„Bóg nie umarł 2” – recenzja?

Życie to opowieść idioty, pełna wrzasku i wściekłości, lecz nic nie znacząca”. Autorem tej sentencji jest William Shakespeare. Sentencja niezwykle prawdziwa, zważywszy kto nami rządzi i nam to życie organizuje. To, że goniąc zachodnie cywilizacje nadal jesteśmy daleko z tyłu od dawna nikogo już nie dziwi, to normalka. Orientacyjnie przyjmuje się, że np. za USA nadal jesteśmy jakieś 30-50 lat w tyle, na co wskazuje głównie rozwój, organizacja i dewiacja stosunków społecznych, religijnych i politycznych. W uproszczeniu oznacza to, że np. jeżeli po USA kilkadziesiąt lat temu szalały hordy motocyklistów przemierzające niczym szarańcza wszystkie stany, to u nas może się to pojawić obecnie, o ile już nie jest. Podobnie jest z technicyzacją społeczeństwa, telewizja w UK i USA pojawiła się 27 stycznia 1928 roku. Pół roku później w Londynie odbyła się transmisja telewizyjna w kolorze. W Polsce telewizja to połowa lat 50′ ub.w., a telewizja kolorowa powstała dopiero 20 lat później. Ta nieznaczna dygresja wydaje się niezbędna dla zrozumienia przekazu płynącego z tytułowego filmu.

Oczywiście tytułowy film „Bóg nie umarł 2”, wyświetlany w USA ma sens, bo dla wierzącego i praktykującego chrześcijanina nie do przyjęcia jest to, że rząd, wypełniając przyjętą zasadę rozdziału państwa od kościoła, może zakazać oficjalnego szerzenia, propagowania i indoktrynacji jakiejkolwiek wiary, w tym głównie chrześcijańskiej. Nawet w imię wolności słowa wygłaszanego w przestrzeni publicznej, można także zrozumieć to, że USA pół wieku wcześniej nie zwalczało nawet takich zbrodniczych ugrupowań jak Ku Klux Klan, czy bandy Mansona. Dlatego przykład nauczycielki – która „ośmieliła się”, w odpowiedzi na pytanie uczennicy, wypowiedzieć imię „Jezusa Chrystusa” i swoją wypowiedź oprzeć na biblijnych podaniach – staje się bardzo atrakcyjnym i nośnym medialnie. Film ma – generalnie – zmobilizować chrześcijan do przeciwstawiania się polityce edukacyjnej, która nie dopuszcza do dominacji sfer religijnych nad strukturami organizacyjnymi państwa:
https://www.demland.net/blog-filmowy/2016/4/3/bg-nie-umar-2-recenzja

Ale ten sam film w polskiej (PiS-owskiej) telewizji wyświetlany w Wielką Sobotę jest już paradoksem totalnie nie przewidzianym przez Wielkiego Cenzora Jacka Kurskiego. Jak można bowiem pokazywać „ciemnemu ludowi”, że największa demokratyczna cywilizacja amerykańska nie pozwala chrześcijanom na funkcjonowanie poza obrębem swoich świątyń, i domów, że publiczne wypowiedzenie „Jezus Chrystus”, a nawet powołanie się na Biblię, może być przestępstwem i czynem niedozwolonym dla funkcjonariuszy publicznych? O religii nauczanej w amerykańskich szkołach, czy księżach panoszących się w polityce, lub prywatnych instytucjach, albo zajmujących się biznesem, nawet nie ma co marzyć, bo jest to natychmiastowo i surowo karane.

