawić w szerszym kontekście, a nie wciskać, gdzie popadnie w postaci jednego zdania. Poza tym , powoływanie się na swoje książki i cytowanie swoich fragmentów z innych książek, to już mało profesjonalne, zwłaszcza w przypadku podręcznika.
PolubieniePolubienie
Czy nieumiejętność uzasadnienia „swojej prawdy” oznacza, że jest to kłamstwo? Poza tym „prawda Roszkowskiego” to nie jest tylko jego prawda, ale udowodnione tezy naukowe. Może łatwiej by było podyskutować, gdybyś podała jakiś przykład kłamstwa Roszkowskiego …
PolubieniePolubienie
.tu się wpiszę bo nie otwiera mi się odpowiednie miejsce aby wpisać komentarz….
Stokrotka pisze…
Wydaje mi się a nawet jestem pewna….I to popierają wszystkie chłopy w mojej rodzinie /nawet 14 letni mlodszy wnuk/ ze dzieci z invitro/ jako te bardzo chciane i wręcz wymodlone są bardzo bardzo kochane
PolubieniePolubienie
Ja myślę, że te dzieci są, i powinny być, jeszcze bardziej kochane od tych poczętych tradycyjnie i – ponieważ przyszłość ich potomków jest jeszcze niepewna – życzymy im wszystkiego najlepszego.
PolubieniePolubienie
Aj, chyba trochę przeceniłeś pojemność „chłopskiego rozumu” nadając taki tytuł tej notce:)
Z naturą nie ma żartów – to prawda, ale przecież cała współczesna medycyna działa wbrew naturze nie pozwalając ludziom umierać „jak trzeba” tylko wymyśla wciąż nowe sposoby na leczenie wszystkiego.
To oczywiście nie usprawiedliwia pomysłu na „produkowanie ludzi” ale granica w przekraczaniu praw natury zaczyna być co raz cieńsza.
ps wydaje mi się, że ta kontrowersyjna książka to jednak miał być podręcznik pisany na konkretne zamówienie do nowego przedmiotu szkolnego.
PolubieniePolubienie
Bet są przypadki, gdy medycyna skutecznie skraca życie. Zresztą zadaniem medycyny nie jest skracanie/przedłużanie życia, ale przywracanie zdrowia. Patrząc po przewlekłych chorobach to jednak medycyna nie spełnia swojego zadania. Ale lekarze czują się z tym dobrze. Wprawdzie lekarz np. nie jest w stanie uzdrowić szyjki macicy, ale popisze się udanym zabiegiem In Vitro.
Czyli nie panujemy nad gospodarką hormonalną, ale bawimy się genetyką.
Politycy są jeszcze lepsi leczenie narządów kobiecych potrafią utrudnić, bo przecież im ciężko pojąć, że tabletki antykoncepcyjne są stosowane do leczenia niektórych zaburzeń powodujących bezpłodność.
PolubieniePolubienie
@Bet
Miałem podobne obawy, że tak złożonego problemu jakim jest stosowanie „in vitro” nie da się zamknąć nawet w kilkunastu tomach naukowych. Dlatego nadal dla jednych człowiek zaczyna się a/ od chwili zapłodnienia, dla innych b/ ok. 3 miesiące przed zapłodnieniem, a jeszcze dla innych c/ dopiero, gdy ukształtują się wszystkie elementy CUN (Centralnego Układu Nerwowego), czyli gdzieś od 8 tygodnia ciąży do ok. 4 roku życia.
Podobnie jest chyba z eutanazją, chociaż tu wektor jest dokładnie odwrócony, czyli powinniśmy chronić osoby sprawne umysłowo, i pozwalać na umieranie tym, których umysł już nieodwracalnie umarł. Trąci to eugeniką, ale jest chyba lepsze od tego co się teraz dzieje.
Co do kwalifikacji książki/podręcznika Roszkowskiego to, nie mając takiej wiedzy jak Ty, podzielam pogląd, że „dzieło” to trafiło pod niewłaściwy adres.
PolubieniePolubienie
Z tego co obserwuję tu na Ziemi wolałabym mieszkać na Marsie, bo może tam by było normalnie.
PolubieniePolubienie
Nie bardzo wiem co uważasz za normalność, ale podzielam pogląd.
PolubieniePolubienie
Naukę uważam za normalność Andrzeju!
PolubieniePolubienie
Ciekawe co ja mam tu począć, bo naukę uważam za normalność, aczkolwiek stosowanie nauki prowadzi czasem do wypaczeń tego co uważaliśmy za normalność.
Na przykład 7 lat narzekamy, że nasz rząd stosuje na nas naukę (opozycja też). Niestety sposób mówienia wywoływania wrażeń, grania na emocjach to zwykłe zastosowanie retoryki, marketingu socjologii i psychologii.
Tak więc są nauki, które lepiej by nie były stosowane w życiu. Każda broń to efekt postępu nauki. Jednak średnio mam ochotę na eksperyment pt. Jak ciała Polaków reagują na atom.
Tak jak nas przeraża zastosowanie w praktyce wiedzy o skórze. Z punktu naukowego skóra homo sapiens sapiens nadaje się do oprawiania książek. I jedno państwo nawet z tej wiedzy z powodzeniem korzystało. Wogole to jest przykład państwa, gdzie wszystko było podporządkowane nauce. I w temat In Vitro jak najbardziej III rzesza się wpisuje.
I nie piszę tego by ktoś podpinał In Vitro pod to, że złe, bo związane z 3 rzeszą, tylko byśmy się przyjrzeli prawdziwym kosztom nauki.
I te zabiegi są dalej tak „przyjemne” jak to opisywały więźniarki. I też to kobiety chcące korzystać powinny wiedzieć, że to jest zabieg bolesny.
