Niekończące się opowieści o znajomych króliczka w ostatnich dniach odsłaniają kurtynę ukazując obraz totalnego bezwładu tekturowego państwa i przypominając tym ostatnie miesiące rządów Tuska. Mamy jednak nieco szczęścia, bo jednego z największych „znajomych króliczka” ch.. strzelił i pisdowate musiały odwołać go z intratnego stanowiska Głównego Obrotowego maseczkami i respiratorami. Nie będzie więc szkodził więcej, chociaż ukradzionej kasy też nie odda. Niestety następca wydaje się mało kumaty i działa jak pijane dziecko we mgle, jest więc obawa, że „trup covidowy” nadal będzie słał się gęsto.
Na razie więc mamy karnawał około szczepionkowy. Tak jak na początku marca rząd był zaskoczony nagłą potrzebą zakupienia respiratorów, tak i teraz zaskoczenie wynika z konieczności zaszczepienia kilkunastu do kilkudziesięciu milionów tuziemców. Mamy więc nową niespodziankę i nowe zaskoczenie dla rządu. Brakuje bowiem nie tylko personelu medycznego, ale i całej struktury organizacyjnej. O szczepionkach nie wspomnę, bo po co dobijać leżącego. Mieliśmy już horror związany z zakupieniem maseczek i respiratorów, gdy w szpitalach umierali ludzie z braku tlenu. Należy tu przypomnieć tamte makabryczne dni, gdy chorzy umierali także w domach, w karetkach, na ulicy, albo podczas transportu między szpitalami.
Pisałem o tym już wielokrotnie, wyjaśniając, że najprostszy respirator to np. taka nieco większa pompka do akwarium, możliwa do wykonania w warunkach amatorskich nawet wg instrukcji Adama Słodowego z programu „Zrób To Sam”. Wprawdzie zaopatrzeniowcy od respiratorów i maseczek próbowali jeszcze ratować kasę dla siebie twierdząc, że sam respirator nie uratuje życia chorego na „Covid-19”, bo do tego potrzebny jest jeszcze wyspecjalizowany lekarz, to jednak bardziej przytomni obserwatorzy zauważali, że lekarz potrzebny jest tylko do ustawienia parametrów pracy urządzenia, a potem kontrole może sprawować nawet salowa wymieniająca „kaczkę”. To ważna uwaga, bowiem obecnie ponownie usiłuje się odwrócić uwagę od sedna sprawy.
Specjaliści od wykonywania szczepień zwracają uwagę na techniczną niemożliwość wykonania szczepień nawet przez okres wielu miesięcy z powodu … braku personelu medycznego. No i właśnie. To nie brak personelu jest najważniejszą przyczyną mogącą opóźnić wyszczepienie niezbędnej ilości obywateli, ale totalny brak organizacji tego przedsięwzięcia (lokale, informacja, logistyka). Nie jest też kłopotem sytuacja, gdy zdarzy się zbyt bojaźliwy zaszczepiany, który lubi, albo „nie lubi, gdy ktoś operuje igłą w okolicy jego ramion” 😉 😀 , bo przecież mamy setki tysięcy, a może i nawet kilka milionów osób, które codziennie, w warunkach urągających profesjonalizmowi i sterylności, „dają sobie w żyłę” i żyją nadal. Prawdziwy problem to kompletny brak logiki w postępowaniach mających ustalić, czy dana osoba wypełnia wszystkie wymagania umożliwiające jej zaszczepienie.
A więc to nie test, czy najbardziej popularne objawy wskazujące na zakażenie Covidem powinny być wskazaniem do zaszczepienia. Także standardowe posługiwanie się stetoskopem – badające puls, ciśnienie, pracę serca i płuc, itd., itp., … – dokonywane przez lekarza, nie jest wyznacznikiem zdolności (lub nie) do zaszczepienia. W tych warunkach nieodzownym, a może i najważniejszym, wydaje się przeprowadzenie dokładnego wywiadu przeprowadzonego z pacjentem przed podjęciem decyzji o szczepieniu. Czy to jednak jest możliwe? Widać bowiem, że rządzący razem z opozycją dostają co raz większego pierdolca na punkcie szczepienia. I tak jak niedawno testem niezawodnie wykrywającym orientację polityczną było pytanie: „Kto jest I Prezesem Sądu Najwyższego?”, tak i teraz staje się pytanie: „Czy będziesz się szczepił?”. Paranoja.
