NOP, czyli Niepożądany Odczyn „Postsolidarnościowy”

Tytuł jest mylący. ale celowo, bo chodzi o rzecz ważną, nie tylko dla nieszczepionych dzieci. NOP to, w uproszczeniu, niepożądany odczyn poszczepionkowy. W kategorii pojęć medycznych niepożądanym zdarzeniem szpitalnym jest także np. śmierć pacjenta. Jeżeli już chwytamy ten drobny niuans pojęciowo myślowy to zapewne łatwiej będzie przyswoić sobie surrealistyczną rzeczywistość w której ustawowo (pod groźbą karalną) nakazuje się obowiązkowe szczepienia dzieci i dorosłych, ale jednocześnie ustawodawca zwalnia się od odpowiedzialności za wywołanie tymi szczepionkami NOP-u. Jeżeli więc nasze dziecko po zaszczepieniu zapadnie na jakąś wredną chorobę, np. z obszaru odporności immunologicznej, to ustawodawca (państwo?) zarejestruje ten fakt, ale na tym swój udział zakończy i pokaże nam środkowy palec. Dalej człowieku męcz się sam.

Według lekarzy takie powikłania poszczepienne j.w. zdarzają się raz na milion, ale kogo to obchodzi, gdy przytrafia się to właśnie naszemu dziecku? Czy więc żyjemy w cywilizowanym kraju (celowo nie używam państwie), gdzie rząd nie ponosi odpowiedzialności za swoje wymuszone działania? Wszystko wskazuje na to, że tak. I w tym momencie zapraszam do tradycyjnego zanurzenia się w oparach minionego niesłusznie PRL-owskiego socrealizmu. Jest takie powiedzenie: „Gość w dom, Bóg w dom”, które, o dziwo, realizowane w PRL, zostało z kretesem pogrzebane w III i już prawie IV RP. Gdyby przyjąć, że dom to nasza Polska, a gość to obywatel, to od razu rzuca się w oczy kwestia odpowiedzialności.

Podam prosty przykład. W PRL jeżeli ktoś np. złamał nogę w drodze „do, albo z” pracy to był objęty pełnym ubezpieczeniem zdrowotnym niezależnie od tego, gdzie i jak tę nogę złamał, a dodatkowo mógł otrzymać odszkodowanie albo rentę inwalidzką. Złamanie mogło przytrafić się np. w lesie, na polu, promie rzecznym, podczas jazdy rowerem, furmanką, czy nawet na plecach drugiej osoby. W skrajnych przypadkach poszkodowany mógł być nawet w stanie wskazującym … Państwo nie wnikało bowiem, w jakich okolicznościach zdarzyła się tragedia, o ile faktycznie miała ona związek z rozpoczęciem lub zakończeniem pracy. Państwo było bowiem gospodarzem kraju, a obywatel jego gościem, za którego ponoszono pełną odpowiedzialność.

Sytuacja radykalnie się zmieniła, gdy do władzy doszły ekipy „styropianowe” i po „karnawale Solidarności” – jak mawia Donald Tusk – stworzyły epokę kleptokracji, czyli rządy złodziei. Kradnie się więc przy każdej okazji i bez okazji. Teoretycznie odszkodowanie za „wypadek w drodze z/do pracy” przysługuje po spełnieniu wielu warunków z których najważniejszy to np.: „wykazanie odpowiedzialności cywilnoprawnej po stronie osoby/podmiotu odpowiedzialnego za skutki wypadku”:
http://odszkodowaniedlapracownika.pl/wypadek-w-drodze-do-pracy/kiedy-odszkodowanie-za-wypadek-w-drodze-do-pracy/
W praktyce jednak spełnienie tego warunku jest niemożliwe chociażby ze względu na trudność w ustaleniu właściciela terenu (a nawet jego personaliów umożliwiających skierowanie pozwu sądowego) na którym doszło do wypadku. O rencie inwalidzkiej nie ma co marzyć nawet gdyby nam głowę urwało, bo przecież mamy jeszcze ręce i nogi i pracę możemy wykonywać.

