Do sądu po wyrok, po „sprawiedliwość” do partii, a po rozum do głowy

Tytuł postu w zasadzie dokładnie opisuje kompromitujący sposób procedowania ustaw „naprawiających” władzę sądowniczą, a więc w dalszej części tekstu przytoczę niemniej ciekawe wspomnienia z okresu transformacji systemu. Tak się bowiem złożyło, że romans z władzą sądowniczą rozpocząłem w 1976 r., a zakończyłem ok. 2007 r. ku obopólnemu porozumieniu i zadowoleniu. Po raz pierwszy z wymiarem sprawiedliwości zetknąłem się w związku z powołaniem mnie do pełnienia funkcji społecznej z wyboru. Aby zachęcić do dalszego czytania tego tekstu nie podam, gdzie co i w jakim charakterze robiłem (stali Czytelnicy i tak to wiedzą), ale jakie legitymacje z godłem Polski i pieczątką Ministerstwa Sprawiedliwości posiadałem praktycznie do 2007 r. Dla wtajemniczonych będzie to wystarczająco czytelne, a dla pozostałych Czytelników – mam nadzieję – będzie ciekawym przeglądem historii wymiaru sprawiedliwości.

 

Nie jest tu zachowana chronologia, bo wtedy także bym zdradził arkana wykonywanego zawodu, a tego (mam litość dla współpracowników) chciałbym uniknąć. Najbardziej podobała mi się legitymacja (dostałem ją dopiero w 1982 r.) w twardej niebieskiej okładce z pięknie tłoczonego plastiku. Poza zdjęciem, funkcją, stopniem i stanowiskiem, zawierała ona kilka stron określających dodatkowe kwalifikacje, kompetencje, oraz szereg przydziałów mobilizacyjnych i pozwoleń, n.p. na broń, wejście na teren ośrodków specjalnego znaczenia, itp., itd., … Był to dokument o wiele ważniejszy od dowodu osobistego i np. prawa jazdy z dow. rejestracji, a więc z wiadomych względów niezwykle cenny w różnych sytuacjach życiowych. Dodatkowo uprawniał on do bezpłatnych, lub ze znaczną zniżką, przejazdów w państwowych środkach komunikacyjnych. Przede wszystkim jednak działał odstraszająco na szeregowych funkcjonariuszy milicji/policji itp. organów państwa, którzy unikali zatargów z wyższą szarżą.

 

Dwie legitymacje (jedna z PRL, druga z RP) były wystawione na tych samych dość niepozornych drukach, nie zawierały zdjęcia, nie dawały żadnych uprawnień, i służyły wyłącznie do legitymowania się przy podejmowaniu określonych czynności zleconych przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Ot, takie dwie cieniutkie okładki, po złożeniu na połowę o wielkości legitymacji. Po transformacji systemu, zostałem pomyślnie zweryfikowany i otrzymałem … zwykłą legitymację pracowniczą, wiadomo przejściowe kłopoty. Nieco później wprowadzono legitymacje w czarnej oprawie z tłoczonego plastiku z wyciśniętym srebrnym orłem w koronie, „tyż pikne”. Najbardziej cenne jednak były nie legitymacje, tylko adnotacje, lub wkładki do nich. Na ogół były to jednorazowe zlecenia do przeprowadzenia kontroli w danej jednostce, albo w odniesieniu do danej działalności.

 

Zdarzały się też wielorazowe przepustki np. do ośrodków nadzorowanych przez ówczesne SB, a potem UOP i te były najbardziej cenne. Te świstki, na ogół wklejano do legitymacji służbowych a miejsce wklejenia potwierdzano stemplem. To była najwyższa „świstkokracja”, bo upoważniała do wszczęcia określonych czynności służbowych bez uzgadniania tego z przełożonymi, a w „pojedynkach funkcjonariuszy” na legitymacje, od razu stawiała na wygranej pozycji. Oczywiście okres od 1976 r. do 2007 r. nie był stałą służbą w jednym charakterze, bo działalność społeczna i zawodowa wykluczały się wzajemnie – z czegoś trzeba było zrezygnować. Tyle o legitymacjach.

