Przed kilku laty w dwóch postach:
http://anzai.blog.onet.pl/2009/12/24/ten-jeden-magiczny-dzien/
http://anzai.blog.onet.pl/2010/12/22/niestety-jestem-zapachowcem/#comments
opisałem wigilie jakie odbywały się u mnie w domu. Oczywiście „u mnie w domu” to pojęcie umowne, bo domów rodzinnych mieliśmy sześć. Mieszkali w nich pradziadkowie, dziadkowie, i ich najbliższa rodzina. Ale ten najmilszy sercu wszystkich dom to był ten na poniższym montowanym zdjęciu, nazywany potocznie „dom na Chojnach”.
Wcześniej, gdzieś w połowie XIX wieku, stał tutaj rodzinny drewniany dworek. Z opowieści pradziadków wnioskuję, że musiał on wyglądać jak inny rodzinny dom na zdjęciu „0781 a1”
w którym mieszkali moi prapradziadkowie, oraz ich dwoje synów i dwie córki.
Po zamieszkach w 1905 r. jakie przetoczyły się przez Łódź drewniany dworek na Chojnach (dzielnica miasta), został wzmocniony cegłą, i zyskał murowaną piwnicę, strych, oraz dach typowy dla zabudowy miejskiej. W latach dwudziestych dobudowano piętro. Równoległe z dworkiem/domem rozbudowie ulegała t.zw. kordegarda znajdująca się w głębi ogrodu (fragment muru po lewej stronie). Zmienił się także front całej posiadłości. Pierwotnie do domu dojeżdżało się od strony zachodniej, wjazdem obok kordegardy. Gdy powstała ulica, zmieniło się wnętrze domu, który od strony ulicy wyglądał już tak na zdjęciu (0101 a1 bliźniak z lewej strony).
W takiej postaci dom przetrwał do rozbiórki.
Początkowo pod rozbiórkę miała iść kordegarda (tutaj „703 a1” widać tylko fragmenty muru, otwartych drzwi werandy, i stołek), dlatego już w latach 60. ub.w. nie wolno było przeprowadzać większych remontów. Potem plany się zmieniły i po 1971 r. na tym miejscu wyrosły dwa 10-piętrowe wieżowce.
W innym domu (także rozebrany pod zabudowę wielkopłytową)
gdzie mieszkałem tylko z rodzicami wigilia odbyła się tylko raz, w 1955 r., gdy ojciec ciężko chory leżał w łóżku, i była to jedna z najsmutniejszych wigilli. Na szczęście ojciec wykurował się na wiosnę. Dom jednak został wyburzony w 1963 r. a na jego miejscu stoi to co stoi za wyrysowanym żółtym parkanem.
Najciekawszy był dom moich dziadków w którym przebywali kilka razy do roku. Była to duża 2-piętrowa willa
zaadaptowana później na pensjonat, położona w okolicach Jeleniej Góry. Tam każdy pokój krył w sobie niespodziankę. Do niektórych pokojów, które wynajmowaliśmy gościom, jednak nie wolno było wchodzić. No i dom był daleko, ponad 400 km. Willa była na tyle atrakcyjna, że wykonane zdjęcie, oraz kolejne dwa, były w latach 1927-1930 rozprowadzane w Polsce w formie pocztówek. Willa została ostatecznie sprzedana w 1962 r. Zgodnie z ówczesnym niepisanym prawem, były właściciel miał prawo do zajmowania jednego pomieszczenia.
Nowe władze III RP jednak tego prawa nie uznały. Willa jest jedynym (obok małego pałacyku w Warszawie) domem rodzinnym, który nie został wyburzony w ramach reperkusji stosowanych wobec „zaplutych karłów reakcji” jakimi wówczas byliśmy. Niestety oba obiekty utraciły swoje charakterystyczne cechy domu rodzinnego. Zarówno w willi jak i w pałacyku warszawskim zlikwidowano piękne piece kaflowe i kominki zastępując je ogrzewaniem centralnym. W miejscu stylizowanych drewnianych schodów i okien pojawiło się lastrico i plastik.
Zdjęcie „681 a1”
to widok z okna willi.
Na zdjęciu „0680 a1”
zaznaczyłem położenie willi i fragment lasu, który też należał do rodziny (często zamiast siedzenia przy stole wigilijnym dziadek zabierał mnie na spacer).
