Pan Jarosław Sellin podczas wczorajszej „nocy powyborczej” w programie TokFM (drugi link poniżej) przyrównał prezesa Kaczyńskiego ni mniej ni więcej tylko do „ojca prezydentów” stwierdzając, że wylansował on aż trzech prezydentów RP. To prawda, ale nawet nie połowiczna, bo dwaj pierwsi prezydenci skończyli kiepsko, i nie bez udziału lansującego. Obecny prezydent jeszcze się zastanawia co robić, mając w pamięci, że za nieposłuszeństwo także i jego kukła może być spalona w protestach ulicznych. Dlatego kwestia desygnowania premiera nie będzie sprawą tak prostą jak się wydawała. Zanim jednak o tym, przypomnijmy sobie jak „ojciec prezydentów” rozwiązał kwestię powołania rządu po wyborach parlamentarnych w 1993 r.
Pobrane z Wikipedii”:https://pl.wikipedia.org/wiki/Wybory_parlamentarne_w_Polsce_w_1993_roku
” … Największe poparcie w skali kraju zdobył Sojusz Lewicy Demokratycznej … Przewaga ugrupowania nie pozwoliła na wyłonienie rządu … Po negocjacjach koalicyjnych SLD zrezygnował z wystawienia swojego kandydata na premiera. Koalicja poinformowała prezydenta Lecha Wałęsę, że premierem zostanie Waldemar Pawlak z PSL. Wobec dużej przewagi koalicji SLD-PSL prezydent utracił możliwość wpływu na rząd i powołał rząd Waldemara Pawlaka … „
Jak pamiętamy lider ówczesnego zwycięskiego ugrupowania SLD A. Kwaśniewski powinien przedłożyć prezydentowi kandydaturę na premiera rządu. Prawica zbulwersowana odzyskiwaniem władzy przez „czerwonych” zaczęła wygłaszać swoje żądania, odnośnie wymogów przyszłego premiera. Złotousty prezydent L. Wałęsa, pouczony przez J. Kaczyńskiego, zaczął więc wielokrotnie i buńczucznie zapowiadać w jakim to worku pokutnym każe Kwaśniewskiemu przynieść w zębach i na kolanach propozycje obsadzenia szefa rządu. „Kapciowy” prezydent żądał dwóch, a potem trzech kandydatur, miał chęć na więcej, i obiecywał, że dłuuugo będzie się zastanawiał „co” wybrać. W rzeczywistości wszystko odbyło się szybko, sprawnie i po cichu, tak jak to zanotowała wyżej Wikipedia.
Historia lubi się powtarzać, ale jak to robi to są to już jaja. Obecnie także kapciowi prezesa Kaczyńskiego opowiadają jakie to korowody będą z powołaniem premiera rządu. Otóż, wg J. Sellina:http://audycje.tokfm.pl/audycja/Wybory-w-TOKu/140(trzeba kliknąć godz. 23.00, i odsłuchiwać od 25 minuty 30 sekundy) prezydent A. Duda ma desygnować prezesa Kaczyńskiego, a ten „przekieruje” tę funkcję na wiceprezesa PiS p. Beatę Szydło. Jest to niezgodne z konstytucją, która nie przewiduje takich uprawnień przekierowywania dla prezesa partii, aby mógł on desygnować premiera. Ale co to za przeszkoda dla partii, która już nie raz omijała konstytucję?!
Przypomnijmy jeszcze (bo to ważne!) jak zachował się w 2006 r. sekretarz stanu w kancelarii premiera Kaczyńskiego. Otóż bezprawnie, sugerując, że ma odpowiednie uprawnienia, negocjował z p. Renatą Beger obsadzenie stanowiska ministra w rządzie PiS. To wydarzenie przeszło bez echa mimo, że powinno znaleźć finał przed Trybunałem Stanu, bowiem nawet ówczesny prezydent potwierdził „legalność” misji p. Lipińskiego. Skoro więc mamy taki obraz praworządności w partii powołującej się na prawo i sprawiedliwość, to nie powinniśmy mieć złudzeń, że jedynym motywem dla tak pokrętnej drogi wyboru premiera jest „podstołowy handelek”.