 

Teraz jedna anegdota obrazująca jak można dobrymi chęciami „naprawić wymiar” sprawiedliwości. Jest rok 1988. Na mocy starych przepisów ustrojowych w więzieniu zostaje osadzony spekulant, który w myśl nowych zasad ustrojowych – nieco później określonych hasłem „Róbta co chceta, a jak nie wieta co, to róbta siatkie” – powinien być wypuszczony na wolność z sowitym odszkodowaniem. To klasyczna ofiara przemian ustrojowych. Pod koniec 1991 r. próbuje w więzieniu popełnić samobójstwo (ma na utrzymaniu żonę z dziećmi, która nie daje sobie rady z prowadzeniem firmy). Pomimo oczywistego paradoksu systemowego nie można go jednak uniewinnić, bo weryfikacje sędziów, ławników i prokuratorów rozwalają wszystkie kolejne składy zespołów orzekających. Człowiek więc siedzi i ma dość życia, na wolności jest jego rodzina z podobnymi poglądami i zamiarami.

 

Wiosną 1992 r. dochodzi do dziewiątej próby przeprowadzenia rozprawy w sprawie spekulanta (później rzutkiego biznesmena) i trzeciej próby samobójstwa. Na sali sądowej jest nowa (też trzecia) sędzia, która już zapoznała się ze sprawą, jest obrońca oskarżonego, są świadkowie gotowi potwierdzić wcześniej składane zeznania, i są ławnicy (jeden to ja). Brakuje tylko prokuratora i radcy prawnego (przedstawiciela sądu penitencjarnego?), który po negatywnej weryfikacji adwokatów zmienił zawód. Konsternacja, krótka narada, telefon do władz, rozmowa z doprowadzonym podsądnym i … przebieramy się. Obrońca wciąga togę prokuratora, bo okazało się, że jest w trakcie zmiany zawodu. Ja, korzystając z tego, że podsądny był przeze mnie badany psychologicznie, wciągam wypożyczoną nieco przykrótką togę radcy prawnego. Adwokat (b. prokurator w okresie wypowiedzenia) tonie w „dyżurnej” todze prokuratora. „Z łapanki” dobieramy obrońcę z urzędu. i po chwili podsądny odzyskuje wolność. 😉

 

To było możliwe w gorącym okresie transformacji systemu, gdy przestępstwa spekulacyjne zyskiwały rangę operatywności biznesowej, naciski polityczne stawały się przestępstwami, ale ludzi dobrej woli było więcej. Nigdy bym nie przypuszczał, że na „Zielonej Wyspie Tuska”, gdzie ponoć ciepła woda lała się z kranów, a potem w okresie „Dobrej zmiany” dojdzie do podobnych sytuacji lecz pozbawionych dobrych chęci. Przetrzyjmy jednak oczy, najlepiej papierem ściernym, to się dzieje naprawdę. „Ostatnich gryzły psy”, a teraz ci ostatni dobiorą się do psów. No cóż wypada tylko przyklasnąć i cieszyć się, że watahy nadal się wyżynają i nie zamierzają się łączyć. Niech żyje dżuma i cholera, bo przecież minusy się znoszą. 😉

40 uwag do wpisu “Do sądu po wyrok, po „sprawiedliwość” do partii, a po rozum do głowy

  1. A ja moze odbiegnę od tematu, bo na sądownictwie nie znam się, choć też nie wszystko mi się podoba, ale raczej na dołach, a nie w SN.
    To co, oglądałam wczoraj w sejmie mnie przeraża i nawet nie same inwektywy prezesa, bo starego i zgorzkniałego można jakimś cudem zrozumieć, a politycy przyzwyczajają nas do tego.
    Przeraził mnie aplauz reszty PISu na te słowa, które obrażają głównie młodych posłów, często pierwszej kadencji…
    Coś niebywałego!!!