Podobnie jest ze wszystkimi innymi dziedzinami gospodarki. Państwo kształci np. w zawodach, już dawno nie istniejących, ale nie ponosi odpowiedzialności za produkowanie w ten sposób bezrobocia. Służby mundurowe narażają obywateli na utratę zdrowia i życia, ale odpowiedzialnych – nawet w przypadku rażącego naruszenia prawa – brak. Instytucje parabankowe dokonują malwersacji, a dalej jak wyżej. Starsi Czytelnicy zapewne pamiętają, że w „Złotej Epoce Gierka” prawo (m.in. np. radca prawny) jeżeli nie było po stronie obywatela, to służyło mu bezpłatną pomocą. Można tak wymieniać bez końca najważniejsze obszary podporządkowane państwu i różne struktury organizacyjne skarbu państwa, ale po co? Wnioski są chyba jednoznaczne. Dopadł nas Niepożądany Odczyn „Postsolidarnościowy”.

26 uwag do wpisu “NOP, czyli Niepożądany Odczyn „Postsolidarnościowy”

  1. Jaskółka

    No i co teraz? Szczepić nie szczepić, łamać się do-z pracy… Państwo po stronie obywatela to raz, państwo opiekuńcze to dwa. Mnie się teraz nasunął refren piosenki M. Rodowicz: „…ale to już było i nie wróci więcej”. I zaraz natychmiastowe słynne zdanie Leppera: „Państwo nic nie musi obywatelowi dawać, wystarczy, jak mu przestanie zabierać” jakoś tak to leciało. Na razie w Polsce wygląda to tak, że obywatel jest ważny dla rządu, bo można go łupić i nie przejmować się nim, ogłaszając co jakiś czas obietnice bez pokrycia. Ja nie wiem, czy to, o czym piszesz, czyli NOP, rzeczywiście jest postsolidarnościowy. Mimo wszystko szliśmy do przodu dosyć szybko. Dopiero pierwsze rządy PiS zaczęły demolkę, którą potem PO z ociąganiem łatało. Ja najlepiej oceniam lata 89-2006. I nie patrzę na nie, szukając winy różnych rządów. Nie zapominaj, że po rządach PRL-u po kolei wszystkie rządy uczyły się czegoś zupełnie innego niż było dotychczas- demokracji, współpracy z innymi państwami na nowych warunkach, gospodarki itp. Zupełną nowością było wejście do NATO, potem wejście do UE. To są lata ciągłej nauki, ciągłego rozwoju. I ja to tak widzę. Te rządy miały prawo do pomyłek, ale tego prawa już nie daję temu rządowi, bo on wszedł na dosyć utarte tory, miał przetarte ścieżki, które PO wzmocniło. I ten rząd miał to kontynuować, udoskonalać, a zdemolował wszystko.

    Polubienie

    1. Lepperowe myślenie jest nośne hasłowo (populistyczne?), ale niesprawdzalne w teorii. Państwo, które nie zabiera obywatelowi chociażby podatku przestaje być państwem i nie jest nawet dystrybutorem. Ale generalnie masz rację (tak jak Lepper i Rodowicz).
      Czy na „Solidarność” można zwalać wszystko? No pewnie nie, ale to jest fajny przykład na to, że wielkie ruchy rewolucyjne nie zawsze osiągają swoje cele.
      Co do kompetencji rządów III RP to uważam, że poza resortami siłowymi (MON, MSWiA, oraz MSZ) pozostałe relacje po transformacji systemu pozostają takie same. Jak pewnie zauważasz powraca nawet gospodarka nakazowo rozdzielcza … Czy w tych warunkach powinniśmy się czegoś uczyć? Przecież Polska po transformacji, gdzie prezydentem byłby Mazowiecki, marszałkiem Sejmu Jaruzelski, przewodniczącym NSZZ (albo Naczelnikiem Państwa) Wałęsa, ministrem obrony Onyszkiewicz, ministrem MSZ Geremek, a ministrem MSWiA np. Kiszczak nie musiałaby niczego się uczyć! Ale taka Polska ponownie by stała się nieznośnym bękartem dla Wschodu i Zachodu.