PolubieniePolubienie
Co byś Bartku nie napisał, to każdy, kto nie może mieć dzieci, a bardzo pragnie, to in vitro jest wielką szansą.
PolubieniePolubienie
Nie napisałem, że In Vitro nie jest szansa, nie piszę, że dzieci z In Vitro nie są dziećmi. Niezależnie od metody poczęcia, dziecko zaczyna się wcześniej. Chociaż może lepiej by Andrzej to opisywał, bo ma dar docierania do umysłów.
To co piszę ma tylko jedno przesłanie: nie pędźmy na oślep za nauką. Za nim się bierzemy za zastosowanie czegoś przemyślmy „za” i „przeciw”. Szczególnie, że odpowiedzialność spada na rodziców, a konsekwencje będzie ponosiło dziecko.
Chociaż historia Homo Sapiens uczy, że nigdy się nie przejmował potomstwem. Przykładem jest naturalna hodowla wspierana 500 plus, ale wycinka drewna (to będą chyba beztlenowce te dzieci?!)
Zresztą sapiens ma jakąś autodestrukcję w sobie. Nauczył się obróbki metalu to zrobił miecz, ogarnął trochę fizyki jądrowej zrobił bombę. Zauważył, że można bawić się genami to z grypy wyhodował covid.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tak się złożyło,że o geny omf etosu walczą u nas 2 choroby (przynajmniej werbalnie). 1 to choroba smoleńska,zaś 2 to w czystej postaci hipokryzja.O pierwszej szkoda sobie język strzępić gdyż istnieje prawdopodobieństwo iż za kilka lat,gdy wahadło historii znów zawróci,chorych będą wytykać palcami jak komunistów. Może więc zatrzymam się na hipokryzji w części dotyczącej in vitro.
Otóż oficjalne dane podają,że od końca niesłusznej epoki,spada przyrost naturalny
co grozi tym iż za dekadę nie będzie miał kto głosować na etos.Jako iż mądrzy inaczej doszli do wniosku,że młodzi ludzie zaczną się pier..gdy dostaną tzw 500+
jako odszkodowanie za brak środków antykoncepcyjnych.Zgodnie z tradycją nic z tego nie wyszło,gdyż jedyną grupą społeczną która z dobrodziejstwa skorzystała
pozostali Cyganie(tfu.Romowie).Ale przecież jest w kraju dość spora liczba ludzi którzy są skłonni olać łaskę etosu byle to dziecko posiadać.Wydawałoby się ,że Państwo powinno takim obywatelom pomagać na każdym kroku.Ale nie, gdyż psy ogrodnika vel tzw kajigodki wolą przeszkadzać na każdym kroku.Pieniądze dla banderowców zawsze się znajdą,ale dla swoich nie.Ma to swój sens gdyż wygląda na to,że zamiast wydawać kasę na jakieś kilkaset Polaków,którzy nie wiadomo czy będą głosować w przyszłości na pisuaruf,lepiej ściągnąć kilka milionów którzy w dowód wdzięczności oddadzą na nich głos.A do dziadowstwa są przyzwyczajeni.
Jak już kiedyś napisano,nasi potomkowie przeklną ten moment w którym obalono komunę i do władzy doszli pacjenci.Ale to już będzie na Kołymie.
PolubieniePolubienie
Pełna zgoda z tym co napisałeś. Problem w tym, że – jak zwykle – tylko w nieznacznej części Twój komentarz odnosi się do tematu in vitro …
PolubieniePolubienie
To prawda,lecz zacząłem się rozwlekać i nie doszedłem do meritum jakim jest wwym podręcznik.Skąd inąd trudno mi się do niego odnosić w sensie stricte skoro go nie przeczytałem,podobnie jak większość zabierających głos na jego temat.Ale skoro oni mogą więc dlaczego nie mogę się oprzeć na zdaniach takich tuzów jak Ziemkiewicz czy Lisicki.Z dotychczasowego doświadczenia przekonałem się,że 90% ich wypowiedzi ma nie tylko głęboki sens,ale oparte jest na faktach.Jeśli oni,pomimo przewertowania corpus delicti nie znaleźli inkryminowanych wersetów,
czyż cała wrzawa jaką rozpętali nieszczęśni pełofcy nie jest jakimś tematem zastępczym za rtęć tuskopodobnych?Może więc znajdą się (na ochotnika!) zabierający tu głos ( naturalni ci którzy przeczytali) i zacytują te zbrodnicze obelgi wobec biednych ofiar in vitro.I dopiero wtedy będzie można rzucić się autorowi do gardła.Niniejszym kajam się za ustawiczne zbaczanie z tematów tytułowych.Choć wolę to niż wtrącanie dygresji o zbrodniach Putina.
PolubieniePolubienie
Jak wiesz (piszę w poście) ja również nie przeczytałem książki Roszkowskiego, ale głos zabieram, bo z posiadanej wiedzy praktycznej i teoretycznej raczej nie powinienem milczeć. W przeciwieństwie do Ciebie (to mi się rzadko zdarza 😉 ) ja oparłem się na fragmentach książki cytowanych w necie, bo nie ufam tłumaczeniom, opiniom, czy komentarzom z drugiej ręki. Już od pierwszych napaści na Roszkowskiego zorientowałem się, że krytykanci nie bardzo wiedząc o co chodzi walą na oślep licząc, że trafią w czarnkowego potwora. Może więc Pan Bóg doniesie te kule … 😉
PolubieniePolubienie
Nie znam się na tych wszystkich zagadnieniach związanych z in vitro. Mam jednak wrażenie, że rozwój cywilizacji jedna ręka daje a drugą zabiera. Odwlekanie ciąży na rzecz ustawienia się to być może jeden z głównych powodów późniejszych problemów. Do tego dochodzi stres, bele jaka dieta i problem gotowy. Nie czytałem książki prof. Roszkowskiego, na szczęście mnie to już nie dotyczy. Rozumiem potrzebę pomocy przy bezpłodności. Nie podejmuje się jednak określenia gdzie kończy się miłość a gdzie zaczyna technologia…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Problem płodności jest jeszcze bardziej złożony. I będzie się nawarstwiał dopóki nie zaczniemy traktować każdego organizmu indywidualnie.