Film jako taki nie ma większej wartości artystycznej, natomiast warto zwrócić uwagę na dwa wątki pojawiające się w fabule. Główny wątek to sprawa sądowa wytoczona nauczycielce za poruszenie tematu Jezusa Chrystusa i treści biblijnych w czasie lekcji historii, a drugorzędny to zażądanie przez parlamentarzystę/kę informacji o treści kazań prowadzonych przez pastorów. Do obejrzenia filmu nie zachęcam, ale do zapoznania się z wymienionymi wyżej dwoma wątkami już tak. Szczególnie interesujące jest krytyczne nastawienie sądownictwa oraz władz publicznych do kwestii „nawracania na wiarę”. Pozostaje tylko patrzeć, słuchać, porównywać z tym co się dzieje u nas, i mieć nadzieję, że za 20-30 lat spełnią się także marzenia części społeczeństwa polskiego o rozdziale państwa od kościoła. Potem możemy nawracać, wszak historia kołem się toczy … 😉

 

P.S. Nauczycielka wygrała sprawę w sądzie, ale tylko dlatego, że jeden z biegłych sądowych powołany na świadka potwierdził, że ukrzyżowanie człowieka, który zmartwychwstał i począł krzewić nową wiarę wśród ludu, jest udowodnionym faktem historycznym.

43 uwagi do wpisu “„Bóg nie umarł 2” – recenzja?

  1. Żyjemy we wrzaskliwym społeczeństwie.
    Kiedyś mówiło się, że „życie jest blaskiem”.
    A dzisiaj powinno się powiedzieć, że „ŻYCIE JEST WRZASKIEM” – głowa mi pęka!

    Polubienie

  2. RademenesII

    Ja nie jestem przekonany, o tym rozdziale kościoła od państwa w USA. W ogóle od jakiegoś czasu zauważam, że zadeklarowanie neutralności światopoglądowej i religijnej – wcale tego rozdziału nie musi stanowić. – Jest wiele przykładów np. dofinansowanie szkolnictwa, które w wielu Stanach nosi znamiona szkół wyznaniowych, albo utrzymywanie z budżetu państwa powoływanych przez Kongres kapelanów, albo chociażby formuła zaprzysiężenia prezydenta na „tak mi dopomóż Bóg”, lub słynne „in god we trust” na każdym zielonym..

    Polubienie

    1. Nie wiem, czy podobnie rozumiemy ten rozdział państwa od kościoła i obawiam się, ze nie uda się wyznaczyć podstawowych kryteriów definiujących to pojęcie. Relacje zmieniają się bowiem niesłychanie szybko i skrajnie. Przykład – Irlandia.
      Natomiast nie przywiązywałbym większej wagi do przysięgania w „Imię Boga”, lub na inne świętości, np. życie matki, dzieci, itd., … podobnie odbieram „ochrzczone zielone”, bo tutaj decyduje raczej ślepy los.
      Co innego, gdy od składającego wymaga się przysięgi „boskiej”, a on jej nie składa, i zostaje odrzucony, bo to właśnie jest uzależnienie państwa od kościoła. Podobnie z niektórymi aktami urzędowymi, których nie powinien wydawać kościół z mocą urzędnika państwowego (np. śluby kościelne).

      Polubienie

      1. RademenesII

        Co kraj to obyczaj. 🙂 Niestety mamy tylko dwie kategorię do dyspozycji – co nie odpowiada stanowi faktycznemu.
        Teraz to nie wiem jaki kraj masz namyśli z tym odrzuceniem przysięgi „boskiej” i mocą ślubu kościelnego.
        Ślub kościelny nie ma mocy prawnej. 🙂 Najpierw załatwiasz sprawę w urzędzie – a potem jak masz ochotę idziesz do kościoła. Być może masz na myśli ślub konkordatowy – ale tu też ksiądz nie ma mocy urzędnika, bo bez zgłoszenia aktu ślubu do Urzędu Stanu Cywilnego do 5 dni od zawarcia ślubu – ten nadal jest nieważny.