      Polubienie

      1. Jaskółka

        Zawsze możemy się czegoś nauczyć od innych krajów lepiej rozwiniętych. I właśnie o to mi chodzi, bo po rządach PO, niedoskonałych, ale i nie najgorszych, należało dalej się doskonalić. Właściwie wszystkie najważniejsze dla kraju sprawy zostały nieźle ustawione- trójpodział władzy, obronność, gospodarka itp. teraz należało skupić się nad porządnymi ustawami socjalnymi, nad doskonaleniem systemów oświaty i nauki, doskonaleniem stosunków z innymi krajami. Uzupełniać i doskonalić, by ludzie poczuli, że robi się im coraz lepiej w ich własnym kraju. A tu przyszedł jeden mściwy kurdupel, zatrudnił innych mściwych półgłówków, co to nawet porządnie zachować się nie umieją, a ich słownictwo jest gorsze niż menelskie i rozwalił w dwa lata wszystko to, co wypracowano przez ostatnie 30 lat. Dałabym Solidarności spokój- tamtej Solidarności, bo ta obecna, to żaden związek zawodowy, tylko polityczna przystawka. na dobra sprawę, pod koniec lat 80tych nie tylko solidarnościowa opozycja przystąpiła do budowania nowej rzeczywistości, Ludzie chcieli nareszcie żyć w normalnym kraju. To historia. Niesprawiedliwe jest, moim zdaniem, określanie tych 30 lat mianem NOP. Wykluczyłabym w ogóle z tego termin „solidarność”.
        Zabawne, bo ja raczej wtedy nie byłam ich zwolenniczką, uważałam, że trzeba zmian, ale jakoś nie po drodze mi było z nimi. A teraz- po latach- doceniam ich. I to bardzo.

        Polubienie

        1. Jaskółka

          Ja odnoszę się do lat sprzed objęciem władzy przez kaczystów, bo teraz to naprawdę gubię się w ich posunięciach. I ktoś, kto potrafi analizować i nazywać systemy władzy tudzież nazywać ustroje państw, pewnie znalazłby nowy termin, określający stan naszego państwa-władzę oraz ustrój. To, co nam serwuje Kaczyński i jego elyta nie mieści się w żadnym dotychczasowym nazewnictwie. A powrót do tradycji PRL-u wcale nie świadczy, że winni są ci, którzy byli w solidarności i „forsowali” swoich. To raczej przechrzty i neofici tworzą teraz rzeczywistość. Ale nie przechrzty z solidarności, tylko jednostki- satelity, podobno niedocenione wtedy ( miernota to miernota i nikt jej nie chce) i prawdopodobnie koniunkturalne z charakteru. Byle się nachapać, nieważne przy kim. Etosowcy pozostali etosowcami i nic ich nie jest w stanie ruszyć.

          Polubienie

          1. Wg mnie jedyna przesłanka to zemsta za brata.
            Tu nie ma żadnych elementów wskazujących na jakiś realny cel, poza jednym. Jeżeli oglądałaś wywiad Tuska w TVN:
            https://faktypofaktach.tvn24.pl/tusk-wladza-ktora-podporzadkuje-sobie-sad-przeksztalci-demokracje-w-rzady-zlodziei,853652.html
            Wydaje się, że „swój swego prawidłowo rozpoznał”.
            Etos pozostał etosem? Nie wiem, czy pamiętasz sytuację z 2005 r., gdy Kaczyńscy wygrali parlamentarne i prezydenckie wybory? Mnie się to po nocach śni jak wtedy Wałęsa zwołał konferencję prasową i przed kamerami poprawił marynarkę a potem powiedział, że składa PiS-owi propozycję współpracy w postaci siebie i swojego syna … etos???

