Czy prezydent może być debilem?

Jaja kobyły HR-owiec i psycholog pracy mogę stwierdzić i udowodnić, że debil może być głową państwa. Debilizm to – wg Wikipedii – stan upośledzenia umysłowego w stopniu lekkim:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Debil
Już pobieżne zerknięcie na historię świata potwierdza, że wiele głów państwa (a poza prezydentem to także premier, cesarz, ajatollah, i w zasadzie nawet każdy uzurpator) miewało znaczne problemy z własną głową. Nie będę „jechał” po nazwiskach, chociaż naliczyłem ponad 30 debili (w tym 2 debilki), którzy od zakończenia II WŚ, mniej lub bardziej udanie kierowali krajem. Korci podanie nazwisk, ale niestety te dane są zawsze ściśle „tajne przez poufne”, no i nie chcę robić konkurencji Żulczykowi. Są jednak pewne fakty, których nie da się utajnić i w zasadzie nie ma takiej potrzeby, bo dotyczą one Pierwszego Obywatela Świata prezydenta USA pana R. Reagana, powszechnie, i chyba słusznie, uważanego za jednego z najlepszych prezydentów.

Alzheimer to rodzaj demencji: https://www.nowafarmacja.pl/blog/alzheimer-co-to-jest-oraz-jakie-sa-pierwsze-objawy-i-stadia-choroby
która wpływa na pamięć, myślenie oraz zachowanie. Niestety choroba ta nie oszczędziła prezydenta Reagana, który z tego powodu zmarł 5 czerwca 2004 r. w Bel Air USA. Średni okres trwania choroby może wynieść od 4 do nawet 20 lat (można przyjąć, że w przypadku bardzo dobrej opieki, a taką miał prezydent Reagan, ten okres zwiększy się do ok. 30 lat). Jakkolwiek by nie liczyć to wygląda na to, że Ronald Reagan borykał się z tą chorobą już w okresie swojej prezydentury (20 stycznia 1981 – 20 stycznia 1989). A skoro mógł Reagan, to także mogą wykonać ten rekord inni, i faktycznie naśladowców było i jest wielu.

Wracamy do tytułowego pytania. Czy prezydent może być debilem? Jak wynika z definicji:
https://zycie.hellozdrowie.pl/czym-jest-byl-debilizm-i-czemu-okreslenie-to-wyszlo-z-uzycia/
objawy debilizmu i demencji są bardzo podobne. Czy zatem taki stan psychiczny może być przeszkodą w prawidłowym funkcjonowaniu w życiu i społeczeństwie? I tak, i nie, ponieważ to zależy od nabytej wiedzy, doświadczenia i zakresu powierzanych, wykonywanych i oczekiwanych czynności. Na ogół (Uwaga! to są moje hipotezy zapewne potwierdzone naukowo, ale dowodów nie chce mi się szukać, pozostawiam to Czytelnikom) debil zaopatrzony w wycior może np. przeczyścić komin od pieca w starym domu (nie mylić z kopulacją!). Być może, zaopatrzony lepiej, i nadzorowany przez inną osobę mógłby też czyścić kominy wysokościowe. A co! Mógł premier za młodu, to może i debil. 😉 Na tym jednak kariera debila raczej się zakończy bo na wyższych stopniach drabiny społeczno zawodowej wymagane są już kwalifikacje z obszarów logiki i abstrakcyjnego myślenia, a te są już raczej niedostępne.

Nie chcę rozwijać tego wątku, bo mam nadzieję, że Czytelnicy sami zauważą, że w miarę awansu społeczno zawodowego, i możliwości zatrudniania kogoś w rodzaju asystenta, eksperta, czy doradcy, pojawia się dla debila możliwość ponownego wejścia na „rynek pracy”. Oczywiście, że im większa ilość doradców to i większy debil, a stanowisko na którym „pracuje” pacjent może być wyższe. Wyższy staje się także status takiego debila. Czy są jakieś granice takich upośledzonych i patologicznych jednak struktur organizacyjnych? Aktualny rekord to 146 doradców głowy państwa:
https://konkret24.tvn24.pl/polityka,112/rada-za-rada-ile-osob-doradza-prezydentowi-andrzejowi-dudzie,1049840.html