        Polubienie

        1. Nie wiem, czy nadal jest tak, że katolickie uczelnie, a także niektóre szkolnictwo średnie jest dotowane przez państwo, a organizacyjnie zarządzane przez Kościół? W każdym razie to tam obowiązującym dopełnieniem zaprzysiężenia była/jest (?) wzmianka o pomocy boskiej. Podobnie było chyba (?) z tymi ślubami kościelnymi. Na krótko obowiązek zawiadomienia USC o zawarciu małżeństwa (m.in. mnie to dotyczyło), i może i innych aktów (urodzenia, zgony, pochówki), spoczywał tylko na księżach, ale ci uznali, że to za dużo roboty i powrócono do dublowania decyzji.

          Polubienie

          1. RademenesII

            Może i tak jest – ale to również tak samo jest i w Stanach i tam też jest to kwestia sporna. Nie rozumiem o jakim zaprzysiężeniu mówisz na uczelniach? To się kojarzy z rotą, jaką składa poseł, ale dopowiedzenie (tak swego czasu dobitnie huknięte przez Palikota) nie jest obowiązkowe – jedni mówią inni nie.

            Nie wypowiem się na ten temat jak to dokładnie jest – bo nie pamiętam – natomiast bez papierów w Urzędzie ślub jest nieważny, natomiast do cywilnego ksiądz nie jest konieczny wcale – więc widać kto ma moc decyzyjną – nie jest to ksiądz.

            Polubienie

          2. To zaprzysiężenie na uczelniach laickich to właściwie ślubowania w zawodach lekarzy, prawników, dziennikarzy, itp. Słyszałem, że w katolickich jest to jakiś element wyznaniowy. Generalnie to jednak chodziło mi o to, że np. w PiS każde ślubowanie bez tradycyjnego „tak mi dopomóż Bóg” jest niewyobrażalne.
            Z tymi urzędowymi papierami to warto by sprawdzić, ale wygląda, że u nas ten proces jest jakby zamrożony.

            Polubienie

          3. RademenesII

            Znam tylko przysięgę Hipokratesa i tam nic o Bogu nie ma. Ślubowanie sędziego określa art. 66 – może, lecz nie musi dodać tego Boga na końcu.

            Nie tylko PIS – z Bogiem ślubuje także cały PSL. Ba, nawet Petru jak składał ślubowanie, też to dodał, więc nie wiem za bardzo o co kaman.

            Polubienie

          4. Kaman o to, że ta nasza konkordatowa (?) formułka „Tak mi dopomóż Bóg” ma olbrzymie znaczenie mimo, że nie ma jej oficjalnie w treści. I teraz ja nie wiem o co kaman?
            Jeżeli chcesz udowodnić np, że prezydent przysięgający na Boga, czy zielone z logo boskim świadczą o wyznaniowości USA, to chyba nie ta droga.
            O laickości (lub nie) danego państwa świadczy udział religii (kościoła), nawet ten nieformalny, we władzach państwa. A tego USA przypisać się nie da.

            Polubienie

  3. też tak mam, że jestem skromnym człowiekiem i wydaje mi w ramach napadów tej skromności, że skoro ja coś wiem, umiem, rozumiem, etc, to wszyscy inni też tak mają… ale z tym Kurskim to już Waćpan przegiąłeś, bo to jest kompletny idiota, który nie trybi nawet cienia tych niuansów sprawy, które wyłuszczyłeś w tekście… on jest przykładem prototypu AI, który reaguje na tagi… tu akurat tagiem jest „prześladowanie chrześcijan”, to taka obsesja tej religii, a te subtelności, że Stany, że tamto, czy sramto to już jest poza horyzontem jego pojmowania… przekaz intencji jest prosty: „prześladują chrześcijan! przejmujmy się tym, róbmy z tego wielkie JOŁ!”… detali nikt nie widzi, ani Kurski, ani (pis)lemingi liżące „sam miód” spływający z ekranu, gdy wrzucą państwowy kanał…

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Bardzo trafnie to ująłeś, bo faktycznie inteligencja Kurskiego sięga tylko do przeczytania tagów, tu akurat było „obrona chrześcijaństwa” (tak myślę), i poooszło. Nie przewidział tego, że film opowiada o zupełnie innych relacjach państwa z kościołem. 😉 😀

