Scenarzyści wojen i rewolucji

I Wojna Światowa miała różne odsłony, fronty walk otwierały się i zamykały na różnych obszarach całego świata, a kierunki marszu wojsk zmieniały się w rytm powiedzenia: „Nasi żołnierze bohatersko kroczą naprzód … a wróg tuż tuż za nimi”. Europa krwawiła, a bogacąca się rozbawiona i pijana Ameryka bawiła się na parkietach. I wtedy stał się cud. Rewolucja burżuazyjna, a potem październikowa z 1917 r., obalając ducha bojowego żołnierzy walczących stron, zmiotła ze sceny europejskiej trzech największych władców Starego Kontynentu.

Gdy rozpadły się trzy mocarstwa i na dodatek jedno imperium otomańskie, z okopów zaczęli wychodzić żołnierze. Zamiast karabinów w ich rękach pojawiały się ulotki z wybranych dzieł Marksa i Engelsa. I wtedy Ameryka otrzeźwiała i przystąpiła do wojny. Zawarto pokój, a „Czerwona zaraza została zatrzymana” na granicy z Polską.

II Wojna Światowa była jakby dogrywką pierwszej i zakończyła się podobnie. Odżyły stare waśnie. Fronty walczących stron przemieszczały się we wszystkich kierunkach, a nazizm i faszyzm opanowywał coraz to nowe obszary Azji i Afryki, zahaczając także o inne kontynenty. W tym samym czasie „nieco mniej bogacąca się” Ameryka (kryzys!), ale nadal rozbawiona, i pijana szalała na parkietach. Gdy jednak Hitler zaczął okrążać Moskwę, Ameryka ponownie przystąpiła do wojny, tym razem po stronie ZSRR. Teraz role się odwróciły, i gdy ZSRR zaczął podchodzić pod Berlin niedawni sojusznicy zamienili się w zażartych, walczących o władzę śmiertelnych wrogów. Przypadek to, czy wyrafinowany plan?

„Zimna wojna” toczona przez ZSRR i USA także miała różne oblicza, chociaż jak dotąd – ku olbrzymiemu utrapieniu wojskowych – nie zamieniła się w III Wojnę Światową. W 1981 r., dzięki „bohaterskiej” postawie pewnego polskiego pułkownika, świat dowiedział się o tym, o czym na dobrą sprawę, uczyły się nawet polskie dzieci na lekcjach „Przygotowania Wojskowego”. Otóż III WŚ miała toczyć się głównie na obszarze środkowej Europy. Epokowe odkrycie! A gdzie, kuźwa, miała się toczyć? Na Saharze, czy może w dżungli Amazońskiej?

Na granicy stacjonujących wrogich wojsk, czyli gdzieś w okolicy „Muru Berlińskiego” miały mijać się w powietrzu pociski jądrowe o ograniczonym zasięgu oddziaływania. A co miało się mijać w powietrzu w epoce broni jądrowej? No przecież, że nie tomahawki … chyba, że te z odpowiednimi głowicami. Broń jądrowa miała poczynić straszne spustoszenia na zaatakowanych obszarach. No tak, a przecież z nieba miała lecieć kasza manna – to dlatego uczono dzieci w szkołach, że w razie ataku jądrowego należy przykryć głowę gazetą i położyć się w stronę okna.

Nikt natomiast, aż do dzisiaj nie wiedział, że nasi obecni sojusznicy, już w latach 50′ ub. wieku mieli przybywać do nas z za oceanu z wypchanymi plecakami.
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/z-bronia-atomowa-w-plecaku-nieznany-plan-usa/q135j
Plan nie wypalił, ale plecaki przyjęły się, i do dzisiaj krążą po świecie wyczekując na dogodną okazję.

Rozgrywający się za naszą wschodnią granicą dramat narodu walczącego „o lepsze jutro” także skłania do głębokiej zadumy. Zadziwia bowiem zgodność scenariuszy: polskiego z 1981 r., i obecnego ukraińskiego. W obu przypadkach, chociaż nie mówiło się o tym głośno olbrzymią rolę, o ile nie największą, odgrywały USA. W najtajniejszych niepotwierdzanych oficjalnie założeniach przebijała się myśl o „przelewanej krwi”. To właśnie ilość tego płynnego towaru miała decydować o interwencji z zewnątrz.

Nie wiemy dlaczego na Majdanie polała się krew dopiero w chwili, gdy protesty zaczęły przygasać, a władza zaczęła niechętnie ustępować miejsca bliżej nieokreślonym opozycjonistom? Ale wiadomo, że: a/ parlament nie reprezentuje narodu, b/ prezydent jest zabawką w rękach oligarchów, i c/ naród – mimo, że nie jest jednorodny – to w większości chciałby do Unii, chociażby po te dotacje (dostała Polska, to dlaczego nie inni?). Zostawmy na razie Ukrainę, bo niewiele jeszcze wiemy.

Nie wiemy też dlaczego w Polsce polała się krew w kopalni Wujek? A polała się – nomen omen – także w chwili, gdy wszelkie nieliczne punkty oporu w Polsce same wygasły po kilkunastu godzinach od wprowadzenia stanu wojennego? Czyżby jakis zły duch kopalni, np. Skarbek mówił górnikom przebywającym pod ziemią : „Walczcie, bo cała Polska walczy! A Hameryka już wylądowała z odsieczą w zatoce świń (tfu, tfu, tfu w zatoce Świnoujścia)”?

Z niepokojem patrzę na poczynania Ukraińców. Chcą do wolności, ale nie wiedzą jeszcze, że to droga długa i daleka, na której trzeba mieć kogoś potrafiącego chociażby … wprowadzić stan wojenny, i opanować pogłębiający się chaos. Nie macie takiego Generała? To zróbcie go sobie sami, a najlepiej wydrukujcie w 3D! Bez zaprowadzenia ładu i porządku, czyli tego „wyboru mniejszego zła”, trudno będzie wybrać później to „większe dobro”.
.