Uprzedzając pytanie: „Czy ja będę się szczepił?” odpowiadam, że nie wiem. Będzie to zależało m.in.: a/ od mojego aktualnego stanu psychofizycznego, b/ dostępności do punktów szczepiennych (kolejki, jakość obsługi), a nawet od c/ samopoczucia i pogody w danym dniu. I nie jest ta decyzja wynikiem mojej nieufności do nowego preparatu farmakologicznego, czy do oficjalnych wypowiedzi najważniejszych popisdowatych polityków. Po prostu uważam, że w tekturowym państwie, gdzie rządzący ustawą zrzekli się odpowiedzialności za swoje czyny, a opozycja biernie się temu przygląda, nie ma miejsca na bezmyślne uleganie i podążanie za największym baranem, który prowadzi swoje, i nie swoje stado, do totalnej zagłady. Niech więc nasz lekarz domowy zdecyduje o tym czy możemy się zaszczepić, a nie „sumsiod”, polityk, czy „ksiundz z ambony”.
O wiele prostsze jest za to podjęcie decyzji odnośnie poziomu zaufania dla rządzących w kwestii prowadzonej przez nich polityki antywirusowej ponieważ w tym momencie pojawia się u mnie nieustający rechot. Jak ufać władzy, która np.: a/ Zamyka cmentarze a potem w sile kilkudziesięciu osób z najwyższych stanowisk w państwie łamie wydany przez siebie zakaz, tylko po, aby uczcić czyjąś rocznicę śmierci?, b/ Dyskryminuje osoby o przeciwnych poglądach politycznych i pod pozorem trwającej pandemii nakłada na nie nieproporcjonalnie wysokie kary, c/ Z nieznanych powodów zamyka, lub otwiera określone sektory gospodarki, d/ Dopuszcza do łamania prawa w celu nieuzasadnionego przyjmowania korzyści majątkowych, itd., itp., …? Może więc należałoby pierw odwołać ze stanowisk najwyższych funkcjonariuszy państwa, którzy łamali prawo i konstytucję (np. ordynacja wyborcza), a dopiero potem zwracać się do obywateli o wotum zaufania?
Klik dobry:)
Przypominam sobie epidemię czarnej ospy, która wybuchła latem 1963 roku we Wrocławiu, a potem przeniosła się w kilka innych miejsc. Byliśmy na wczasach wagonowych w górach. Przyjechał jakiś człowiek w białym fartuchu, w stołówce zrobił wykład na temat ospy oraz sposobu szczepienia (nawet narysował, jak to na ramieniu będzie wyglądało – trzy zadrapania grubą igłą), po czym zaczął szczepić w wagonie wczasowej pielęgniarki.
Nad akcją „Ospa” nadzór miały służby specjalne. Szczepienia były dobrowolne, ale chętnych było tak dużo, że zabrakło szczepionek. Wróżę, że obecnie będzie odwrotnie, ponieważ jest tendencja „nie szczepić się, bo nie”.
Pozdrawiam serdecznie.
PolubieniePolubienie
Nie pamiętam całej informacyjnej otoczki towarzyszącej tamtym wydarzeniom z 1963 r., ale za to utkwiła mi w pamięci cała procedura, bo pomimo uwagi mamy i lekarza abym „nie patrzył” dokładnie obserwowałem co się dzieje „w okolicy moich ramion”. A było tak: Lekarka/pielęgniarka zdezynfekowała po poprzedniku mały skalpel pierw go wypalając nad palnikiem spirytusowym, a potem – pomagając sobie igłą – wydrapała mi te trzy kreski. Potem umoczyła wacik w jakimś płynie (to chyba ta szczepionka) i wtarła to w te zadrapania. Trzeba było jeszcze poczekać aż to wyschnie i było po krzyku. Było, bo mimo, że trochę bolało, to było to niczym w porównaniu z „więzami krwi” jakie zadzierzgnęliśmy w gronie kolegów.