Nie ma specjalnych powodów, aby prezes Kaczyński miał wypuścić z rąk tak ważną sieć oplatającą swoich członków. Prawdopodobnie będzie więc wymagał od swoich marionetek podpisanie „czeków in blanco” na wszelkie możliwe decyzje kadrowe. Jest jednak pewien haczyk, który prezes PiS wraz ze swoim sztabem połknął niezwykle gładko. Otóż tak jak podczas wyborów w 1995 r. – gdzie do drugiej kadencji startował prezydent L. Wałęsa, mając za kontrkandydata A. Kwaśniewskiego – tak i podczas obecnych powtarza się ten sam syndrom wyborcy „kościelnego” i „knajpowego”.
W skrócie chodzi o to, że „pisdowaci” wyborcy głosują zaraz po kościele, a więc głównie rano, a „pełowate lemingi” i „komuchy” wieczorem, po degustacji „ośmiorniczek” i taniego winka. W wyniku tych przyzwyczajeń powtarza się sytuacja, gdzie pierwsze spływające wyniki wyborcze, i sondaże, sygnalizują przewagę kościelnych, a właściwa korekta następuje dopiero po głosowaniu przez knajpowych. Z pierwszych danych wynikało, że PiS będzie rządziło samodzielnie z szansami na większość konstytucyjną. I wtedy, tak jak, w 1995 r., kościelni nie wytrzymali i zaczęli głosić swoje zwycięstwo, opowiadając co komu zrobią.
W 1995 r. następnego dnia okazało się, że to nie Wałęsa, a Kwaśniewski wygrał wybory, jednak wcześniej Wałęsa zdążył wygłosić swoje buńczuczne zapowiedzi, i się zaczęło. Obecnie jest podobnie. Kto słuchał wczorajszych wypowiedzi prezesa PiS ten już wie, że chodzi o „obóz biało czerwonych w sejmie”, co oznaczało zachętę do obalania konstytucji. Gdy jednak zaczęły spływać dalsze, mniej korzystne wyniki dla PiS, powoływany na wstępie p. J. Sellin zaczął „nawijać makaron na uszy” z właściwą sobie butą. I teraz okazuje się, że nie chodzi o sejm, a o Polskę. Jeżeli ktoś ma wątpliwości, to proponuję odsłuchanie zalinkowanej wyżej audycji.
Nie wiadomo jak się rozstrzygną losy mniejszych partii, dla których nadal wybory nie są zakończone, bo nadal liczone są głosy. Wiadomo jednak, że Polak nadal jest głupi przed i po wyborach. I nie ma tutaj żadnych wyjątków, nawet dla szefów partii. Potwierdza się też stara zasada, że „nieważne kto jak głosuje, ważne kto liczy głosy”. W polskiej wersji należy jeszcze dodać, ważne jak długo liczy. 😉
.
Słowa, słówka…. trochę za dużo. Przestały mieć znaczenie. A, co będzie, czas pokaże.
PolubieniePolubienie
A po co czekać? Już jest za późno. A więc pierw przejęcie mediów, wymiaru sprawiedliwości, i NBP, a potem dintojra, sami będziemy się wyżynać jak na Ukrainie.
PolubieniePolubienie
Myślę, że dintojra zacznie się wcześniej. Od tego zaczęło się zwycięskie przemówienie Prezesa.
PolubieniePolubienie
I to jedyne co mi się podoba w wyborach, gdy jedni wycinają drugich. Podobno większość „znajomych króliczków” już siedzi na walizkach. 🙂
PolubieniePolubienie
Myślę, że nowe „króliczki” już szykują się do skoku na ich miejsce.
PolubieniePolubienie
Niektórzy już kilka miesięcy temu przymierzali się do nowych stolców. Problem tylko w tym, że pojawili się nowi „znajomi” w sejmie.
PolubieniePolubienie