Przykładem jest niereformowalny wf. Przy zmienionej diecie. Inaczej pisząc wymagania obciążeniowe powinny maleć. Ale to tylko wierzchołek góry lodowej…
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Wprawdzie nie do mnie był kierowany ten komentarz, jednak wydaje mi się, że nie warto rozszerzać tematu niniejszego posta związanego z bezpłodnością i metodami in vitro o „problem płodności”, bo to może zaciemnić i tak już bardzo ściemniony obraz sztucznego zapładniania.
PolubieniePolubienie
@widzianezekwadoru
To bardzo ważna sentencja jaką wyraziłeś w ostatnim zdaniu swojego komentarza. Myślę, że nie byłoby aż takich problemów z bezpłodnością gdyby pomiędzy miłością, a technologią pojawił się rozsądek.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Co do ostatniego zdania chciałbym zauważyć,że jest to marzenie ściętej głowy.Być może znów zbaczam z tematu,ale chciałbym zacytować news sprzed kilku tygodni jaki pochodzi z GB.Otóż pewna prof.wyższej uczelni została wywalona z pracy gdyż nie dała się nawrócić na wiarę rowerową i uporczywie twierdziła iż rodzina składa się z męża i żony.Idąc tym tropem jestem skłonny założyć się iż następca Czarnka
(z totalsuf) chętnie wprowadzi jewropejską inkwizycję choćby tylko żeby było inaczej.Na marginesie podobne hece dzieją się już na U.Poznańskim i Warszawskim.Nawet jeśli uznamy iż PiS to dopust Boży, to na kogo tu głosować
żeby nie wpaść z deszczu pod rynnę.Po IV dekadach chyba powinniśmy od nowa zdefiniować słowo rozsądek.Może więc,kajigodki wkrótce zakażą prawdziwym Polkom łykać, jeśli tylko poprawi to przyrost nat.
PolubieniePolubienie
To nie jest zboczenie, ale totalne odejście od tematu. Warunki społeczno ekonomiczne, a głównie problem, czy wybrać „ustawianie się w życiu”, czy zakładanie rodziny – nawet nienormatywnej, ale pełnej z potomkami – oczywiście mają olbrzymie, może nawet najważniejsze, znaczenie dla poprawnego funkcjonowania społeczeństwa, jednak tutaj nie chciałbym rozwijać tego tematu, bo zrobi się „pożar w burdelu”. Podobnie jest z wtrącaniem kwestii politycznych. A więc jak biomedycyna to tylko biomedycyna, czyli tylko „in vitro”.
PolubieniePolubienie
A ja Andrzeju mogę zboczyć z tematu? Społeczeństwo nasze jest całkiem nie gotowe na In Vitro. Musi to być jakiś „polski genom” skoro „obrońcy naturalnie poczętych” tracą zainteresowanie życiem po porodzie. Zwolennicy In Vitro dokładnie tak samo.
Dziś niestety osoby poczęte tą metodą nie mają prawa wypowiedzi na temat tej metody.
In Vitro dało nam dużo… Najczęściej to czego nie chcą pro invitro. W dodatku „anty” nie chcą się przyznać „że to nie do końca tak”.
I mamy to co mamy, czyli TVN wrzeszczy o IN Vitro, ale to tv Trwam zatrudnia osoby poczęte w ten sposób.
Dla mnie sprawa jest prosta, weź na bary to co powołałeś do życia. Bo niezależnie od metody dwoje ateistów może społodzic kardynała! I odwrotnie.
PolubieniePolubienie
To ja też zboczę. W zasadzie nie mam nic przeciw zbaczaniu, a nawet zbączaniu, jednak czytając nasze wypociny Czytelnicy chcieliby mieć pewność, że jak wyświetlą post o in vitro to w nim będzie o in vitro. Jest też odwrotna kwestia, bo być może ktoś chciałby przeczytać Twój komentarz o ateistach płodzących kardynała, ale nie znajdzie tego pod postem o in vitro.
Nie zwracałbym na to uwagi, gdyby nie to, że posty są czytane także przez naszą Polonię rozsianą po świecie.
PolubieniePolubienie
To jeszcze raz sobie „zboczę”, tym razem na temat już samego przedmiotu HiT. W poście sugerujesz, że akurat ten akapit powinien być dla 21+
W normalnych warunkach to zdanie może zapamiętali by jacyś kujoni. Jeśli chodzi o szkoły średnie.
Za sprawą „burzy”, o „hodowli ludzi” mówią już wszystkie domy, a dzięki protestującym przeciwko podręcznikowi, zdanie słyszały wszelkie przedszkolaki… Wątpię jednak, że one zapamiętają kto co jak i dlaczego powiedział…tylko samo zdanie.
Swoją drogą pamięć homo sapiens ma krótką.
Samo zdanie: „sprzeciwiam się hodowli ludzi. Głosuje przeciwko In Vitro” wypowiedział w 98 roku Bronisław Komorowski.
Natomiast ja spotkałem się z pojęciem hodowli ludzi mając 10 lat na lekcji geografii. W tym czasie bowiem nauka ogłosiła sukces nazwany owieczka Dolly. I lekcja potoczyła się w kierunku zagrożeń i szans.