PolubieniePolubienie
Mnie się wydaje, że akcja ma szanse powodzenia pod warunkiem, że politycy będą się trzymać od tego z daleka. To się już troszkę dzieje bo jednak częściej teraz słychać wypowiedzi lekarzy niż polityków.
Oby tylko Prezes z kolegami nie zechcieli się szczepić publicznie bo to mnie zniechęci i przejdę do totalnej opozycji szczepionkowej:))
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Niestety prezes już się łamie … i zamierza zrobić nam tę nieprzyjemność.
PolubieniePolubienie
Muszą lekarze przemawiać, bo do polityków, szczególnie tych u władzy mocno spadło zaufanie nawet wśród ich żelaznego elektoratu. Wszystko, co dotychczas ogłaszali było zupełnie niespójne i nielogiczne. Maseczki raz zdrowe, raz szkodliwe, to znowu po co nosić, skoro „nie każdy lubi”, a poseł to w ogóle nie musi, szczepienia „nie, bo nie”, cmentarze zamknięte dla wszystkich z wyjątkiem jednej osoby ze świtą, lasy pozamykane nie wiedzieć dlaczego. Kościoły otwarte bo wysokie, a stoki o wysokości do samego nieba zamknięte, za chwile otwarte bo zdrowe i prezydent lubi, a teraz zamknięte, bo chore… itd. itp. Toż ludzie nie idioci, aby idiotyzmów nie rozpoznawać. Jedyny minister, którego na początku chwalono za podkrążone ze zmęczenia oczy, okazał się, czym okazał…
Jak zaczną teraz szczepieniami podobnie się zajmować, to będzie jeden wielki bałagan. Szczepionka po rozmrożeniu jest cokolwiek warta przez krótki czas, więc jakikolwiek bałagan wszystko zniweczy. Oby chociaż wszech utalentowany Sasin nie zajmował się organizacją.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Pamiętając, jak trudno dostać się do lekarza rodzinnego, marnie widzę te szczepienia…nawet do pobrania krwi na badania pacjenci stoją u nas w kolejce na mrozie, do przeswietlenia podobnie.
Nie wiem, skąd wezmą dodatkowy personel do szczepień, nie wiem czy zdążę przed urlopem, bo może do samolotu wpuszczą tylko zaszczepionych, a znajomości w służbie zdrowia nie mam…
PolubieniePolubienie
Obawiam się, że z powodu jakichś durnych szczepień – odciągających personel od podstawowych zadań – znowu zwiększą się zgony na zawał, udar, czy szybko postępujące nowotwory.
PolubieniePolubienie
Jestem ciekawa kto zarobi na tych szczepionkach, bo w tym kraju wszystkie złodziejstwa są możliwe!
PolubieniePolubienie
Lubię teorie spiskowe, więc podejrzewam, że zyski będą mieli ci co wymyślili (zainicjowali) tę „plandemię”. 😀
PolubieniePolubienie
Nie widzę powodu odwoływania kogokolwiek, bo po pierwsze istnieje niemal stuprocentowa pewność, że na jego miejsce przyjdzie ktoś jeszcze głupszy no i po drugie „my som tera jedno wielko familia”.
PolubieniePolubienie
Aż tak głupich ludzi to chyba nawet palcem nie da się zrobić, więc ja zakładam, że może mają ok. 80-100 p. IQ, co wystarczy, aby ich uznać za homo sapiens. Tutaj jednak chodzi o to, aby następcy wiedzieli za co ich poprzednicy zostali odwołani i że nie warto kraść, kłamać, oszukiwać, i zatrudniać „znajomych króliczka”. A może jednak warto … ? 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zaszczepię się! Przecież nie będzie to gorsze od zachorowania i respiratora.
PolubieniePolubienie
Ani gorsze, ani lepsze … byle jakie.
PolubieniePolubienie