Jako mały szkrab mogłem z siostrą buszować do woli w domach rodziny zamieszkałej pod Łodzią. Pozostałe dwie ciocie mieszkały w typowych kamienicach miejskich w Łodzi, ale zachowało się tylko jedno zdjęcie „699 a1”
(na balkonie mój ojciec). Jedna z ciotek miała pierwszy telewizor jaki w połowie lat 50′ ub.w. widziałem na własne oczy, i dużą wannę, do której schodziło się po dwóch schodkach, i w której można było nawet pływać, u drugiej ciotki w garażu stał samochód do którego wolno było wejść i bawić się w nim. Wigilie w tych domach zawsze niosły coś nowego.
Wigilie każdego roku odbywały się w innym domu, jednak w połowie lat 60′ ub.w. rodzina najczęściej zjeżdżała do domu na Chojnach, jakby przeczuwając, że są to ostatnie wspólne dni we wspólnym domu. Poza tym w domu tym zawsze mieszkali najstarsi członkowie rodziny, tu rodziły się kolejne pokolenia, tu powstawały legendy rodzinne, i tu wspominano wigilie jakie odbywały się na dawnych terenach Polski. Myślę, że można już odsłonić kolejną twarz z ostatnich przedwojennych chwil. Na zdjęciu „524 a3”
młody gimnazjalista to mój ojciec przed rodzinym dworkiem we Lwowie.
W kolejnym poście spróbuję przedstawić kilkanaście głównych postaci mojego opowiadania wigilijnego.
Jakbym się na chwilę przeniosła do innego świata. Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Lubię takie opowieści. Takie zdjęcia. A ta 2-piętrowa willa na zdjęciu wygląda (brakuje mi tu odpowiedniego słowa) fenomenalnie. Takie budynki z czymś mi się kojarzą, tylko jeszcze nie wiem z czym..
Pozdrawiam.
PolubieniePolubienie
To był inny świat. Wtedy byłem małym brzdącem, więc pamiętam tylko kolorowe witraże na werandzie i w głównym salonie wspaniały sufit wykonany z czarnego dębu w kształcie szarotki, oraz spacery z moim dziadkiem po jego dzikim lesie z dwoma strumykami (będą zdjęcia).
PolubieniePolubienie
Cześć anzai : na Chojnach piszesz? Tak na oko okolice Bankowej, Pryncypalnej może Przedświt? Mocno się mylę?
pozdrowienia
grzes
P.S ta willa w Jeleniej prima sorta. No i w dodatku w najpiękniejszym regionie Polski. Gdyby Wam jej robotniczo-chłopskie humunkulusy nie skroiły napisałbym, że masz szczęście.
PolubieniePolubienie
Witam Grześ.
Celnie trafiasz, to okolice Rzgowskiej (skrzyżowanie z Literacką i Wysockiego), ciekawe, czy wiesz gdzie była Literacka w tamtych czasach?
A willa wpadła nam dość przypadkowo, bo jedna z sióstr mojego dziadka wyszła za mąż za Legionistę z Polnische Wehrmacht, który z całą rodziną zginął podczas działań wojennych.
Nie chcę tu zdradzać szczegółów, bo chronologicznie ciągnę ten temat na innym blogu (Legiony Polskie).
PolubieniePolubienie
Chłopie, ja nie wiem gdzie jest Literacka teraz a co dopiero wówczas. Patrz niby małe miasto… ale ja z Julianowa to i Twoje okolice znam pobieżnie.
pozdrowienia
grzes
PolubieniePolubienie
Trafiłeś w cel z dokładnością większą niż pierwsze Pershingi (miały rozrzut ok. 200 m) więc myślałem, że mieszkałeś w tym rejonie, albo z innych powodów dobrze go znasz.
A Literacka od przełomu lat 50/60 ub.w. to dzisiejsza Broniewskiego.
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Z przyjemnością odświeżyłam sobie Twoje poprzednie wigilijne opowieści. Ach… jest co opowiadać może także wnukom… Dostaną piękny bagaż rodzinnych historii.
Szkoda tych domów ale cóż, ważne pozostanie w pamięci i na fotografiach.
PolubieniePolubienie
Wnuki już dawno wywalczyły najważniejsze pamiątki, teraz główkują jak odzyskać majątki z rejonów dawnej Polski, ale na razie to dzika Ukraina i Białoruś.
PolubieniePolubienie
Ależ mi przyjemność sprawiłeś takim wpisem. Pasjami uwielbiam stare fotografie, historie rodzinne. Nasze wspomnienia są życiem tych co odeszli.