Myślę, że przy takiej kadrze jak miałem to nawet HiT nie byłby w stanie wyrządzić szkód jakiemukolwiek umysłowi.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To nie akapit powinien być dla 21+ ale cała książka/podręcznik. Wchodzimy znowu na jakiś ślepy tor … podręcznik, jeżeli ma być podstawą jakiegoś przedmiotu powinien zawierać łatwo przyswajalną wiedzę weryfikowaną egzaminem. Tutaj jednak potrzebna jest wiedza z zakresu biochemii i biofizyki kwantowej i to przesądza o niskiej przydatności tej „pomocy naukowej”. Kwestię kwalifikacji kadry nauczycielskiej pominę, bo to znowu mocno odbiega od tematu in vitro. Liczyłem, że podejmiesz polemikę nt „za lub przeciw” tezom Roszkowskiego, o co niedawno sam zabiegałeś …
PS. Temat kwalifikacji nauczycieli też znajdzie się na tym blogu.
PolubieniePolubienie
Napisałem „akapit” bo chyba cały podręcznik nie jest o samym In Vitro, wszak rząd ma duże ambicje odnośnie tego przedmiotu.
Łatwo przyswajalna wiedza w podreczniku 🤔 od reformy z 99 nie spotkałem takich cudów. Wtedy nawet seria „i Ty zostaniesz Pitagorasem” została zastąpiona podręcznikami do matematyki typu nie jesteś magistrem matematyki to nie zrozumiesz.
Polemikę za i przeciw tezom, by obalać wymienione tezy musiałbym obalać własne wpisy. I negować istnienie medycyny. Hodowla ludzi jest jednak szersza, bo nawet dzieci „produkowane naturalnie” w praktyce zaczynają spełniać przesłanki hodowli. Witaminy podawane kobiecie w ciąży przestały służyć do podtrzymania ciąży czy prawidłowego rozwoju płodu. Już część kobiet po przeczytaniu „poradników” zmienia dietę, aby wykształcać odpowiednie cechy u przyszłego dziecka. Część włącza muzykę „odpowiednią dla dziecka” by wykształcić zdolności rytmiczne. A że In Vitro daje większe możliwości to liczenie, że ludzie się powstrzymają przed pokusą to marzenia. Konsekwencje też będą dziś „dziecko z poradnika” bardziej przypomina dziecko z ADHD niż geniusza.
Co do motywacji prof. Nie mogę się odnieść nie jest to mi znana osoba (nawet z mediów), więc trudno byłoby wyciągnąć wniosek czy napisał
a) ku przestrodze.
b) dla kasy.
c) politycznie.
Z tym, że nie ma to większego znaczenia. Ważna jest treść.
W ulu popełnisz błąd to albo Ci się pszczoły wyroją, albo pozabijają. W przypadku człowieka, to co jak widzisz, że coś poszło nie tak i widzisz na etapie płodu to skasujesz „projekt dziecko”, a co jak zobaczysz na etapie 5,7,13 roku życia? O dzieciach z In Vitro w domach dziecka mało się mówi. Jednak klinki zaczynają domagać się deklaracji, że nie oddano do adopcji.
Dlatego pytałem skąd ludzie czerpią wiedzę o In Vitro. Bo wszędzie napotykam się na śmiech, gdy ktoś wspomni o powikłaniach. Jednak, gdyby nie występowały to chyba kliniki nie stosowałyby klauzuli, że nie biorą odpowiedzialności za niektóre z nich? Oczywiście jest też kwestia, że część z nich może wystąpić zawsze przy porodzie, aczkolwiek czy o niektóre nie łatwiej gdy wystepuja problemy z drogami rodnymi?
I tak jak dla mnie In Vitro to temat na przedmiot Biologia/wiedza o rodzinie/wychowanie do życia seksualnego. Natomiast od wzajemnych zachowań dzieci wobec siebie (gdy usłyszą czy na przedmiocie, czy w TV, że są lepsze/gorsze bo „naturalnie” czy inną bzdurę typu są lepsze / gorsze bo są ateistami/katolikami) to jest etyka/godzina wychowawcza/pedagog/psycholog szkolny.
Swoją drogą ciekawe czy zmienia podręcznik do historii i zniknie duma z tego, że człowieka odróżnia od zwierząt m.in. to, że nauczył się hodowli.
Myślę, że za 6 lat zobaczymy efekty ksiazki… Wysyp In Vitro.
Jednak nawet dziecko z In Vitro da się ukryć jego pochodzenie przed rówieśnikami.
Gorzej jest z dziećmi z nadwaga, gdzie cały kraj wrzeszczy walczymy z nadwagą, a dla dzieci „nadwaga” to kolega/koleżanka.
PolubieniePolubienie
No nie wiem, czy ta „wiedza” o in vitro wejdzie do chłopskich rozumów, bo opisujesz skutki, a nie konkretne techniki, które mogą zapobiec skutkom.
PolubieniePolubienie
Punkt pierwszy: ja nie chcę by ta „wiedza” się utrwaliła. Nauka idzie na przód i nie wiem, czy za kilka lat nie będziemy w stanie takich problemów wyeliminować. In Vitro z lat 90, nie jest dzisiejszym, dzisiejsze nie jest tym czym ta metoda będzie za 5 lat.
I tak jak jeszcze 20 lat temu przy pszczołach „zabijano” zbyt stara matkę, a natura robiła swoje, 10 lat temu mieszano gatunki, a dziś matkę kupujesz tego samego gatunku, ale z setek km od domu, lub gdy masz kilkanaście domów to masz całe obliczenia co, z którego ula w którym roku. Po co „pier… o pszczołach”? by przemyślano temat na prostszym organizmie niż człowiek. I jednocześnie by ludzie przemyśleli doniesienia medialne. Człowiek ma tendencję wrzucania do jednego worka. Widzi martwą pszczołę już jest „że opryski itd” , a najlepiej że wycinka lasu i zmiany klimatycze. Jednak „eko spec” nie jest w stanie mi powiedzieć czy widział martwą matkę, Trutnia, trutowkę czy robotnice. Ale ma pewność, że to wina samochodu spalinowego i PiS ew. smogu.