            Polubienie

        2. Z tym trójpodziałem władzy to jakoś nie wyszło, bo TK Rzeplińskiego za bardzo przytulał się do PO, a nie powinien. Władza powinna się nawzajem kontrolować, a nie paktować dla obalenia nowych zmian. Poza tym nadal rząd to sejm, a sejm to rząd.
          Można się zgodzić, że pomimo tych niedoskonałości Polska szła do przodu, ale to były wyjątkowo sprzyjające okoliczności w postaci przychylności Zachodu (niestety za różne nieoficjalne suweniry).
          Oczywiście, że przesadą z mojej strony jest podciąganie wszystkiego pod NOP, ale jednak coś się stało, że ludzie, którzy kiedyś szli ramię w ramię (n.p. Macierewicz z Michnikiem, Walentynowicz z Wałęsą, itd., itp.,) teraz są najzagorzalszymi wrogami.
          Ze mną było odwrotnie, byłem fanem „S” od początku, chociaż do niej nie należałem. Teraz uważam, że ci ludzie ponoszą największą winę za swoją głupotę.

          Polubienie

          1. Jaskółka

            Kiedyś szli ramie w ramię, ale… podziało się za pierwszych rządów PiSu i może jeszcze ciut wcześniej, a po katastrofie to już zupełnie- nie na darmo Maciarewicz wiał ze Smoleńska do Polski, by wszystkie „teczki” zaanektować. Wiesz na czym polega ból Solidarności i chyba w ogóle całej polskiej władzy w każdym momencie? To wszystko opiera się na „teczkach”, hakach i dołkach, które każdy każdemu kopie. I brzydka tradycja, że do władzy musi dojść polityk, nie fachowiec, nie człowiek spoza polityki. To musi być swojak partyjny. I gdyby jeszcze, wzorem np. Francji, administracja była apolityczna, to niech ci politycy rządzą, ale u nas jak partia dochodzi do władzy to wycina się wszystko i wszystkich w pień. Tym sposobem co cztery lata Polska zaczyna „od nowa”.
            Etos Wałęsy…nie na nim się Solidarność opierała, choć on był na szczycie. Wiesz, że Solidarność to ci wszyscy robotnicy, którzy strajkowali, którzy nie byli w TV, czy w gazetach. Wałęsa i Kaczyński, Maciarewicz i Morawiecki- to ci, którym odbiło. Ja mówię o Frasyniuku i jemu podobnych- jest ich sporo, Oni się nie skundlili.

            Polubienie

          2. Wydaje się, że po 40 latach, licząc od KOR-u Macierewicza i Michnika (właściwie Michnika, który był akurat w Paryżu i nie mógł zakładać KOR-u bis) nikt już nie wie co to jest „ta” Solidarność. Wszystko się pozmieniało, nawet ci robotnicy nie są ci sami. To zresztą jest normalne, gdy w ciągu 3-4 miesięcy powstaje prawie 10 mln. związek, a w ciągu następnych kilkunastu topnieje do ok. 2 mln.
            Teczki, haki i dołki to faktycznie szczyt możliwości naszych politykierów, ale i między nimi trafiali się normalni ludzie. Niestety nasza cecha (myślę, że moja i Twoja) jest taka, że wolimy nie maczać rąk w tym bagnie, bo po co się brudzić. Dlatego przechodzimy obojętnie obok spraw złych, o których wiemy, że nie da się ich naprawić. To nasz syndrom oprtunisty/konformisty Polaka. Czyli do normalności droga daleka, kręta i celu nie widać.