      Polubienie

  4. Maria

    Spodziewałam się bardziej wnikliwej analizy i porównania tego co niesie ze sobą film (widziałam!), z tym co Ameryka chce przesłać światu, i z tym co prezentuje Donald. A wiadomo, że po Donaldach niewiele można się spodziewać dobrego. 😉

    Polubienie

  5. Jaskółka

    O ile wiem i wszyscy widza, to ten człowiek, który zmartwychwstał wcale tej wiary nie krzewił, tylko krzewili ją apostołowie i ich następcy. Nie ma konkretnych dowodów na to, co się stało z Jezusem po jego ukrzyżowaniu, To, co głosi Kościół chrześcijański to ciągle są domniemania, a nie prawda historyczna. Prawdą historyczną jest tylko to, co wiemy do momentu złożenia Jezusa do grobu. Potem to już tylko opowieści dziwnej treści. Zapotrzebowanie było na coś nowego, mocnego, wręcz mistycznego, związanego z nauką głoszoną przez Jezusa i wszystko w tym kierunku poszło, Chyba nadal nie docenia się zdolności w kierunku socjotechnik wśród ludzi żyjących w czasach Jezusa. I w pewnym sensie majstersztykiem jest przeprowadzenie sprawy tak, by następne pokolenia uwierzyły w pusty grób, w pojawienie się Jezusa po jego śmierci ( jego przekaz dla apostołów tak wyraźny, że aż boli) a potem jego wniebowstąpienie.
    O ile przyjmuję do wiadomości całą historię Jezusa do momentu jego ukrzyżowania- zgodna z realiami tamtych czasów, to wszystko po ukrzyżowaniu naprawdę jest trudne do uwierzenia- jakieś niezwykłe sploty wydarzeń, coś tak wspaniale ‚zaprogramowanego”, zaplanowanego…. Tylko ciągle budzi we mnie zdziwienie, jak przez tyle setek lat ludzie ciągle dali się manipulować tą historią.
    Nie wiem, jak jest w filmie, ale Twoje PS, opisujące zakończenie obrazuje jakieś zafałszowanie historii Jezusa, na sali sądowej. Czyżby Amerykanie nie znali historii Kościoła chrzścijańskiego?

    Polubienie

    1. Z tym „krzewieniem” to masz rację. Ja założyłem, że jednak ktoś pierwszy musiał coś posadzić, aby się dalej krzewiło. Nie chciałbym jednak poruszać zagadnienia budowania i niszczenia autorytetów, bo to fajny temat, ale na inny post.
      Też się zastanawiałem nad ówczesnymi socjotechnikami, ale przewidywanie nowej religii, która zdominuje świat to chyba raczej przypadek. Natrafiłem na jakiś artykuł opisujący fałszowanie historii w okresie od V do VII wieku, gdzie podobno wytworzono kilka nowych wersji opisu świata. Ale wtedy (kilka lat temu) to mnie nie jarało, a teraz już do tych materiałów nie można już dotrzeć.
      Ostatnią uwagę umieściłem w P.S., bo też nie byłem pewien, czy z filmu można taki wniosek wyciągnąć.