Wydaje się więc, że nie powinno być przeszkód w tym, aby głową państwa był debil, skoro ma on ponad setkę doradców. Problem tylko w tym, aby słuchał on chociażby głosów swoich doradców. Czy jest to jednak bezpieczna forma sterowania nawą państwową? Jak historia, chociażby Polski, wskazuje nie zawsze te rady były trafne. Prezydentami Polski (a także premierami, gdy nie było prezydenta) byli generałowie, „pijaniści” 😉 agenci obcych mocarstw (Austria, Rosja, ZSRR), elektrycy, czy cierpiący na chory goleń, 😀 którzy także mieli swoich doradców. Pamiętam jak jeden z doradców prezydenta wysiadał pierwszy z helikoptera i całował ziemię, a dopiero za nim „schodził na ziemię” … no nie, ten schodzący akurat nie był debilem. I dlatego nasuwają mi się pewne wątpliwości, a co jak doradcami prezydenta są także debile? Życzę miłego weekendu i owocnych przemyśleń nad tym, czy leci z nami pilot, czy debil, i ilu ma on doradców?

54 uwagi do wpisu “Czy prezydent może być debilem?

  1. Nie jestem pewna czy doradcy są po to aby doradzali czy po to aby mieli posadki i zarabiali?
    Mój dziadek mawiał podobno, że: „każdy jest po swojemu zwariowany”.

    Polubienie

    1. Miałaś bardzo mądrego dziadka. Kiedyś na zakończenie wykładów z psychologii o zboczeniach wykładowca zapytał, czy ktoś – w kontekście wykładów – potrafi podać definicję człowieka psychicznie zdrowego. Nie było chętnych, więc pan doktor stwierdził, że według niego to jest taki człowiek, który ma równomiernie rozłożone wszystkie zboczenia. Coś w tym chyba jest.

      Polubienie

        1. Faktycznie wygląda to na bilans, redukcję, czy jakieś kompensacyjne funkcje. W rzeczywistości jest to bardziej złożone. W uproszczeniu wygląda to tak, że jeżeli ktoś w równym stopniu interesuje się np. sadyzmem i masochizmem (a nie jest zainteresowany w odgrywaniu ról) to te emocje znoszą się wzajemnie, a do głosu dochodzi autokontrola.

          Polubione przez 1 osoba

  2. tonette

    Coś mi się zdaje,że sobie mocno szkodzisz, bo o naszym grajdolku nikt na świecie nic nie wie.
    A niech tylko przeczyta twoje wynurzenia jakiś koszerny agent wpływu i do końca swoich dni będziesz się tłumaczył,że wcale nie pisałeś o Bidenie.Więc lepiej porzuć niuanse i inne dwuznaczniki mogące się ,żle’ kojarzyć.Po za tym poprzednik omf ,naszego’ PADa wcale nie pluł nadmiernym intelektem,tylko miał ,nieco’ lepszą prasę,choć nie do końca.Obecnie jest dość wymownym przykładem jakże trafnego powiedzenia;mowa jest srebrem,a milczenie złotem.
    Pomyśleć iż nie potrafi tego prostego zdania zrozumieć taki Bolek.A jest ono na tyle uniwersalne
    oraz skuteczne,że rozumią go nawet pisuary które chowają Sz.Antka przed każdymi wyborami do piwnicy.Dzięki temu zabiegowi wygrywaja wybory.

    Polubienie

    1. Może nie zauważyłeś, ale to są raczej wynurzenia Wikipedii, które ja tylko opatrzyłem wskazówkami wektorowymi, aby każdy z Czytelników mógł sobie sam dopasować objawy do pacjenta. I to się chyba udało, bo akurat Ty dopasowałeś to zupełnie przekornie.

      Polubienie

  3. Wystarczy obejrzeć filmy o dyktatorach i stwierdzić, że na najważniejszych stanowiskach to byli właśnie debile.
    O Reganie mówili dobrze i chyba jako jedyny miał prawdziwą twarz i mimo, iż był aktorem, to nikogo nie grał w czasie swojego panowania.
    Ten nasz – to szkoda gadać i moje stanowisko znasz!

    Polubienie

    1. Jest chyba nieco odwrotnie. Dyktatorzy o których chyba chciałaś wspomnieć to bezlitośni psychopaci i mordercy. Najgorszy to chyba Pol Pot, który wymordował prawie 2 miliony ludzi, inni potrafili nawet zjadać noworodki i resztki przetrzymywać w lodówce. Debil to w porównaniu z nimi prawie aniołek, a w rzeczywistości nieszkodliwy, pozbawiony agresji osobnik. 😉

      Polubienie

      1. Może i tak, ale taki np. Putin, który w XXI wieku ma kres na rękach i jak go nazwać?
        Zachowuje się jak debil, któremu władza odebrała sumienie.