Kto powie, że słuchając „ekologów” wyhodował trutowkę, która leży martwa, bo w gnieździe była silna królowa?
Niby nie na temat. Aczkolwiek wprowadzono dużo z ula, że sam się czuje jak w jakiejś pszczelej hodowli. Co robią pszczoły by było mało trutówek i jedna matka? Ano dieta…
Więc kilka pań może przeczyta moje wypociny coś czego nie nazywasz wiedzą. I stwierdzi, czy aby na pewno In Vitro, a może jednak czekolada i cukier do herbaty. (Oczywiście wcześniej skonsultuje to z lekarzem itd.) Uproszczony model to oczywiście (bo by poznać przyczynę trza konkretny przypadek).
Po drugie: to rodzice decydują co robią. Mam pisac jak zapobiegać skutkom? Mogę to co robię zawsze, czyli podać za i przeciw metodzie, wskazać rozwiązania alternatywne „nawet te co nazwiesz dla plaskoziemców”. Masz temat ogólny „In Vitro”, a ja podkreślam do znudzenia, że jest dużo indywidualnych cech. To też nie ma jedynej słusznej diety, jedynie słusznego przebiegu In Vitro, czy jedynej słusznej hodowli „naturalnie poczętych z poradnika przyszłej matki”. Co poradzę taka jest natura. by polecić / odrzucić poradnik. Musiałbym odnieść się do tego co poradniki pomijają, czyli że każda matka jest inna. Czyli bez dokumentacji medycznej ani rusz. W temacie ogólnym można jedynie w stylu „uważaj na”.
Lekarz prowadzący ciążę (kontrolując kolejne etapy rozwoju hodowli, bo czym innym jest, gdy kobieta idzie do lekarza, bo coś w związku z ciążą ja niepokoi, czym innym, gdy ktoś ustawowo kontroluje każdy etap) wymaga badań moczu, krwi, USG. A czasem kilku innych dodatkowych. Czy to świadczy o jego braku kompetencji?
No właśnie. Nie mam pojęcia, która czytelniczka tego bloga na co chorowała jakie ma stężenie i których hormonów. Tym samym moje „porady” 3 przypadki uchronią od ADHD, ale 4 kobieta straci ciążę i wyląduje z powikłaniami zdrowotnymi na lata.
Może lepiej napisze o tym książkę. „Hodowla Homo Sapiens Sapiens oczami plaskoziemca praktyka” i podtytuł „niebezpieczne dla ludzi wyhodowanych bez podstawowego organu decyzyjnego”. Co myślisz? Będzie hit?
PolubieniePolubienie
Myślę, że słynny już cytat : „ …aby język giętki, powiedział wszystko, co pomyśli głowa…” będzie tu dobrą odpowiedzią na Twoje wątpliwości. Oczywiście w czasach Słowackiego „pisarzy” było niewielu, więc przekaz narodowego wieszcza należy uaktualnić i dodać, że poza językiem chodzi też o „pióro”, czyli możliwość artykułowania swoich myśli. Co myślę o Twoim pomyśle napisania książki? Sprawa jest prosta, każde zdanie powinno być logicznie i kontekstowo osadzone w realiach. To samo odnosi się do szerszego zbioru zdań, wątków, rozdziałów, i całości „dzieła”. Gdybyś uwzględnił to, że już tytuł tego posta odnosi się do „chłopskiego rozumu” to pewnie byś nie starał się epatować wiedzą o pszczołach, pieluchach, zapachach narządów rodnych, ateistach płodzących kardynała, itd., itp., … A tak jak we Wszechświecie … na początku był chaos … Myślę, że Twoja książka na pewno by była hitem tylko, czy dałbyś radę opatrzyć ją krótkim tytułem?
PS. Ja już podziękuję za wielce frapującą dyskusję.
PolubieniePolubienie
Jak na chłopski rozum to dość prostym językiem i to obrazkowym, bo jak sobie czegoś umysł chłopski nie wyobrazi to jedyne co powie to „nie wiem”. Przy czytaniu książki to jednak porażka dla jej autora. Przy blogach jest inaczej. Zawsze można komuś napisać, że „nie dla idiotów lub plaskoziemcow”. Nie obrazi się bo nie jest pewien czy to do niego. I już się nie odezwie by nie wyjść na idiotę.
Tylko tu się troszkę przypomina anegdota.
„Profesor: proszę nie zamykać okna orłów tu nie ma nie wylecą. Po wykładzie wychodzi wykładowca, a student do niego: a Pan profesor też drzwiami?”
In Vitro na chłopski rozum sprowadziłoby się do obrazu znanego z hodowli ptaków.
(Bo większość ludzi nie wie jak wygląda jajeczko u kobiet). Przy czym ludzkość chętnie wstrzyknie pod skorupkę np. zielony pigment bo mu się marzy zielony kurczak. (Czym uszkodzi) Bardziej rozgarnięty hodowca wstrzyknie hormony. Bardziej zaawansowane to wstrzykiwanie genów (dla chłopskiego umysłu starczy pojęcie substancji) w konkretne miejsce w jajku. Oczywiście gdy zachodzi niepożądaną reakcja lub ryzyko tej reakcji to z jajka też się wyciąga).
I w zasadzie na samych kurczakach eksperymenty są zakazane. Stąd nie znamy wielu kombinacji genetycznych. Bo efekty sprawdza się na dorosłych kurczakach.