    Polubienie

    1. anzai

      Merytoryczna praca „na dołach” i w „SN” jest podobna, tylko im wyżej tym więcej polityki.
      Prezes staje się już coraz bardziej przewidywalny i w związku z tym nudny.
      Natomiast mam zupełnie inne zdanie, pewnie wykrzywione, co do młodych posłów, bo nie wiem co oni tam robią?! Zawsze wpajano nam w szkole, a potem w pracy, że poseł to absolutne szczyty i ukoronowanie pracy społecznej i politycznej, a wyżej to już tylko premier i prezydent, co zresztą wydaje się b. słuszne. A tu taka swołocz …

      Polubienie

      1. No cóż, szacunek należy sie każdemu, bez względu na wiek, jeśli ma dobrze poukładane w głowie i dobre maniery – czego nie można powiedzieć o wielu posłach starszych, bo niestety nie tylko wiek stanowi o wartości człowieka…premier i prezydent może są i wyżej, ale czy reprezentują wyższe wartości?
        Śmiem wątpić. Co widać i słychać.

        Polubienie

        1. anzai

          Święta racja, ale z drugiej strony trudno szanować kogoś, kto nie dorósł do stanowiska nie tylko wiekiem.
          Trudno też wyobrazić sobie męża zaufania, czy radę starszych (np. konwent seniorów), gdzie w składzie znajdzie się „miś”.

          Polubienie

  2. ~Bet

    Mnie też to przeraziło.
    Na sądach znam się podobnie mało, ale zapowiedź jednoosobowego wskazywania tych najważniejszych także przeraża.
    Tęsknię do ciepłej wody z kranu, lepsze to niż sączący się zewsząd jad nienawiści.

    Polubienie

    1. ~anzai

      Nie trzeba się znać na sądach, aby wiedzieć, że naczelnego lekarza, kompozytora, architekta, itp. wybierają lekarze, kompozytorzy, i architekci, a nie politycy.
      A ta ciepła woda nie była chyba lepsza od tego zimnego prysznica. Czy nie stać nas na coś normalnego?

      Polubienie

  3. Kto by przypuszczał, że kolor legitymacji ma znaczenie, a człowiek w przykrótkiej todze może mieć autorytet 😉
    Po obejrzeniu „Drogi na drugą stronę” polski wymiar sprawiedliwości napawa mnie przemożnym lękiem. Jak najdalej.

    Polubienie

    1. anzai

      Nie wiem jak teraz, ale w PRL w wojsku podoficerowie mieli brązowe książeczki wojskowe, oficerowie czarne, a generalicja czerwone. Ta kolorystyka głównie upraszczała proces legitymowania. Na ogół bowiem ci z czarnymi i czerwonymi książeczkami nawet nie wysiadali np. z samochodu tylko przyklejali do szyby te swoje „kolorowe immunitety”.
      Podobnie było z innymi legitymacjami resortowymi.

      Polubienie

  4. Stokrotka

    I pomyśleć że ja nawet muchy nigdy nie zabiłam… a tu tak straszliwe oskarżenie w stosunku do mnie padło…

    Polubienie

    1. anzai

      To ja jednak jestem kanalia ze zdradziecką mordą, bo muchy, komary itp. tłukłem pasjami. Zdarzało mi się też strzelić jakąś kaczkę. 😉

      Polubienie

  5. Bardzo żałuję że akurat jestem na prowincji, gdzie cisza bo na pewno byłabym pod sejmem i pałacem. Niedługo wracam i pewnie jeszcze zdążę, jednak szczerze – wolałabym żeby już było spokojnie. Niestety, spokój to coś, co się od naszego kraju bardzo oddala. I smutno jest i straszno jest.

    Polubienie

    1. anzai

      Gdybym nawet mieszkał na Krakowskim Przedmieściu, to nie wiem, czy bym poszedł demonstrować. Te partie muszą się nawzajem wyrżnąć, bo jest to najgorszy z możliwych postsolidarnościowy sort.
      Po drugie, moim zdaniem, jest już za późno na demonstracje, za późno o kilkanaście lat.

      Polubienie

      1. anzai

        No cóż, po tych dwóch dniach wypada przyznać, że nadzieja nie musi być matką wyłącznie głupich. Pojawia się jakieś nikłe światełko w tunelu, i nie jest to pociąg. 😉
        Te wielce budujące obrazki z ulic, gdzie obok młodzieży stoją weterani wydają się zmieniać sytuację.
        A kobiety, jak zwykle, potrafią podjąć trudne wyzwania.