        Polubienie

          1. Witam nowego Gościa
            Nie zamierzam bronić Putina, ale drażni mnie ten styl komentowania. Łatwo jest bowiem obrażać kogoś na odległość, trudniej gdyby to był sąsiad z za ściany, bo ten mógłby dać po mordzie.
            Faktycznie Putin nie wygląda na debila, chociaż można zdiagnozować wiele innych bardziej negatywnych cech osobowości, ale skoro tego nie robi nikt na świecie (no może poza Bidenem) to po co z siebie robić „żabę, która podstawia nogę, gdy konia kują?”

            Polubienie

          2. Witam 🙂
            Jeśli chodzi o łatwość obrażania na odległość, zgadzam się, Od dawna mnie to zastanawia, że ludzie tak łatwo potrafią nawtykać innym, podczas gdy nigdy by tego nie zrobili rozmawiając twarzą w twarz. Jeśli jednak uważasz, że nazwanie Putina mordercą i psychopatą jest obrażaniem, polecam książkę Krystyny Kurczab-Redlich. Według mnie te określenia to tylko diagnoza, opisanie faktów.

            Polubienie

          3. W swoim komentarzu wyżej napisałem, że: „… Putin nie wygląda na debila, chociaż można zdiagnozować wiele innych bardziej negatywnych cech osobowości, ale skoro tego nie robi nikt na świecie (no może poza Bidenem) to po co z siebie robić „żabę, która podstawia nogę, gdy konia kują?” …”
            Gdybym jednak miał uściślić swoją wypowiedź to pewnie bym przywołał kilka cech tego pana uzasadniających oskarżenie o zbrodnie wojenne (Ukraina) i prawie ludobójstwo (Syria). Na szczęście atakowanie tego pana nie jest moim obowiązkiem, ani celem – „chodzę” w znacznie niższej wadze 😉 – i w niczym nie nawiązuje to do treści tego postu.
            😘

            Polubienie

  4. Okazuje się, że Żulczyk był bardzo łagodny. Z nijakim zdziwieniem dowiedziałem się, że debil wciąż mądrzejszy od imbecyla i idioty. Ten ostatni to najgorsza jednostka chorobowa. Wedle mnie to dla niego trzeba już specjalną jednostkę chorobową wymyślić, jak w przypadku Tośka, syndrom Macierewicza…o tu mi i Anżej pasuje.

    Polubienie

    1. Masz rację Żulczyk wybrał najłagodniejsze stadium, szkoda tylko, że w ogóle w to wszedł. Przecież nie jest psychiatrą, czy chociażby psychologiem, który miał okazję przetestować potencjalnego pacjenta i na tej podstawie wydać orzeczenie.
      A tak a’propos to reakcje polskiego prezydenta (a raczej jego doradców) na wynik wyborów w USA powinny być rozpatrywane w kategorii stosowanej i przyjętej pragmatyki dyplomatycznej. A tu jest totalne dno i postępujący analfabetyzm.

      Polubione przez 1 osoba

      1. Przypominam sobie, że podobnie było z Macierewiczem. Oskarżali go o wodogłowie, zespół downa i wiele innych schorzeń. Za każdym razem spotykało się to z krytyków grup wsparcia ludzi chorych na te przypadłości. Aż ktoś wymyślił syndrom Macierewicza…ubliżanie ludziom chorym psychicznie porównując do nich stróża żyrandola to zapewne też nietakt. Jeśli chodzi o naszą dyplomację … została na San Escobar.

        Polubienie

        1. Od kilku lat mam gotowy post nt. Macierewicza w którym m.in. demaskuję jego pewne zachowania. Post jednak ma tę wartość tylko wtedy, gdy odnosi się do ogólnie znanej osoby, jednak nie wymienianej z nazwiska. A więc chyba poczekam ,,. 😉

          Polubione przez 1 osoba

  5. jotka

    O słuchanie doradców chodzi najbardziej, bo jeśli wybrano debila, to niechby doradcy robili swoje, ale to broń obosieczna, bo owi doradcy zawsze komuś nie pasują.

    Polubione przez 1 osoba

      1. tonette

        Jeśli już chcesz ,dopisać’ zasługi doradców to na dwoje babka wróżyła.Takim najbardziej pasującym do modelu powinien zostać Bush jr o którym nawet usraelscy panegirycy piszą,że ,nie mieścił się w dolnej strefie stanów niskich’.A,że dobrał sobie doradców(a może mu dobrano) oraz
        expertów PRowych,więc nie dołączył do Pol Pota,Hitlera czy Stalina.A po prawdzie powinien.Nie jestem pewien czy ,nasz’ miałby jakieś szanse w tej konkurencji.Rzucanie bezproduktywnych inwektyw na było nie było głowę państwa może świadczyć jedynie kiepsko o braku kindersztuby.
        Gdyby nie fakt,że podobne sikanie pod wiatr stało się powszechne mogłoby fatalnie świadczyć o autorze.Więc żeby nie plagiatować omc pisarza wolałbym raczej stwierdzić; owszem, mamy głowę państwa niestety miękkim robioną.ale na jakiej podstawie ktoś śmie twierdzić,że zasługujemy na lepszą?Obojętnie kto by nią nie został,zostałby spluty od ręki,zgodnie z zasadą;jeszcze się taki nie narodził,żeby Polakowi dogodził.