            Polubienie

  2. Przykład idzie z góry więc skoro pomysłodawca i głównodowodzący dobrych zmian nie ponosi żadnej odpowiedzialności za swoje decyzje to dlaczego pozostali funkcjonariusze oraz instytucje państwa miałyby ją ponosić? Tak to jest wymyślone.

    Polubienie

      1. Ja nie głosowałem, bo już tak mam. 😉
        Ale zastanawiam się, co by było gdyby wszyscy poszli do wyborów i uzyskany wynik by został podwojony. Wtedy PiS zamiast 18% miałby 36% i mógłby śmiało twierdzić, że wybrała go większość. To by była klasyczna legitymizacja. Może jednak lepiej nie chodzić do wyborów, gdy widać, że w założeniach są fałszywe?

        Polubienie

  3. Anna

    Kłamstwem jest twierdzenie, że w PRL prawo było po stronie obywatela. Przecież wiadomo, że jak w sądzie obywatel bezpartyjny miał przeciwko sobie „partyjniaka”, to przegrywał z kretesem. Podobnie było, gdy bezpartyjny walczył z urzędem, albo chociaż z jakimś funkcjonariuszem państwowym.
    Druga sprawa to kwestia kształcenia. Pisze pan, że „Państwo kształci np. w zawodach, już dawno nie istniejących, ale nie ponosi odpowiedzialności za produkowanie w ten sposób bezrobocia.” To dlaczego np. na uczelniach w Poznaniu na jedno miejsce np. na filologii skandynawskiej startuje aż 27 kandydatów? Przecież nikt im nie każe studiować na kierunku zupełnie nieprzydatnym w takich ilościach.

    Polubienie

    1. Trochę mnie zaskakuje to, że akurat Pani, była wzięta dziennikarka PRL-u, obecnie profesor nauk humanistycznych i wykładowca akademicki, nie wyczuwa podtekstów w tym poście. Bo oczywiście bezpośrednie porównywanie obu epok w kontekście oceny „prawo, a obywatel” nie ma sensu. Różnice wychodzą dopiero wtedy, gdy przyglądamy się ekstremalnym przypadkom.
      Faktycznie w procesach politycznych, a nawet tylko nieznacznie zabarwionych politycznie (lub skorumpowanych) zwykły obywatel przegrywał na całej linii. Ale jeżeli obywatel był uparty i drążył dalej (słynny wypadek, gdy pijany milicjant zabił na przejściu dla pieszych matkę w ciąży z dzieckiem w wózku) to nawet po wielu latach mógł uzyskać satysfakcję. Proszę nie zapominać, że w PRL obok partii istniały też takie instytucje jak prasa, radio i tv, które chociaż podporządkowane PZPR potrafiły między zdaniami przemycić pożądane treści. To dzięki nim, dowiadywaliśmy się o ekscesach syna premiera Jaroszewicza i wielu innych kacyków partyjnych.
      Co do kształcenia to miałaby Pani rację, gdyby państwo potrafiło zapewnić kadrę rezerwową dla służby zdrowia, MSWiA, MON, przemysłu i ważniejszych gałęzi rozwijającej się gospodarki. Wtedy nawet studiujący na kierunku „chędologia afrykańska” nie wzbudzali by zastrzeżeń. Jednak premier, który mówi o milionach dronów i autonomicznych samochodów jeżdżących po Polsce, powinien formułować takie prognozy w oparciu o już uruchomione np. 10 lat temu odpowiednie kierunki na uczelniach. A to, czyli prognostyka dla nauki, jak Pani wie, leży na plecach i kwiczy.

      Polubienie

  4. Wczoraj wpisałam i wcięło…
    Mojego syna szczepiłam, ale może mieliśmy szczęście, że nie było komplikacji. Innym niczego bym nie radziła, bo każdy sam musi podjąć decyzję.
    To, że sami jesteśmy skazani na radzenie sobie, to widać na każdym kroku, niestety…zapomogi to kropla w morzu.