Jak ktoś potrzebuje do tego wmieszać nanotechnologię to może zamówić firmach Tesla lub Samsung. I też się wstrzykuje.
Dorosła kura zbędna, tylko inkubator wystarczy, czyli lampy.
Tylko nie krzyczeć mi tu, że kura z In Vitro smakuje wam i gotuje się inaczej niż ta naturalnie poczęta. Nie biorę też odpowiedzialności za wasze kurczaki.
W przypadku kobiety różnica jajeczko mniejsze, ale bardziej wypełnione genami. No i oczywiście tez trzeba umieścić w inkubatorze, czyli w przyszłej matce.
P.S. zrozumialem przesłanie Andrzeju więc obiecuje już nigdzie nie dyskutować z Tobą więcej.
PolubieniePolubienie
Sztuczne poczynanie życia ludzkiego – bo o ludziach, a nie o pszczołach, czy zielonych kurczakach jest ten post – to w zasadzie ok. 17 rozpracowanych technik postępowania. Gdyby do tego dodać jeszcze metody zbliżone do inseminizacji i domowych praktyk (w stylu naprotechnologii), to mamy ponad 25 oddzielnych procedur, gdzie tylko ok. 5 opiera się na czystej genetyce. Nie wiem więc czemu mamy ciągle rozprawiać tylko o genetyce, której i tak nie pojmie „chłopski rozum”. I to jest sedno mojego postu, chodzi o to, aby nie używać pojęcia in vitro tam, gdzie nie ma ono wyraźnej destynacji, np. w produkcji sztucznego mięsa, czy hodowli zwierząt. Oczywiście można raz, czy drugi zażartować sobie, np. z tych „niebieskich oczu”, ale na dłuższą metę „sie nie da”.
PolubieniePolubienie
Ja jestem za in vitro. Oczywiście, że nie znamy prawdziwych konsekwencji i trzeba czasu na to, żeby to zrozumieć, udskonalić, albo chociaż poprawić błędy w metodzie, ale na tym polega nauka. To tak samo jak z laserową korekcją wzroku- są ludzie, którzy nie mają za bardzo wyboru i muszą się poddać leczeniu, są tacy, którzy po analizie za i przeciw stwierdzają, że bilans będzie korzystny, są tacy, którzy się boją, są tacy, którzy wolą poczekać i sprawdzić co się stanie z tymi, którzy zdecydują się na zabiegi jako pierwsi i tak dalej. Przy obecnych problemach z płodnością, szajsowym żarciu, edukacji i robieniu kariery (co nie jest już moim wyborem, tylko narzuconą kolejnością rzeczy), przy rozpieprzonych hormonach i stresie, in vitro niedługo będzie jedyną opcją na potomstwo. Szczerze powiedziawszy, ciąża i rodzenie tak bardzo mnie obrzydza i przeraża, że wolałabym, żeby ludzie byli z probówki lub sztucznego łożyska, choć to pewnie by nas wykończyło energetyczno-fizycznie. Niestety to co naturalne działa lepiej, ale niestety natura też nie wymyśliła tego w zbyt inteligentny sposób.
Kilka razy przez komentarze przewinęło się, że człowiek zaczyna się trzy miesiące przed zapłodnieniem i miałam pytać dlaczego. Ale potem sobie pomyślałam, że w takim razie zasada ta dotyczy nawet par, które nie chciały a wpadły, a także dotyczy gwałtów i w tym momencie ta koncepcja jest tak bardzo obrzydliwa, przerażająca i pokazująca, że nie mamy wpływu na swoje życie, że chyba nie chcę już pytać.
PolubieniePolubienie
Nie wiem, czy jestem „za, czy przeciw” in vitro, bo to zależy od okoliczności w jakich jest ono stosowane. Jeżeli jest to wyczekiwane rozwiązanie m.in. dla bezpłodnych małżeństw, albo odpowiedzialnych osób chcących założyć rodzinę to jestem za. Jeżeli jest to jednak jakaś fanaberia (kolor oczu, prezent na gwiazdkę, itd., ) to jestem przeciw, bo „człowiek, to brzmi dumnie”.
Oczywiście masz rację w kwestii „bycia w stanie błogosławionym”, że jest to pewnego rodzaju dyskryminacja wyzwolonych kobiet. Ale jest „coś za coś”. Jak widzimy nawet w królewskich rodach mści się komfortowe „robienie dzieci” poprzez wynajęte do tego surogatki, mamki, opiekunki, guwernantki, trenerki, itp. guru przyszłego człowieka. Pytanie: „Czy robić dzieci, czy karierę?” jest więc nadal aktualne.
W tym przewijającym się motywie: „… człowiek zaczyna się trzy miesiące przed zapłodnieniem …” zakradł się b. istotny błąd. Chodzi nie o trzy miesiące, ale o około trzy miesiące. Jest to czas w którym u mężczyzny wymienia się zawartość plemników umożliwiająca szybszą ewolucję:
https://portal.abczdrowie.pl/spermatogeneza
Po tym okresie ok. 3 mcy genom mężczyzny pozostaje taki sam, ale zdolność łączenia się (wymiany) z genami kobiety ewoluuje i ulega zmianie w kontekście czystej ewolucji. Nie udowodniono co konkretnie powoduje zmiany, ale statystycznie wynika, że geny M/K „rozmawiają ze sobą” dobierając optymalne połączenia genów. Jeżeli jest to niemożliwe to nie dochodzi do zapłodnienia. To b. złożony temat, bo – jak zauważyłaś – odnosi się tylko do par, które „chodzą tylko ze sobą”. Ten fakt wykorzystał Kościół „wprowadzając” pojęcie naprotechnologii.