        Polubione przez 1 osoba

        1. Pewnie bym Ci przyznał całkowitą rację, gdyby nie to, że właściwie nie wiemy (a może tylko ja nie wiem?) jak swoje orzeczenie o „debilowatości” Żulczyk uzasadnił. Bo ewentualne niedomagania w zakresie dyplomacji takich duplomatołków w pełni usprawiedliwiają.
          No i bardzo słuszny wniosek postawiłeś, że zasłużyliśmy na takiego „miękkiszona”, a może nawet i na trzech. 😉

          Polubienie

    1. A pamiętacie bajkę pt:Szaty króla”. Tam byli również doradcy, czyli dworzanie,
      i doradzali, doradzali…
      A poddani niezłą uciechę otrzymywali

      Polubienie

          1. O ile dobrze zrozumiałem tę bajkę to tylko kilku najbliższych dworzan wmówiło królowi, że nie jest nagi tylko ma na sobie piękne szaty. Natomiast reszta poddanych w kraju to potwierdzała chcąc się przypodobać królowi. Bajka doskonale oddaje naszą rzeczywistość, gdzie wmówiono szeregowemu posłowi, że jest naczelnikiem i genialnym strategiem.
            A „zdrajcą” okazało się małe dziecko krzycząc: „Król jest nagi!”. Może więc to dzieci powinny nami rządzić … ale przecież też już był „Król Maciuś I-szy”. Tak, czy owak wszędzie gnój, gdy na tronie siedzi ch…

            Polubienie

  6. Prawda, że im wyżej w hierarchii, tym łatwiej ukryć swoje braki. Mój profesor na uniwersytecie śmiał się, że jak był studentem, to musiał nauczyć się wszystkiego, jak był doktorem, to po prostu musiał znać się na swojej dziedzinie, a teraz, gdy jest profesorem, to jedyne co musi, to wiedzieć, gdzie jest doktorant, którego można zapytać o poprawnę odpowiedzi. Duży dystans do siebie : )
    Ale tak na serio, ci mniej mądrzy zawiązują ze sobą sojusze i dzięki temu jedne drugiego ciągnie na górę drabiny społecznej.

    Polubienie

    1. Też miałem przez jeden semestr takiego wspaniałego profesora (nazywał się Czech, niestety imienia nie pamiętam, minęło ponad 30 lat), który na wykłady przychodził ze swoim asystentem. Profesor mający ok. 80 lat, nie ukrywał, że ma kłopoty z pamięcią i dlatego zaprosił „podpowiadacza”. Wykłady były wspaniałe. Profesor wykładał na wielu uczelniach angielskich i francuskich i nie przejmował się tym, że akurat jest stan wojenny. Płynnie poruszał się między różnymi systemami politycznymi, a na jego wykłady zawsze przychodziło 2-3 razy więcej studentów (i tyle samo więcej tajniaków 😉 😀 ) niż mogła pomieścić sala.
      Także wtedy, przed i po stanie wojennym, ci „mniej mądrzy” zawiązywali sojusze polegające może nie na współpracy, ale na zawieraniu paktu o nieagresji. Wtedy jeden mógł nawet wygłaszać jakieś bzdury, a drugi ten temat skrzętnie omijał.

      Polubienie

  7. W obronie powagi, godności i czci pewnego Urzędu wszczynam akcję pod tytułem „Ja też jestem debilem”! Oświadczam więc stanowczo: ja też jestem debilem! Kto się przyłączy?

    Polubione przez 1 osoba

    1. tonette

      Ale takiemu się przynajmniej wydaje,że jako debil do kwadratu występuje w roli eksperta.Na dodatek ma zapewniony aplauz w ,jedynie słusznych’ mendiach.