        Polubienie

  6. Może i rządy poprzedników nie były idealne (bo nie były), ale nie zagrażały bezpieczeństwu państwa, więc stawianie w jednym szeregu byłej i obecnej koalicji jest nieuprawnione. Poza tym lewica z Millerem o panią Ogórek dali ciała tak bardzo, że nawet zwolennicy lewicy na nich nie zagłosowali. I dobrze.

    Polubienie

    1. anzai

      Ja już od kilkunastu lat (także na wcześniejszym blogu, który został mi zamknięty – niby z powodów technicznych 😉 ) pisałem, że jedyny rząd do którego nie można mieć zastrzeżeń – bo stanął przed ogromnym zadaniem transformacji systemu – to rząd premiera Mazowieckiego. Następnych można „bez pudła wsadzić do pudła”.
      Oczywiście najgorszy rząd to niestety ten, który odniósł największe sukcesy, czyli rząd Millera. Niestety to oni zaczęli, popadając w samouwielbienie, psuć demokrację niszczeniem idei utworzenia Służby Cywilnej. Ale czy to zrozumie „ciemna luda”?

      Polubienie

  7. ~statar

    „bo jest to najgorszy z możliwych postsolidarnościowy sort.”

    Dokładnie – dobro wspólne mają głęboko w nosie i do tego jak wkurzą lub poniżą adwersarza to chyba dostają orgazmu.

    „Te partie muszą się nawzajem wyrżnąć,”

    Nie jestem pewny, czy by dało to pozytywny skutek. 78 lat temu zostały napisane słowa, które powinniśmy od czasu do czasu wbijać rycerzom z Wiejskiej czyli zakutym łbom czym takie swary mogą się zakończyć:
    „Są w ojczyźnie rachunki krzywd,
    obca dłoń ich też nie przekreśli,”
    http://wiersze.doktorzy.pl/bagnet.htm
    A z pamięci spróbuję zacytować: ..i nowe przysłowie Polak kupi, że przed szkodą i po szkodzie głupi.

    Polubienie

    1. anzai

      Myślę, że jednak lepiej by było, aby te partie same się wyrżnęły, niż gdyby to miała zrobić „ciemna luda”. 😉
      Co do swarów w sejmie to podejrzewam, że jest to dokładne odzwierciedlenie sytuacji sprzed zamachu majowego w 1926 r. Ale jak to bywa z historią, która zawraca, teraz ten zamach powinni wykonać „postkomuniści, jeżeli nie chcą udawać liści”.
      Natomiast główkuję co z tym przysłowiem: „Polak kupi, że przed szkodą i po szkodzie głupi”? Ale myślę, że jak się obudzę na dobre to będę wiedział, czy to jakieś literówki, czy głębiej ukryty sens.

      Polubienie

      1. ~Bet

        Czy samodzielne „wyrżnięcie” się nawzajem jest możliwe? Jak by to „technicznie” miało wyglądać? Bo przecież nie o realny rozlew krwi tu chodzi ale o utratę znaczenia w polityce.
        Jeśli obie strony zejdą w polityczny niebyt to „coś” musi pustkę zapełnić. Kto lub co ma być tym „cosiem”?

        Polubienie

        1. anzai

          W historii III RP już mieliśmy takie przypadki, że władzę utraciły takie potęgi jak „Solidarność”, PZPR, WAK, AWS. UW, LiD, i SLD. Ich liderzy stali się trupami politycznymi, i tego życzę obecnym partiom sejmowym.
          Natura nie lubi próżni i – szczególnie na kierowniczych stolcach – tę lukę szybko zapełnia. Zresztą wiadomo, że dobrze zorganizowane struktury społeczne doskonale dają sobie radę, a reszta niech zginie i szczeźnie. Howgh!