      Polubienie

      1. Jaskółka

        Sam fakt powstania 4 ( i więcej) Ewangelii, każda dla innej warstwy społecznej, nasuwa stwierdzenie, że oni, (oni, uczniowie Jezusa), dokładnie wiedzieli, o co chodzi. Najwięcej „narozrabiał” – przechrzta Paweł, a później ojcowie i doktorzy Kościoła. Pierwsze sekty chrześcijańskie postawiono w bardzo niedobrej sytuacji- ogromne zapóźnienie cywilizacyjne względem innych wyznań. To oczekiwanie na przyjście Mesjasza, ten zapowiadany koniec świata
        i szczęście wiekuiste…. rany, czym ci ich przywódcy oddziaływali, jakie mieli narzędzia, o których nie wiemy, ze tak „zgłuszyli” tych ludzi. I nawet na biedę oraz niewykształcenie odbiorców ich teorii nie można zrzucić winy, bo do tych sekt przystępowali również ludzi bogaci i wykształceni, jak na ówczesne czasy, dosyć mocno.
        A tak nawiasem- przyjmowanie coś na wiarę, jest sprzeczne z funkcjonowaniem ludzkiego mózgu, który domaga się poznania, doświadczenia, „dotknięcia’, zobaczenia, posmakowania. Kiedy ktoś mówi mi , że mam uwierzyć” na słowo’, to czuję jakiś gwałtowny opór, jakieś zmuszanie mnie do czegoś, co jest niezgodne z moim umysłem,- gwałt na psychice ludzkiej.
        Co czuje dziecko, kiedy zmusza się go do „uwierzenia’, a jego umysł, jego ciekawość świata woła”chce to zobaczyć”?

        Polubienie

        1. Kasia

          Wiele pięknych i prawdziwych słów powiedziano na temat wiary w Boga. Zachęcam do osobistych poszukiwań Pani ‚Jaskółko’, bo warto…

          Mnie bardzo się podoba zdanie , które znalazłam na stronie jednego z dominikańskich kościołów. Myślę , że doskonale oddaje istotę tego, co Panią nurtuje:

          „Wiara jest jak ocean. nie można jej objąć( rozumem?), ale można się w niej zanurzyć.”

          Młody , bodajże Ratzinger, mówił natomiast , że czasami „najpierw trzeba coś przyjąć, żeby potem to zrozumieć”.
          Osobiście mogę potwierdzić, że warto bo to, co się dzieje potem to fantastyczna przygoda życia przepełniona śladami Boga i Bożą miłością .
          Najlepsze życzenia świąteczne dla wszystkich czytelników bloga i oczywiście dla autora.

          Polubienie

          1. Jaskółka

            Trudno jest uwierzyć w Boga chrześcijańskiego i w ogóle w jakichkolwiek bogów, kiedy jest się wychowanym bez wiary, a ja dodatkowo mam bardzo dużo lektury, wierze i historii Kościoła poświęconej, za sobą. To nie chodzi o „uwierzenie” a raczej zrozumienie, dlaczego inni „wierzą” i w kogo/co wierzą. Ja nie mam potrzeby wierzenia w Boga, natomiast mam ogromną potrzebę poznania, o co w tym wszystkim chodzi.
            „„najpierw trzeba coś przyjąć, żeby potem to zrozumieć”. Otóż przyjmuję do wiadomości, że ludzie wierzą w Boga, ale moje rozumienie idzie w kierunku pytań::”Jak było naprawdę?” i „:Dlaczego przy takim ogromnym braku logiki w historii tworzenia się wiary w Boga- historia Jezusa, jego ukrzyżowanie i potem dalsze dzieje „jego przesłania”, ludzie to wszystko przyjmują i w to wierzą”? To są moje pytania, a nie czy ja powinnam wierzyć, bo istnienia Boga nie przyjmuję.
            Ta teza jest dokładnie odwrotnością sposobu mojego rozumowania- najpierw muszę coś poznać i zrozumieć, by potem przyjąć i uwierzyć. Czysta dialektyka. Na mnie nie działają tego typu tezy i raczej nie uznaję ich za prawdziwe.
            Już dawno przestałam przekonywać wierzących, a w sumie nie przekonywałam ich tak mocno, że wiara jest czymś, co można szybko zniszczyć. Również wiarę w boga. Wystarczy jeden racjonalny argument na to, że nie ma Boga, a cała historia dalszej nauki Jezusa wiąże się z grupą ludzi, którzy mieli w tym interes polityczny, tylko nie umieli nad tym zapanować, a sprawa się rozłoży na łopatki. Ktoś powie- przez setki lat szukano takiego argumentu i nie znaleziono. Ano nie znaleziono, bo wszyscy zainteresowani w szerzenie chrześcijaństwa, zrobili wszystko, by jak najbardziej historię zagmatwać. Nie będę się uciekała to tak prostych argumentów, które padają- a gdzie On był, jak zaistniał Oświęcim, jak ginęły dzieci, niewinni ludzie, wszak On wszechmogący. mógł to zatrzymać. Wierzący mają na te pytania mnóstwo różnych usprawiedliwiających i, w ich mniemaniu, dostarczających argumentów na istnienie Boga ( w tym dwa podstawowe: jednych „karał”, innych „doświadczał”). To nie jest zabawa w przepychankę.. Ktoś wierzy, ja nie wierzę, Komuś wystarczy to, co wmawia mu Kościół. Ja szukam dalej i poznaję, ale nie po to by uwierzyć w to co serwuje Kościół.