      Polubienie

    2. dyskusyjne… gdy jedno w parze, w związku przestaje mówić do drugiej/go „ty debilu/ko” to może być sygnał, że już go/jej nie kocha, że coś zaczyna się kończyć…
      p.jzns 🙂

      Polubienie

  8. wychodzi na to, że „debil” to nie taka znowu tragedia, jakby wynikało z wagi epitetu, w charakterze którego potocznie funkcjonuje… to o co tyle wrzasku w przypadku sprawy Żulczyka?… na miejscu maliniaka oświadczyłbym publicznie: „tak, jestem debilem” i wszystkim zatka kakao… bo tak się teraz zastanowiłem, za co się szanuje ludzi na ważniackich stanowiskach – ano za posiadanie dystansu do siebie i do swojej funkcji… tylko jest jeden problem: czy debil umie to umieć?…
    p.jzns 🙂

    Polubienie

    1. W zasadzie jestem nonkonformistą i moje celowo kontrowersyjne poglądy wydają się być „od czapy”. Gdy zmieniły się przepisy na wydanie pozwolenia na długą broń, musiałem m.in. zaliczyć testy psychologiczne, co udalo się bez przeszkód. Jednak korzystając z okazji, poprosiłem o skierowanie do psychiatry (czasami pojawiał się ostry ból nad okiem). Po kilku latach dowiedziałem się, że jestem świrem bo widziano mnie w kolejce do psychiatry.
      Maliniak ma już przerąbane na wszystkich frontach, ale nie sądzę, że jest debilem. Po prostu płaci wysoką cenę za granie debila w zamian za życie pałacowe. Zdarzają się takie przypadki.

      Polubienie

      1. nie podejmę się diagnozowania maliniaka, ale zastanawiam się, czy sam paragraf drugi art. 135 nie jest robieniem idioty z prezydenta /tego, czy innego/?… z tego co wiem, to w odróżnieniu od art, 196 /idiotycznego, ale to na osobną dyskusję/ sprawa idzie „z publicznego”, a nie „z prywatnego”, co oznacza, że ktoś decyduje za prezydenta, że ma się on czuć „znieważony”… tymczasem prezydent może mieć wspomniany dystans do siebie i swojej funkcji, wcale nie czuć się znieważony, czy obrażony, ergo traktowany jest przez prokuraturę przedmiotowo… pominę już temat wystawiania na próbę powagi sądu, który musi rozstrzygać taką bzdurną kwestię, jak to, czy taki Żulczyk /w tym konkretnym przypadku/ działał w intencji znieważenia, czy tylko SZACOWAŁ poziom umysłowy prezydenta /do czego akurat ma prawo/…

        Polubienie

        1. Gdyby pominąć kontekst polityczny to od razu nasuwa się pytanie: „Czym do ku.wy nędzy zajmuje się ten rząd i jego urzędnicy w dobie pandemii, gdzie każdego dnia traci życie średnio pół tysiąca osób?”
          Nie wiem, czy te durne artykuły, które przytaczasz zostaną usunięte, bo nie wiadomo czy kolejna władza (a na pewno będzie ona gorsza) nie będzie chciała z nich korzystać?
          A sąd faktycznie może mieć problem z zakwalifikowaniem czynu, bo jeżeli Żulczyk (nie znam sprawy) np. pisał swoje wypociny na częściowo zamkniętym blogu, to nie jest to już publiczna platforma. Ja bym wtedy taki wniosek wyp… do kosza, a wnioskodawców kazał wyprowadzić „na kopach” z sądu.

          Polubienie

  9. tonette

    Być może pomijam meritum co znów mi wypomnisz,Ale rozdmuchiwanie tego rodzaju pierdół
    i lansowanie chamstwa zwykłego półgłówa,nie świadczy dobrze o wychowaniu omc naszych (j)elit.
    Chyba,że tego ostatniego odcinka.Niestety,lecz po 89r nie istnieje coś takiego jak autorytet.
    A nawet jeśli ktoś zasługiwałby na takie miano,popełniałby wielki błąd.Zdaje się,że nam najbardziej spasowało hasło etosu; Jedzcie ludzie gówna,miliony much nie mogą się mylić.CBDO.

    Polubienie

    1. Chyba w każdym środowisku istnieje „cuś takiego” jak autorytet. Nawet zwykły „zapiewajło”, który intonuje przyśpiewki weselne, czy opłacony klakier podrywający salę do oklasków, także ma to „cuś”, co można nazwać autorytetem. Autorytetem posługują się nawet przestępcy.
      Problem więc polega na tym, że autorytety są, ale nie pchają się na afisz, mimo, że potrafią. 😉 Owszem zdarza się, że jakiemuś „ałtorytetowi” waaadza złamie kręgosłup i wystawi go na żer publisi, ale zawsze kończy się to nieciekawie. To faktycznie odrębny temat, może kiedyś – po raz 4 – do tego tematu wrócę …

      Polubienie

Możliwość komentowania jest wyłączona.