Willa ze zdjęcia przecudna 🙂
PolubieniePolubienie
Wnętrza – przynajmniej te z lat 1927-1939 – są jeszcze ładniejsze. Nie wiem czy uda się je opublikować, bo nie mam na to zgody.
Ten post jest jakby dodatkiem do bloga „Legiony Polskie”, chociaż tam jestem jeszcze w latach 1918-1919.
PolubieniePolubienie
Świetnie się czyta takie historie. Tylko pozazdrościć zdjęć, które zachowały się przez lata.
PolubieniePolubienie
… a jeszcze lepiej się żyje. 😉
PS. Zapraszam na kolejny post, będzie w nim „Gwiazdka” z 1935 r.
PolubieniePolubienie
Witam! jestem z Chojen od kilku pokoleń szukam zdjęć zburzonych domów na ul. KARPIA dziadek miał dom, może masz zdjęcie z tej ulicy? nr, 28 a co to za domek z balkonem gdzie on się znajduje?
PolubieniePolubienie
Witam.
Miło spotkać ziomala z którym być może chodziłem do szkół (163 Pods. na Naruszewicza, i XXXI L.O. na Kruczkowskiego) i toczyłem pojedynki.
Rodzina miała 6 domów na Chojnach (Mazurska, Odyńca, Krochmalna, Kraszewskiego, Literacka, i Rzgowska). Na Karpia mieliśmy swojego krawca (przy Tetmajera). Jeżeli ktoś robił jakieś zdjęcia, to najwyżej na tle ulicy. Sprawdzę.
Budynek z balkonem, o który pytasz, stał kiedyś na Rzgowskiej (lampa uliczna i trakcja tramwajowa) na wprost starego Czerwonego Rynku, teraz tam stoją jakieś pawiloniki.
Jeżeli masz jakieś bliższe pytania to podaję adres: azet27@vp.pl
PolubieniePolubienie
Witam. Wspaniała strona moje rejony a z której ulicy ten dom na zdjęciu 699 a1 masz jakieś zdjęcia z ulicy Karpia nr. 28 dziadek miał kamienice
PolubieniePolubienie
Tak jak pisałem wyżej dom z „699 a1” stał na Rzgowskiej na wprost Czerwonego Rynku. Domów na Karpia raczej nie mam, jeżeli to tylko coś w tle. Ale mam kłopot z wyszukaniem, bo to są negatywy.
PolubieniePolubienie
mam pytanie podobno przy ulicy Odyńca była kiedyś szkoła wiadomo gdzie?
Doszła wiadomość ?
PolubieniePolubienie
Dzięki za e-maila, dużo mi wyjaśnił. Co do szkoły na Odyńca to przed 1945 r. (bo chyba o ten okres chodzi) jedyna możliwa lokalizacja to pod nr 3 (poźniejsze kino „Mewa” z wejściem od Rzgowskiej), albo miejsce, gdzie teraz przebiega Kilińskiego – dawniej były tu tereny księży, i jakieś ich klasztory. W pozostałych miejscach stały jednorodzinne domki.
PolubieniePolubienie
Dzień dobry. Ja jako dziecko wychowywałam sie w latach 1955-1960 na ul.Karpia 36 .Mieszkałam w kamienicy z balkonem u mojej babci.Bardzo miło wspominam te czasy. Kamienica została wyburzona. Mam zdjęcie na balkonie z moją rodziną i pare fotek jak idę po chodniku. Pozdrawiam dawnych mieszkańców z ul.Karpia
PolubieniePolubienie
Witam
Dziękuję bardzo za miłą wizytę. Miło spotkać osobę z którą być może chodziłem do szkół (163 Pods. na Naruszewicza, i XXXI L.O. na Kruczkowskiego). Rodzina miała 6 domów na Chojnach (Mazurska, Odyńca, Krochmalna, Kraszewskiego, Literacka, i Rzgowska). Na Karpia mieliśmy swojego krawca (przy Tetmajera). Podejrzewam, że Karpia 36 było gdzieś w pobliżu Tetmajera.
Co do zdjęć to bardzo chętnie ich kopię zamieściłbym na blogu o tematyce łódzkiej, o ile jest to możliwe.
Serdecznie pozdrawiam
PS. Pozwolę sobie bliższe szczegóły wyjaśnić w e-mailu.
PolubieniePolubienie
Pingback: Wigilia – magiczny dzień? Przygotowania do Wigilii. – Bez komentarza