            Polubienie

          2. Kasia

            Dobrze, że Pani „szuka dalej”. Kiedyś Bóg Panią zaskoczy. Tylko proszę nie przestawać i czytać teksty najlepszych chrześcijańskich myślicieli.
            Może warto porozmawiać z takim choćby o. Jackiem Salijem (Warszawa),
            czy ks.J. Abrahamowiczem (chyba Kraków).
            Pytanie” dlaczego ludzie wierzą?” jest także warte odpowiedzi…..

            Polubienie

        2. @jaskółka
          Wchodzimy w obszary filozofii, a tego chciałem uniknąć. Faktycznie masz rację, że propagowanie wiary chrześcijańskiej osiągnęło szczyty jak na tamte czasy. Nie wiem jednak, czy właściwym jest używanie nazwy sekty, w stosunku do wyznawców, których szczytowa liczebność na pewno przekraczała miliard osób?
          Czy „zgłuszenie” tylu ludzi było jakimś specjalnym wyczynem, czy tylko wynikiem tego, że ówcześni księża posiadali wysokie wykształcenie i stanowili znaczną, a może i największą siłę, w procesie kierowania krajem?
          Z tym funkcjonowaniem mózgu to niestety musimy się pogodzić z tym, że ludzkość wyszła poza zwykłą naukę Newtonowską. Żyjemy w takich czasach, gdy nawet naukowcy, nie mogąc naocznie wniknąć np. do świata kwantów muszą przyjąć szerzoną wiarę na ten temat.
          Ostatecznie dywagujemy o tym co się działo prawie 2 tysiące lat temu …

          Polubienie

          1. Jaskółka

            W tamtych czasach chrześcijanie byli sektą. We współczesnych niektóre grupy w KK też przypominają sekty, a w ogóle, to jak popatrzysz na definicję sekty, to jakby pasowało do KK.
            Ówcześni księża, raczej przewodnicy, raczej głoszący prawdę, wcale nie byli kształceni. Oni sobie uzurpowali prawo do jedynych, którzy „znają”. To im dawało przewagę. A pierwsi „nauczyciele wiary”, towarzysze Jezusa, mieli do tego prawo, ponieważ oni wiedzieli najwięcej z jego nauk i przekazu. W czasach bardzo okrutnych był to przekaz pokojowy, niosący otuchę, tym bardziej, że na końcu dołożono informację o powrocie Mesjasza, który da im zbawienie i życie wieczne. Znękanym ludziom to wystarczyło, ta nadzieja na lepsze i na tym religia się wzmacniała. Dopiero dwa wieki po odejściu Jezusa zaczęła powstawać teologia chrześcijańska (Orygenes) i chyba od tego momentu można mówić o jakimś „kształceniu” kapłanów.\
            Ja rozumiem, że mogę się mylić, może On jest, ale nie rozumiem, dlaczego koniecznie muszę dążyć do spotkania z Nim, jeśli nie mam takiej potrzeby? A większość ciągle mnie do tego namawia i mówi, jakie to piękne, chociaż sami opierają się na własnych odczuciach. U mnie tego nie chcą?, nie potrafią? zrozumieć.
            Kasiu, odbyłam niejedną rozmowę z różnymi księżmi- katolickimi, luterańskimi, reformowanymi.. zawsze kończyło się to z ich strony „agitacją”- delikatną, a jednak. I zawsze odnosiłam wrażenie, że traktują mnie jak lekko upośledzone dziecko, bo przecież oni wiedzą lepiej. Najpierw mnie to irytowało, teraz już tylko bawi. Ty też zamiast zostawić mnie taką, jaką jestem, niewierzącą, namawiasz do rozmowy z księdzem, bo… myślisz, że się nawrócę. A dlaczego muszę? Bo co? Będzie mi lepiej? Mnie jest dobrze tak jak teraz- bez Boga.