          Polubienie

  8. ~MariaT

    MariaT
    Myślę, że niepotrzebnie dezawuujesz posłów tylko za to, że są młodzi. Nie dostrzegasz chyba tego, że coraz częściej zdarzają się genialni studenci, którzy mają 12-13 lat.
    Nie jest też zaskoczeniem to, że 3-4 latek potrafi telefonicznie sprowadzić pomoc dla swojej mamy, która straciła przytomność. Od kilkunastoletnich wolontariuszy uczestniczących w pielgrzymkach lub imprezach WOŚP aż się roi. Trzeba tylko umieć to zagospodarować.

    Polubienie

    1. anzai

      Nie mylmy wiedzy teoretycznej z praktyczną. Można mieć dobrze poukładane w głowie, ale warto jeszcze wiedzieć jak do tej wiedzy dotrzeć i jak potem z niej skorzystać. A tę umiejętność nabywamy w toku wieloletniego doświadczenia w pracy społecznej i … politycznej.
      Mogę służyć przykładem. Gdyby ktoś mądry i doświadczony wiekiem np., zamiast szarpać się o mikrofon, wyrwał notatki i protokół przewodniczącego nielegalnie wczoraj prowadzącego komisję, to sytuacja by była diametralnie inna. Na nielegalne działania, np. posłów wchodzących na mównicę „w trybie żadnym” należało reagować podobnie, czyli nielegałem, np. wyniesieniem na kopach takiego mówcę.

      Polubienie

  9. ~RademenesII

    Ja nawet tego nie śledzę. Porozmawiałem tylko z kolegą prawnikiem na temat sytuacji w sądownictwie. Przez lata do aplikacji pracował w sądzie i stworzył coś w rodzaju hierarchii głupoty w zawodzie prawniczym. Teraz też podczas rozmowy wskazał mi kilka przykładów wyjątkowego idiotyzmu i bezkarności sędziów, ale zauważył, że gmeranie PISu przy sądach może skończyć się paraliżem tychże, bo wielu w obawie przed znoszeniem przywilejów ucieka w stan spoczynku, tym bardziej, że sędziowie antypisowscy już siedzą w zamrażarkach.

    Polubienie

    1. anzai

      Chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie kwestionuje tego, że sądy mają wiele wad i zdarzają się sędziowie, którzy kradną wiertarki czy pendrive’, ale przecież nie o to chodzi!
      Problemem jest „naprawa” funkcjonowania sądownictwa, ale nie taka jak ktoś z kilofem i siekierą zabiera się do naprawy zegarka cyfrowego. 😉

      Polubienie

    2. ~tonette

      Bardzo rozsądna uwaga,gdyż na razie wszyscy zajmują się samą „walką” w imię wydumanych ideałów.Tymczasem ginie w klasycznej pyskówce
      meritum całego zamieszania.Czyli palący problem reformy sądownictwa.Patrząc z ukosa na wydarzenia,protesty i demagogiczne argumenty, wydaje mi się,że „ktoś” tym zamętem steruje z tylnego fotela.I na pewno nie jest to Prezes, który niestety,lecz utracił zimną krew.Bez wzgl na „szczytne”pobudki pomniejszych omf aktoruf,jednak chodzi o pieniądze i to duże.
      Przy okazji,jakoś nie wierzę,że opozycji chodzi wyłącznie o dupokrację.Jak to już obrazowo pisał Anzai; *myślę, że opozycja bardziej walczy nie o utracone stołki,ale o gwarancję bezpieczeństwa i uniknięcia rozliczenia przed sądami i trybunałami*.
      Takim przykładem może być proces Sawickiej.
      A o ilu jeszcze takich procesach nie wiemy?
      Rzeczony proces to pikuś wobec możliwości
      odkrycia „interesujących” transakcji z podmiotami zagranicznymi.Być może głęboko skłócone strony doszłyby do jakiegoś konsensusu,ale za każdym razem „cuś” się
      zdarza,co powoduje nowe zarzewia wojny.Dziwnym trafem ma to odpowiednik w polityce zagranicznej.Gdyż ilekroć stosunki z Rosją ulegają większej poprawie,zwłaszcza na niwie gospodarczej,następuje jakieś „wydarzenie”
      niszczące każdą możliwość koegzystencji ogólno rozsądkowej.Dokładnie temu scenariuszowi
      odpowiada wypadek w Smoleńsku.Gdyby pisuary miały wśród decydentów kilku ludzi o IQ> 100,
      to może(!)ktoś wreszcie wytłumaczyłby Prezesowi
      że jeśli ktoś miałby na Smoleńsku zyskać,na pewno nie byli to Rosjanie.Ale jak to mówią; co głupiemu po rozumie.Naszej omf opozycji również.Przecież już historia przypomina starszym ludziom do czego prowadzą próby zerwania sejmu.