PolubieniePolubienie
Obawiam się, że ,,prezent na gwiazdkę” też można sobie zrobić naturalnie, ale nadal będzie to w imię ,,prezentu na gwiazdkę”. I tak pewnie do tej pory wszyscy robili sobie dzieci- jako prezent dla małżonki, żeby w końcu przestała marudzić : )
Ah, ok, chodziło o proces powstawania plemników. Hym, ale w tym momencie nadal nie powinniśmy mówić, że człowiek powstaje trzy miesiące przed zapłodnieniem, tylko tam naprawdę poswtaje wraz z powstaniem/ urodzeniem się jego matki, bo kobiety przychodzą na świat z kompletem jajeczek. Dlaczego więc liczymy od początku życia plemnika, a nie od początku życia komórki jajowej? Może i plemniki z jajeczkami sobie gadają, żeby stworzyć optymalnego człowieka, ale uważam, że i tak lecąna sztukę i zadowala ich bylejakość, byle mniej więcej ten człowiek działał. Niestety nie tworzą ,,najgenialniejszej” opcji, bo wtedy mało ludzi by się rodziło.
PolubieniePolubienie
Jeżeli przyjmiemy, że część zapłodnionych zarodków powstaje przypadkowo, jest niechciana, albo jest ofiarą pękniętego kondoma, czy wynikiem błędu produkcyjnego (np. nieudana skrobanka), to masz rację, takie życie liczy się od chwili zapłodnienia (nie chcem, ale muszem). Ale są także przypadki wyczekiwania na poczęcie człowieka, który będzie „brzmiał dumnie”, o pięknych cechach osobowościowych i wtedy okazuje się, że pary „chodzące” ze sobą, i tylko ze sobą, mają większe szanse na taki sukces. Nie jestem fantastą i rozróżniam okres kiedy plemniki i jajeczka gadają ze sobą (nie tylko w jajowodzie!) od faktycznego zapłodnienia i powstania zarodka, bo powstanie projektu to nie to samo co wykonanie po kilkudziesięciu latach.
Plemniki, przechodząc zmiany w okresie spermatogenezy, potrafią zdeterminować format przyszłego człowieka. Tego nie potrafi ani kobieta, ani nauka. Badaniami (chyba na Stanfordzie) udowodniono, że ten sam plemnik w jednym jajowodzie jest nieaktywny, a w innym staje się zwycięzcą i terminatorem. Natomiast cudem jest analiza genów jaką w ciągu kilku sekund przeprowadza jajeczko na zbliżającym się plemniku, tego nauka też nie potrafi. Na razie. 😉
PolubieniePolubienie
Ludzie z wpadek też potrafią być świetni, a ci wyczekiwani potrafią być rozczarowujący.
Podsumowując krótko, mnie cud życia aż tak bardzo nie jara, może dlatego, że jako kobieta czuję się bardziej ofiarą tego całego układu. Zauważyłam, że mężczyźni częściej jarają się tym, jakim cudem jest życie. Nie potrafię wykrzesać z siebie takiego podejścia. Dla mnie dawanie życia, ciąża i rodzenie jest uwłaczające. I tym bardziej uwłaczające, że te komórki rozrodcze mają więcej do gadania niż ja, ba, nawet więcej, one robią sobie wszystko po swojemu. Może kiedyś mi się to zmieni. Nie, chyba marne na to szanse.
PolubieniePolubienie
Zestawiłem „wyczekiwanych i wpadkowiczów” tylko po to, aby uzmysłowić różnice kiedy oni powstają, bo to, że plemniki i jajeczka gadają dowodzi tego, że natura, a nie tylko my, ma swój dominujący udział w prokreacji. Co do cudu to nie chodzi mi o to co się dzieje w łonie matki, bo tu już działa algorytm, i mamy też sztuczną macicę z jajeczkami, ale o to, że proste związki biochemiczne, niedostrzegalne gołym okiem zawierają kod dla wyprodukowania człowieka. Ten cud zresztą powiela się zgodnie z prawem fraktali, bo geny są kodowane białkami, a białka kolejnymi genami, dalej nasza nauka na razie nie sięga. I mam nadzieję, że na tym poprzestaniemy z majstrowaniem przy genach.
PolubieniePolubienie
Nadal, jako że mam obsesję na punkcie kontoli, trochę drażni mnie fakt, że te komórki będą sobie ze sobą gadać bez mojego udziału. Bo to ja chciałabym je zmusić do jakiejś konkretnej opcji, a nie czekać na ich fantazję twórczą 😀 to dlatego
PolubieniePolubienie
Trafiłaś w sedno tego posta. Bo właśnie chodzi o to, aby nie epatować Czytelników rzekomą lub powielaną wiedzą, ale na „na chłopski rozum wziąć” to co nauka wie o in vitro. Najważniejsze to to, że istnieje już kilkanaście technik in vitro, i są one na tyle różnorodne, że bez sprecyzowania o jaką technikę chodzi wszelkie dyskusje są bezprzedmiotowe. „DNA to nie wyrok i nie jesteśmy na niego skazani. Geny można zmienić” – polecam Tobie i Bartoszowi m.in. ten link:
https://www.focus.pl/artykul/epigenetyka-wytrenuj-dna
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję za podesłanego linka. Odniosłem się w wypowiedzi jak natura w uproszczeniu segreguje, a jak człowiek chce segregować. Coś na zasadzie, że natura ma opory łączyć Rh + i Rh – ludzkości oczywiście udaje się metodą In Vitro dopilnować by zarodek nie poległ już na tym etapie, ale efekty z In Vitro pozostają podobne co u par, którym się udało naturalnie przy konflikcie serologicznym.
O tym, że geny można zmieniać (w pewnym zakresie), to już pisaliśmy. Przy czym ludzkość w większości nie patrzy co z czym się wiąże. Co jest za co.