    Polubienie

    1. Sprawdzałem spam i kosz, u mnie nie wcięło, czyli komentarz poszedł w kosmos.
      Miejmy nadzieję, że szczepienie syna nie przyniesie komplikacji. Piszę w czasie przyszłym, bo immunologia lubi się przypomnieć nawet po kilkudziesięciu latach.
      Bardzo słusznie zauważyłaś, że: „jesteśmy skazani na radzenie sobie”, tylko, że takie rządzenie to czysta anarchia z epoki Średniowiecza.

      Polubienie

  5. No, trochę popłynąłeś. Jeżeli mogę się zgodzić, że zmuszając do szczepień państwo powinno się czuć odpowiedzialne za ewentualne powikłania (które w sumie trudno stwierdzić, bo np. autyzm jest chorobą o niewyjaśnionej etiologii), to już do pracy nikt nikogo i na szczęście zmusić nie może, jak to w PRL bywało. Nieprawdą jest, że wypadek, jakikolwiek, nie może zostać finansowo zrekompensowany – pracownicy z budżetówki, o ile wiem, są ubezpieczeni.
    Im więcej państwa, tym mniej wolności. Jednym to odpowiada, innym nie.

    Polubienie

    1. Trochę? Ja myślę, że cały czas płynę. 😉
      W sądzie nadal jeszcze jest tak, że wszystkie wątpliwości działają na korzyść oskarżonego. Państwo jest o wiele silniejsze od sądu, więc można było się spodziewać większej ochrony.
      To prawda, że trudno przewidzieć reakcję na szczepionkę, a jeżeli coś wyjdzie nie tak, to nie wiadomo czy winny jest producent, ten co szczepił, ten co był szczepiony, czy może ten co przechowywał szczepionkę, itd,. itp., …
      Co do odszkodowań, rekompensat, itp. za wypadek to w Polsce nadal jest to symboliczne i nawet trudno marzyć, że ktoś otrzyma setki milionów dolarów za poparzenie się gorącą kawą z kubka, albo za nabawienie się raka płuc od palenia papierosów.

      Polubienie

      1. To prawda. Wszystko, tym razem 🙂 Za skomplikowane złamanie ręki w czasie zajęć przedszkolnych (nadgarstek, łokieć, skruszona kość promieniowa, trzy narkozy, jedno łamanie, pół roku nieobecności w zerówce) wnuczka dostała całe 1600 zł. Taki jej wyliczyli uszczerbek na zdrowiu. Oczywiście możemy się sądzić, zakładać sprawę cywilną, ale kto ma na to czas i pieniądze?

        Polubienie

        1. Złamana ręka przez wadę drzwi automatycznych , które popchnęły starszą panią. Pierwsza wersja próby zamknięcia tematu, 1200zł bez przepraszam i bez szacunku dla starszej pani. Po wizycie adwokata i kilku posunięciach, odszkodowanie w wysokości niemal dwudziestu tysięcy, przeprosiny na piśmie i zachowanie jak należy. Adwokat to nie jest słońce na niebie niedostępne. Czasem warto popytać o uczciwego i skorzystać z pomocy.
          Kasta nieomylnych lekarzy ma się nawet lepiej od sędziów dlatego trudno od nich coś wygrać ale kiedyś może i lekarz będzie rzemieślnikiem a nie cudotwórcą jak się najczęściej lekarze uważają.
          Pozdrawiam serdecznie i życzę uśmechu, nawet z czopkiem na zatwardzenie ….w dobrej cenie….

          Polubienie

  6. Szarabajko, ubezpieczenie niby jest, ale wypłaty z niego teoretyczne. Można niby się odwołać, ale nie każdy ma do tego zdrowie i cierpliwość. Ubezpieczyciel zawsze znajdzie futkę, by nie wypłacić ani grosza, moje koleżanki z pracy tego doświadczyły.

    Polubienie

Możliwość komentowania jest wyłączona.