      Polubienie

      1. ~anzai

        Wbrew pozorom na zamieszaniu, a nie rozwiązaniu, może skorzystać wiele sił pozapolitycznych, dlatego trudno ustalić „o co chodzi”.
        Poza tym wymiar sprawiedliwości to taka dziwna instytucja w której „co się odwlecze, to i uciecze”, czyli po prostu ulegnie przedawnieniu. Dziwne, że „nadzorcy” sądownictwa nie wiedzą, że żaden sędzia nie podejmie działalności z t.zw. „marszu”, bo to wymaga zapoznania się z każdą sprawą i powrotu od stanu początkowego!
        Co do odpowiedzialności opozycji to pełna zgoda, w tej chwili jest to dla opozycji sprawa nadrzędna, ale problemem nie mniej ważnym jest utrata wpływów (także poza Polską!) niekoniecznie związana z utratą stołków.
        Natomiast „zerwanie sejmu” mz. jest jedynym rozsądnym rozwiązaniem wstrzymującym na jakiś czas niekorzystne zmiany systemowe. Lepsze to niż polski majdan na ulicach.

        Polubienie

        1. ~tonette

          Na majdan opozycja nie ma co liczyć.Sama się wkopała „błagając” Wielkiego Brata o swoją obecność.A że wyszło zupełnie przekornie,zaś Uncle Sam prawdopodobnie stacjonuje jako zabezpieczenie,żeby Sz.Antek nie ruszył na Kaliningrad,przy okazji straszy wielbicieli
          krasiopisiatych majdanów.Zaś bez trupów nie ma majdanu.Tak więc totalna opozycja zapędziła się w kozi róg.Nawet ich zaprzysięgły przyjaciel Timmermans pieprząc dyrdymały,zamiast pomagać,szkodzi.Polityków
          mamy kiepskich,ale czy zasłużyliśmy na lepszych?W końcu jedyne co potrafimy to bycie za,a nawet przeciw.Zwłaszcza to ostatnie.

          Polubienie

          1. anzai

            Wydaje się, że protest już dawno wyszedł poza ramy wyobraźni „totalnej opozycji”, a psychologia tłumu, i szczególnie prowokatorów jest nieprzewidywalna.
            Timmermans faktycznie mógłby przestać pieprzyć, już w listopadzie 2015 r. należało obłożyć sankcjami Polskę i zakazać wjazdu do UE głównym sprawcom łamania konstytucji. Przecież to są przestępcy.

            Polubienie

  10. ~statar

    Wklejam wiersz Jana z Czarnolasu, który mimo upływu czas jest chyba nadal aktualny podobnie jak i utwory Władysława Broniewskiego.

    Autor Fraszek napisał ten wiersz w okresie bezkrólewia w naszym kraju (będącego konsekwencją ucieczki Henryka Walezego), po najeździe tatarskim na Podole w roku 1575. Wówczas podlegli tureckiemu sułtanowi Tatarzy, pomimo wieczystego pokoju zawartego w 1533 r. między Polską a Turcją, wtargnęli na ziemię podolską, ograbili ją, dokonali licznych zniszczeń i wzięli w niewolę 50 tys. Polaków. Pieśń Kochanowskiego była dobrze znana wśród szlachty, możliwe, że rozpowszechniano ją w formie drukowanej ulotki. Poeta, przekonany, że twórczość literacka powinna przynosić czytelnikom rady dotyczące postępowania w życiu, a więc także i w dziedzinie polityki, zawarł w tym utworze liczne upomnienia i wskazówki postępowania dla swoich rodaków. Podyktowały je niekłamana miłość do ojczyzny i niepokój o jej przyszłość.