            Polubienie

          2. No tak, masz rację. Moja pomyłka, zapomniałem, że kiedyś to była mała grupka, za to prawdziwych wyznawców. Przyznaję … nie bardzo mi się chciało przykładać do opisywania tego co się działo 2000 lat temu, bo zaskoczyła mnie głupota naszych PiS-owców przejawiająca się w tym, aby taki film wyświetlić właśnie teraz w Polsce. Przecież to woda na młyn tych co marzą o rozdziale państwa od kościoła.
            Co do istnienia Boga to mamy chyba podobne poglądy. Chociaż wg mnie to są jakieś nieznane bliżej siły przed którymi nawet największe autorytety naukowe chylą czoła. Jeszcze kilka lat temu uważano, że gdy znajdziemy „boską cząstkę” bozon, to wszystko stanie sie tak jasne jak „OSRAM”. Znaleźliśmy. I co? Okazało się, że jest jest jeszcze kilkadziesiąt innych cząstek … a my nadal ciemni.
            A księża? Chyba faktycznie wszyscy mają zakodowaną agitkę, chociaż prywatnie udawało się omijać te tematy. Interesujące są natomiast wykłady i debaty prowadzone przez księży profesorów. Ale to też temat na zaś.

            Polubienie

          3. nie ma co spierać o tą sektę, a raczej o słowo „sekta”, bo kiedyś znaczyło jedno, a obecnie coś innego… kiedyś oznaczało względnie małą grupę religijną, która odbiła od większego mainstreamu i różni się jakoś od niego doktrynalnie, mniej lub bardziej… obecnie rozmiary przestały być kryterium, a stał się stopień intensywności manipulacji i indoktrynacji wyznawców… nie jest za to jasne, czy ową sektą jest dana religia, czy związek wyznaniowy /rejestrowany lub nie/, ale zwykle nie jest to konieczne i można te dwie sprawy utożsamić… jest nawet tak, że słowo „sekta” nie musi oznaczać grupy stricto religijnej…
            czy katolicyzm i K.Rz-kat. to sekta?… z uwagi na rozmiary i skomplikowaną strukturę oraz liczność wyznawców /nawet tą prawdziwą, a nie podawaną np. przez GUS/ pytanie do łatwych nie należy… według mnie jest to sekta, ale trzeba pamiętać, że są grupy jeszcze bardziej na tą nazwę zasługujące… za to nie do rozstrzygnięcia jest w większości przypadków, czy sam lider /jeden lub ciało zbiorowe/ sam wierzy w ściemę, którą wyznawcom funduje, a tym samym również jest ofiarą sekty, czy jest to cyniczny spryciarz, który świetnie wie, że to ściema…
            p.jzns :)…

            Polubienie

          4. Wyłożyłeś to prosto, jasno i przekonująco. Wg mnie nazwa „sekta” tak wyewoluowała, że obecnie oznacza głównie pejoratywne treści. Dlatego protestowałem przeciw nazywaniu KK sektą, bo jednak poza ujawnianymi wynaturzeniami KK prowadzi też działalność dobroczynną (Caritas, DPS-y).
            Świadomość kierujących KK? No cóż, mnie się wydaje, że biskupi, kardynałowie, i nawet papież, też mają sporo wątpliwości, ale przecież obowiązuje jakaś lojalność wobec „firmy”. 😉