Typu dobiorę sobie oczy u dziecka jakie chce, ale mogę stworzyć problem z wątrobą.
Zresztą u dorosłej osoby też by się dało zmienić kolor oczu, jednak zapłaci się za to problemami z innymi narządami.
Zresztą co porobiły sobie niektóre osoby na siłowniach szprycując się hormonem wzrostu?
PolubieniePolubienie
Nauka miewa problemy, gdy analizuje jajeczka pod względem, że to są płyny. A niektórzy pomimo, że już udowodnione o kodach genetycznych podchodzą do jajeczek że są takie same.
Gdy już patrzy się głębiej to chociaż trudno sobie wyobrazić jajeczko przypomina bardziej mikroprocesor i tak się zachowuje stąd nie ma problemu z selekcja. Gdyż jajniki dokładnie wprogramowały co ma szukać. (Więc na poziomie natury to jajniki zajmują się „genetyką jajeczka” niby oczywistość, ale w dyskusji wynika jakby to jajeczka decydowały stąd znów tworzy się pogląd jakby kobieta nie miała wpływu). W ujęciu uproszczonym każde jajeczko ma swój indywidualny zapach. Plemniki też. No i narządy kobiece też. (To wszystko ma znaczenie przy leczeniu bezpłodności). Jak też jak na „czuja” następuje zapłodnienie.
W przypadku in Vitro „czuj” jest eliminowany. Bo nie zareaguje żaden narząd kobiecy, bo jest nieobecny. Zresztą jajeczko dostaje igłą więc nie protestuje.
Tu też trzeba zaznaczyć, że w przypadku in Vitro, gdy ktoś chce dziewczynkę nie jest potrzebny plemnik. Niestety losy kobiet tak stworzonych nie są opisane, więc nie wiem jak z płodnością i zdrowiem u nich.
PolubieniePolubienie
Tu się wtrące. Napisałaś, że natura zadawala się bylejakością i jajeczka i plemniki nie tworzą najgenialniejsze opcji.
Kwestia tu jest, definicja i wymagania jakie stawia natura, a jaka stawia ludzkość.
Natura nie interesuje się całkiem szkołami, pracami itd. To też nawet nie zamierza tworzyć „ucznia na piątkę”. Jedynie może zaopatrzyć po rodzicach w cechy przetrwania. Czyli jeżeli wyjdzie naturze „mistrz ściągania” to znaczy, że dokonała swojej pracy wzorowo. Również jeżeli w chwili zagrożenia dziecko „w ryj dać umie dać” lub uciec w chwilach zagrożenia to natura spełniła swoją rolę. Czyli jeśli dziecko skutecznie ucieka ze szkoły natura spełniła swoje zadanie.
To też wiedząc, że natura się obroni nie widzę nawet powodu do panikowania nad HiT.
PolubieniePolubienie
No i moje marudzenie na bylejakość nadal ma sens- nie każdy uczeń umie ściągać, dać w dziób, i uciekać. Patrząc na społeczeństwo obecne, nie każdy umie przetrwać- połowa z mojego pokolenia to tak zwane francuskie pieski, jak nas nazywa mój tato, z wrzodami żołądka, problemami hormonalnymi, jelitowymi, i depresjami. Zdaję sobie sprawę, że to pewnie wpływ środowiska i jedzenia, ale miałam nadzieję, że te komórki rozrodcze byłyby na tyle mądre, żeby trochę lepiej tym problemom zapobiec. Najwyraźniej za dużo od nich wymagam, bo z puli genowej jaką mają do dyspozycji, nie da się już zrobić nic lepszego. A szkoda.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ponownie idealnie wpisujesz się w temat posta. To nie tylko pula genowa ma wpływ na kreowanie nowego człowieka. O wiele ważniejsza jest zdolność konfiguracji i łączenia się białek. Tutaj wprawdzie białkami też zarządzają algorytmy genowe, ale to się da obejść wspólnymi siłami obojga rodziców, zerknij m.in. na link j.w.
PolubieniePolubienie
Kangurku co do zdrowia to napiszę tylko tyle, że jako społeczeństwo domagamy się by następne pokolenia były bez zębów 😁 ale to nie na ten wątek.
PolubieniePolubienie
Istnieją uzasadnione przypuszczenia iż najwięcej krytyki co do in vitro wygłaszają tzw ,zacofani’.
PolubieniePolubienie
Prawie bym się zgodził. Pytanie tylko jakie in vitro masz na myśli? W chwili obecnej funkcjonuje już ok. 17 technik in vitro, z których najprostsze może przeprowadzać np. „babka od spędzania ciąży”, albo inseminator. Tych najbardziej wyszukanych, gdzie np. „cielebryci” produkują własne kopie, z własnych komórek macierzystych, jest tylko kilka w najdoskonalszych laboratoriach świata, ale te nie dają gwarancji 100% zadowolenia …
PolubieniePolubienie
Tonette to postępowi niech się wstrzymają z tą kończąca się technologią. Wszak już wkrótce hybrydy.
Na chwilę obecną możemy sobie kupić robocice do seksu (zaletą jest, że nie zachodzi w ciążę), ale to pierwsze wersje, bo prace poszly w kierunku, by mogły mieć sztuczne macice i być „surogatkami”.
Ja już się gubię kto tu jest „zacofany”. W końcu dużo wrogów sztucznego zapłodnienia ma firmy biorące udział w produkcji komponentów do „robotów”.
W tym współpracujemy m.in. przez uczelnie z panem Elonem. Który pisze wprost do czego dąży.
Tak więc rzucono nam kość o In Vitro i polecieliśmy.
PolubieniePolubienie
Spróbuj znaleźć w necie co w slangu znaczy ,zacofani’.
PolubieniePolubienie