    PIEŚŃ V

    Wieczna sromota i nienagrodzona

    Szkoda, Polaku! Ziemia spustoszona

    Podolska leży, a pohaniec sprosny,

    Nad Niestrem siedząc, dzieli łup żałosny!

    Niewierny Turczyn psy zapuścił swoje,

    Którzy zagnali piękne łanie twoje

    Z dziećmi pospołu a nie masz nadzieje,

    By kiedy miały nawiedzić swe knieje.

    Jedny za Dunaj Turkom zaprzedano,

    Drugie do hordy dalekiej zagnano;

    Córy szlacheckie (żal się mocny Boże!)

    Psom bisurmańskim brzydkie ścielą łoże.

    Zbójce (niestety), zbójce nas wojują,

    Którzy ani miast, ani wsi budują;

    Pod kotarzami tylko w polach siedzą,

    A nas nierządne, ach, nierządne, jedzą!

    Tak odbieżałe stado więc drapają

    Rozbójce wilcy, gdy po woli mają,

    Że ani pasterz nad owcami chodzi,

    Ani ostrożnych psów za sobą wodzi.

    Jakiego serca Turkowi dodamy,

    Jesli tak lekkim ludziom nie zdołamy?

    Ledwieć nam i tak króla nie podawa;

    Kto się przypatrzy, mała nie dostawa.

    Zetrzy sen z oczu, a czuj w czas o sobie,

    Cny Lachu! Kto wie, jemu czyli tobie

    Szczęście chce służyć? A dokąd wyroku

    Mars nie uczyni, nie ustępuj kroku!

    A teraz k’temu obróć myśli swoje

    Jakobyć szkody nieprzyjaciel twoje

    Krwią swą nagrodził i omył tę zmazę,

    Którą dziś niesiesz prze swej ziemie skazę.

    Wsiadamy? Czy nas półmiski trzymają?

    Biedne półmiski, czego te czekają?

    To pan, i jadać na śrebrze godniejszy,

    Komu żelazny Mars będzie chętniejszy.

    Skujmy talerze na talery, skujmy,

    A żołnierzowi pieniądze gotujmy!

    Inszy to darmo po drogach miotali,

    A my nie damy, bychmy w cale trwali?

    Dajmy; a naprzód dajmy! Sami siebie

    Ku gwałtowniejszej chowajmy potrzebie.

    Tarczej niż piersi pierwej nastawiają,

    Pozno puklerza przebici macają.

    Cieszy mię ten rym: „Polak mądr po szkodzie”:

    Lecz jesli prawda i z tego nas zbodzie,

    Nową przypowieść Polak sobie kupi,

    Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi.

    Polubienie

    1. anzai

      To dziwne, że sięgając do wierszy napisanych przed wiekami, znajdujemy w nich aktualne frazy.

      PS. Tak myślałem, że chodzi o ten fragment, ale w obiegowej wersji jest on znacznie skrócony: „Polak głupi przed szkodą i po”. Widać więc, że historia posunęła nas Polaków do przodu, którzy już „kupiliśmy”.

      Polubienie

      1. ~boja

        Jak to niedopatrzenie? Pomylili się co do mnie? Wcale go nie zgubiłam… znaczy się, wcale go nie zgubiłem. Ciągle go mam!

        Polubienie

        1. anzai

          Wszyscy wiedzą, że go masz. Ale jaja! Te też masz. Szkoda, że do emerytury jeszcze tak daleko, bo wreszcie miałbyś też legitymację. 😀 😀 😀

          Polubienie

          1. anzai

            Nooo …. nie wiem, ale gdybyś go zgubił, to wg PiS byłbyś wrogiem „500+”. Ale pociesz się, ja też go czasem gubię, bo „on” jak widzi takie seks bomby jak „żarłok Krysia” to chowa się w najciemniejszą dziurę. 😉

            Polubienie

Możliwość komentowania jest wyłączona.