            Polubienie

          5. w sumie to każda sekta może prowadzić jakąś działalność dobroczynną lub coś w tym guście, niekoniecznie musi być tak, że sekta to samo „zuooo”, bo oprócz robienia wyznawców /i nie tylko wyznawców/ w wała może też robić coś fajnego… ale jakby nie było to słowo faktycznie funkcjonuje obecnie jako pejoratyw i powód do focha ze strony tak nazwanej… jeśli chodzi o zagadkę lidera, to w sumie jedno nie musi przeczyć drugiemu, lider może być nawiedzony i cwany jednocześnie…

            Polubienie

          6. Myślę, że jakkolwiek by nie podchodzić do tematu, to nie da się zaprzeczyć, że odbyło się coś takiego jak „Chrzest Polski”, a potem koronowanie głów polskich królów, czy namaszczanie kolejnych władców … namiestników cesarskich, naczelników państwa, prezydentów, a nawet prezesa. 😉 😀 😀 😀
            Przymierzanie sekty do tych, którzy stanowili o losach naszego państwa jakoś nie bardzo mi pasuje, chociaż jest w pełni uzasadnione ostatnimi faktami.

            Polubienie

  6. Maria

    Tak się stało, że oglądałam ten film. Moje wrażenia są jednak zupełnie inne. Ponad 95% filmu to ukazanie niechęci urzędów i społeczeństwa amerykańskiego (nawet rodziny!) do panoszenia się wyznawców w miejscach niepublicznych. Dopiero końcówka filmu ukazuje „zwycięstwo” chrześcijaństwa i nadzieję na ponowne nawrócenie społeczeństwa.

    Polubienie

    1. Też oglądałem, i prawdopodobnie gdybym oglądał go jeszcze kilka razy to moje wrażenia też by się nieco zmieniły, bo tak mózg ludzki funkcjonuje przyjmując znane już treści. Być może dlatego ostatnie sceny filmu skomentował narrator ukazując Amerykę walczącą o prawa dla chrześcijan.
      W rzeczywistości to nie nauczycielka wygrała proces przed sądem, ale jej adwokat (oczywiście 😉 ) udowodnił, że dane w Bibli są prawdziwe … fabuła wszystko może.

      Polubienie

  7. Ja nie o filmie, bo go nie oglądałam. A nie mam zwyczaju pisać o czymś czego nie dotknęłam własnymi zmysłami.
    Jak tak obok nieco…
    Zastanawiające jest to, że były dominikanin filozof i teolog prof Tadeusz Bartoś w ostatniej książce pt: „Mnich” pisze takie rzeczy że….Krótko mówic krytykuje chrześcijaństwo.
    A według zasad chrześcijaństwa „człowiek jest zły – chyba, że wypełnia wskazania Kościoła. Wtedy jest czysty i doskonały – w stanie łaski”.

    Polubienie

    1. w książce Umberto Eco „Imię róży” jeden z bohaterów twierdzi, że religia /w domyśle każda/ to dwie religie: jedna dla prostaczków, druga dla uczonych filozofów…
      p.jzns :)…

      Polubienie

    2. Kasia

      Nie znam książki, ale trochę znam Bartosia. Pamiętam czas , kiedy odchodził z zakonu. Biedny człowiek, naprawdę. Ma głęboki uraz do życia zakonnego , i co się z tym wiąże – do Kościoła. Dlatego to, co pisze trzeba odbierać przez pryzmat jego głębokiej traumy. Robi niestety wiele złego Kościołowi swoimi wypowiedziami. I co tragiczne – w dobrej wierze jak się wydaje.
      To, co zacytowałaś na temat chrześcijaństwa to oczywista nieprawda.

      Polubienie

Możliwość komentowania jest wyłączona.